Czarna jednopensówka
Pierwszy znaczek pocztowy na świecie - Penny Black - wydany został w 1840 r. Przedstawia 15-letnią królową Wiktorię, wydrukowany został oczywiście czarnym tuszem i ma nominał 1 pensa. Cały nakład (68 milionów) wydrukowano z 11 płyt drukarskich, znaczki nie były ząbkowane, więc wycinano je z arkuszy. Znaczek drukowany był w arkuszach po 240 sztuk (20 poziomych rzędów, każdy po 12 sztuk). Wszystkie znaczki oznaczono w obu dolnych rogach kontrolnymi literami. Dwanaście znaczków każdego poziomego rzędu miało w lewym rogu tę samą literę (w pierwszym rzędzie - A, drugim - B, aż do dwudziestego oznaczonego T). Prawy dolny róg znaczka opatrzono literami od A do L, odpowiadającym kolejnym rzędom pionowym. Najrzadziej spotykaną płytą jest 11, z której wyprodukowano w czarnym kolorze tylko 700 arkuszy. Zachowało się ich bardzo dużo, jednak całe arkusze tych znaczków znajdują się tylko w posiadaniu Brytyjskiego Muzeum Poczty. Czarny kolor znaczka niedługo po jego wydrukowaniu przysporzył problemów brytyjskiej poczcie - nadruki np. ze zmianą nominału znaczka wykonywane czarnym kolorem nie były dobrze widoczne na Penny Black, z tego powodu znaczek był rzadziej używany i wypierany przez Penny Red.
Gołąb z Bazylei
Pierwszy znaczek wielokolorowy i zarazem pierwszy przedstawiający ptaka (gołębia) został wydany w 1845 r. w Szwajcarii, dokładniej w kantonie Bazylea (każdy kanton miał osobną pocztę). Wydrukowano nieco ponad 41 tysięcy tych znaczków, w użytku były do 1854 roku.
Jedyny w swoim rodzaju
Najdroższy znaczek na świecie to British Guiana 1 c Magenta z 1856 roku. Została zlicytowana w 2014 roku za 9,5 mln $, ma wymiary 2,5 cm na 3,2 cm. Istnieje tylko jeden taki znaczek na świecie. W 1999 roku pojawił się kolejny egzemplarz, jednak okazał się być falsyfikatem. Znaczek nie jest ząbkowany, został wydrukowany czarnym tuszem na barwnym papierze. Przedstawia płynący statek, znajduje się na nim inskrypcja "Damus Petimus Que Vicissim" (Dajemy i oczekujemy czegoś w zamian). W serii wydano również 2 inne znaczki, o nominale 4 c (2 różne kolory), jednak tylko Magenta 1 c była przeznaczona do używania w lokalnych gazetach. Zabezpieczeniem przed jego sfałszowaniem był podpis urzędnika poczty - w tym konkretnym przypadku był to podpis E.D. Wighta. Znaczek jest używany i na dodatek ma obcięte rogi. Warto poczytać jak zmieniała się cena tego znaczka - pierwszy filatelista sprzedał go za zaledwie 6 szylingów. W 1920 właścicielem znaczka był Arthur Hind. Istnieje legenda, że kiedy odnaleziono drugi taki znaczek, Hind zakupił go i spalił, tylko po to by jego jedyny egzemplarz nie stracił na wartości.
Co ciekawe, jeden z późniejszych właścicieli znaczka, John E. du Pont kupił go w 1980 roku, ale trafił do więzienia (prawdopodobnie znaczek trafił wówczas do bankowego sejfu) gdzie zmarł w 2010 roku, po jego śmierci znaczek zlicytowano dopiero w 2014 roku o czym wspomniałam wyżej.
Błąd warty miliony
Treskilling Yellow - znaczek wydany w 1857 roku w Szwecji, którego również istnieje tylko jeden egzemplarz na świecie, jest błędnie wydrukowanym znaczkiem. Zły nominał - 3 szylingi - został wydrukowany w kolorze pomarańczowym, a powinien być wydrukowany w zielono-niebieskim. W pomarańczowym kolorze drukowano nominał znaczka 8 szylingów. W 1996 roku znaczek pobił ówczesny rekord ceny znaczka pocztowego - został sprzedany za 2,3 miliony dolarów.
Unikaty z egzotycznych wysp
Kolejnymi unikatami są 2 znaczki zwane Mauritius "Post Office", zostały wydane w 1847 roku w nakładzie zaledwie 500 sztuk każdy. Do 1981 roku zachowało się zaledwie 27 sztuk tych znaczków. Wzorowane na ówczesnych brytyjskich znaczkach (głowa królowej Wiktorii) zostały wykonane techniką druku wklęsłego, w dosyć prymitywnych warunkach. Istniały opinie iż napis "Post Office" wykonany został na znaczkach przez pomyłkę, co tłumaczono m.in. tym, iż ich projektant był niedowidzący, jednak nie jest to prawdą.
Inverted Jenny
Innym ciekawym błędnie wydrukowanym znaczkiem jest tzw. Odwrócony Jenny. Na 15 maja 1918 roku poczta amerykańska zaplanowała oficjalną inaugurację poczty lotnicznej. Na znaczku miał znajdować się samolot Curtiss Jenny, przeznaczony specjalnie do transportu lotniczego poczty. Istniało wówczas tylko 6 takich samolotów, więc projektant znaczka, Clair Aubrey Houston miał problem by taki samolot szybko znaleźć. Grawerowanie rozpoczęło się 4 maja 1918 roku, a drukowanie znaczka - 10 maja tego roku. Jako że znaczek miał być dwukolorowy, dwukrotnie był wkładany do prasy drukarskiej. Nie dość, że trzech arkuszy ze znaczkami w ogóle nie włożono drugi raz do prasy, to część znaczków została nadrukowana odwrotnie. To samolot był drukowany w drugiej kolejności, więc to on jest odwrócony. Pierwsze znaczki trafiły do urzędów pocztowych 13 maja 1918 roku. Filateliści znając sposób drukowania tych znaczków spodziewali się tego typu błędów w druku. Jeden z nich wybrał się na pocztę 14 maja i gdy urzędnik pocztowy podał mu nowy arkusz znaczków "serce mu stanęło" na ich widok.
Niejaki Edward Howland Green, amerykański biznesmen kupił arkusz z odwróconą Jenny w 1918 roku - już wówczas cena za arkusz wynosiła 20 tysięcy dolarów. Podzielił go na kilka części, a jeden z odwróconych znaczków umieścił w medaliku, natomiast po drugiej stronie umieścił prawidłowo wydrukowany znaczek. Medalik ze znaczkami został sprzedany w 2002 roku, nie wiadomo niestety za jaką cenę.
Król przegląda znaczki... trzeci wieczór z rzędu
Filatelistami były różne sławne osoby, m.in. król Jerzy V. W jednej z jego biografii czytamy: "Jako młody człowiek był wesołym kompanem. Co do starości – to leciwy mądry król. Ale pomiędzy! Jak wyjaśnić, że przez 17 lat nie robił nic innego poza zabijaniem zwierząt i wklejaniem znaczków do albumów?". Jerzy zaraził się filatelistyką od wujka, księcia Alfreda. Jego znaczki odziedziczyła z kolei królowa Elżbieta II, która kolekcjonuje tzw. wydania pierwszego dnia emisji począwszy od 1952 roku. Do dziś z kolekcji Jerzego V zachowało się 328 klaserów po ok. 60 kart każdy. Oczywiście sam Jerzy V jako monarcha również pojawiał się wiele razy na znaczkach pocztowych - poniżej przykład z 1913 roku. Jerzy musiał być jedną z nielicznych osób, która mogła mieć całkiem sporą kolekcję znaczków z własnym wizerunkiem.
Systematyka przede wszystkim
Autorem pierwszego katalogu znaczków pocztowych był Francuz Alfred Potiquet. Katalog został wydany przez Królewskie Towarzystwo Filatelistyczne w Londynie w 1861 roku. Potiquet bazował na czymś w rodzaju katalogu stworzonym w tym samym roku przez innego Francuza, Oscara Berger-Levrault. Praca tego drugiego pana nie została jednak uznana za pełnowartościowy katalog, była to raczej lista znaczków pocztowych, jako że nie pojawiły się w jego wydaniu żadne ilustracje znaczków, a ponadto wydano zaledwie kilkadziesiąt egzemplarzy. Potiquet poprawił błędy poprzednika, dodał wiele nowych znaczków a przede wszystkim wydał swoje dzieło publicznie.
Coś na ząb
Pierwsze ząbkowanie na znaczku pojawiło się w 1854 roku w Wielkiej Brytanii, choć pierwsze eksperymenty w tym celu wykonywano tam już od 1848 roku. Pierwszym ząbkowanym znaczkiem była Penny Red, a metodę ząbkowania znaczków (grzebieniową - listwa perforująca ma kształt grzebienia) opracował na zlecenie rządu Henry Archer. Początkowo znaczki po ząbkowaniu wyglądały jak poniżej (metoda roulettingu), dopiero kolejne wersje maszyny sprawiły, że znaczek miał ząbki takie jak widzimy współcześnie.
Znaczki dla nieistniejącego państwa
Wykonano nawet znaczki których miejscem wydania są nieistniejące nigdy formalnie państwa, przykładem jest znaczek wydany dla Królestwa Sedang, na którym widniał herb "króla" Charlesa-Marie David de Mayrény. Mayrena był w rzeczywistości francuskim poszukiwaczem przygód, który przybył w 1888 r. na obszar południowego Wietnamu, zwany Sedang. Jakimś cudem udało mu się namówić lokalnych przywódców by mianowali go królem. Nieco ponad miesiąc po tym wydarzeniu nowy "król" ustanowił urząd pocztowy w swoim państwie. Znaczki wydane w 1888 r. dla królestwa Sedang były wydrukowane w do dzisiaj niezidentyfikowanej drukarni. Z pewnością były drukowane w dwóch różnych miejscach, sądzi się, że pierwsze znaczki wydrukowano gdzieś na Dalekim Wschodzie, druga partia znaczków z 1889 r. zamówiona przez samozwańczego "króla" powstała w Europie, ale nigdy do Sedang nie trafiła.
Mistrz fałszerzy
Najbardziej znanym fałszerzem znaczków był Włoch Jean de Sperati - działał od 1910 roku i wykonał ponad 500 fałszywych znaczków, a sfałszowane znaczki dostały nawet potwierdzenie autentyczności od ekspertów (!). W czasie II wojny światowej został aresztowany podczas przerzutu sfałszowanych niemieckich znaczków przez granicę. By uniknąć zarzutu przemytu, tłumaczył się iż były to tylko kopie znaczków. Proces rozpoczął się dopiero w kwietniu 1948 r., a Trybunał Karny w Paryżu skazał go na rok pozbawienia wolności, 10 tys. franków grzywny oraz 300 tys. franków zadośćuczynienia. Pod koniec życia, w 1954 roku, de Sperati sprzedał swoje znaczki, stemple i matryce Brytyjskiemu Związkowi Filatelistów.
Hitler z trupią czaszką
Podczas wojny znaczek był narzędziem propagandy: m.in. Amerykanie w 1944 roku wykonali fałszywy znaczek wzorujący się na popularnym w Rzeszy znaczku z głową Hitlera (nominał 12 fenigów) - przerobiono ją na trupią czaszkę i dodano napis "Futsches Reich" zamiast "Deutsches Reich". Powstały również 2 sfałszowane znaczki identyczne z istniejącymi z głowami Hitlera o nominałach 6 i 12 fenigów. Były one drukowane w Rzymie, w Biurze Służb Strategicznych USA. Dwa ostatnie znaczki, wyglądające jak oryginalne, naklejano na listy propagandowe (zaadresowane prawidłowo) i zrzucano z samolotów w pobliżu zbombardowanych pociągów przewożących pocztę, natomiast fałszywy znaczek z trupią czaszką był w kopertach razem z innymi materiałami propagandowymi. Cała operacja nosiła nazwę Operacji Cornflakes i miała na celu zdezorientowanie poczty III Rzeszy - uznawano, że zrzucone listy pochodziły z pociągów pocztowych i były normalnie dostarczane przez pocztę.
Polacy nie gęsi i swój... znaczek mają
Pierwszy znaczek na ziemiach polskich wydano w 1860 roku, wzorowany był na ówczesnych znaczkach rosyjskich. Druk pierwszego znaczka Królestwa Polskiego powierzono zakładowi rządowemu - drukarni Banku Polskiego w Warszawie - znanemu pod nazwą Fabryka Stempla. Klisze do druku wykonał sztycharz Banku Polskiego, Henryk Majer. Znaczki były wykonane dwubarwną typografią na specjalnie w tym celu skonstruowanej maszynie. Papier do druku pochodził z papierni w Jeziornej. Znaczek ten przeznaczony był do obiegu wewnętrznego na terenie Królestwa oraz do korespondencji z Rosją, listy zagraniczne opłacano nadal gotówką. W 1865 roku znaczek został wycofany z obiegu, a cały pozostały nakład w liczbie 208515 szt. został zniszczony. Obecnie znaczek ten ma dużą wartość filatelistyczną: w 2010 roku jedyna znana para znaczków z marginesem i pustopolem została sprzedana za 1 mln $.
Nadworny grawer
Czesław Słania był polskim projektantem znaczków pocztowych, działał od 1950 roku i zaprojektował ponad 1000 znaczków, nie tylko dla Poczty Polskiej ale również dla innych krajów, dzięki czemu został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa jako twórca rekordowej liczby wygrawerowanych znaczków pocztowych. W młodości podrabiał legitymacje szkolne i bilety kolejowe, podrabiał również dokumenty podczas II wojny światowej. Po pierwszym roku studiów na krakowskiej ASP Słania chciał przenieść się na leśnictwo, ale jeden z profesorów (również projektant znaczków pocztowych) – Witold Chomicz – powiedział mu: „Takich leśników jak pan będzie masa, a pan potrafi coś, co umie niewielu”. Pierwszą pracą dzięki której zdobył uznanie była jego praca dyplomowa - "Bitwa pod Grunwaldem Jana Matejki" wykonana stalorytem w formie znaczka pocztowego. Od 1956 roku pracował w Szwecji gdzie wykonywał projekty nie tylko znaczków ale również banknotów dla wielu krajów świata. Słania miał zwyczaj podczas grawerowania znaczka umieszczania na nim mikroskopijnych imion swoich bliskich (tzw. tajnopisy). Rodzina (w tym sam autor) służyli natomiast niejednokrotnie jako modele podczas prac nad anonimowymi postaciami, które znajdują się na znaczkach. Jako przykład może tu posłużyć polski znaczek z serii lotniczej "Trasa W-Z" (1952) o nominale 1,40 zł: po lewej stronie, na wierzchołkach drzew można odczytać imię żeńskie – Lilka oraz nazwisko siostry – Majewska. Na innym znaczku z serii "Uruchomienie Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu" (1952) monter zakładający koło jest podobny do samego autora.
Polskie fałszerstwa znaczków pocztowych
Wydaje się, że fałszerstwa znaczków wykonywano jedynie w dawniejszych czasach, gdy znaczki były mniej chronione przed podrobieniem. Nic bardziej mylnego, takie sytuacje mają miejsce również współcześnie i to w Polsce. Dobrym przykładem jest fałszerstwo znaczka z serii Miasta Polskie z 2003 roku, chodzi konkretnie o znaczek "Toruń" o nominale 1,20 zł. Fałszywy znaczek powstał przez przeskaning oryginału, przez co kontury rysunku na znaczku fałszywym są rozmyte, nieostre, ponadto znaczki różnią się ząbkowaniem - fałszywy ma w pionie 13 ząbków, wykonanych ręcznie i niestarannie, natomiast oryginał posiada 14 ząbków. Dwoma pozostałymi głównymi różnicami były inny papier oraz inny kolor napisów. Takie fałszerstwo nazwiemy fałszerstwem na szkodę poczty - ktoś mógł wysyłać listy bez uiszczonej na poczcie opłaty.
Innym przykładem fałszerstwa na szkodę poczty jest znaczek z 1989 roku z serii rośliny lecznicze - "chaber bławatek". Fałszywe znaczki wprowadzono do obiegu tuż przed świętami, licząc na popyt związany z wysyłaniem kart z życzeniami. Już na pierwszy rzut
Komentarze (93)
najlepsze
Znaczek wydany w bloku: gramofon z płytą za jedyne 5 Franków.
No takie cuda teraz robią.
Poniżej znaczek w bloczku o nominale 200 centów z 2015r. / nowość /. Amonit. Ponieważ znaczek posiada perforację, to go można łatwiej wyodrębnić z bloku.
Z bloczkami typowo nie ma problemów. Problem to się zaczyna jeżeli chcemy odmoczyć znaczek samoprzylepny. Dostałem już instrukcję jak kąpać je w benzynie ekstrakcyjnej. Trzeba będzie ją powiesić w tagu #filatelistyka .
Oto okładka jednego z nich:
Zdjęcie poglądowe nie jest moje ale takie min. posiadam. Z leninem też mam sporą serię :)