//nie moje, kolega zaspamił mi facebooka tym tekstem. Chyba zmuszę go do yerbowego odwyku
Wiesz że człowiek i ogólnie zwierzęta to istotna część ekosystemu? Bo patrz, na początku z wodoru formowały się gwiazdy w których procesy termojądrowe formowały z wodoru cięzsze pierwiastki (dalej w sumie nie wiem co się z nimi dzieje, wiem tylko że teoretycznie za w chuj długi czas w całym wszechświecie będzie tylko żelazo, bo nie da się z niego uzyskać energii ani z fuzji ani z rozpadu jądrowego). Z miksu tablicy mendlejewa po wielu cyklach fuzji i rozpadów jądrowych wewnątrz gwiazd tworzy się pył, którego zlepia siła grawitacji, tworząc najpierw gazowe, a potem skaliste ciała niebieskie. Potem pojawia się życie biologiczne, tworząc warstwę pedosfery (sfery gleb), która została wytworzona na litosferze, po wielu cyklach życia i śmierci prostych organizmów, które pobierały i magazynowały cząstki mineralne oraz także organiczne w tej glebie. W procesach geologicznych oraz biologicznych tworzyły się żyły metali (złoża żelaza, złota, srebra a także rzadkich metali) oraz paliwa kopalne - które są po prostu nierozłożonymi tkankami organizmów które kiedyś istniały. I tu zaczyna się działalność człowieka. O ile zwierzęta jadły najwyżej rośliny i srały gdzie popadnie, sprawiając że pierwiastki i materia organiczna stały się bardziej powszechne w pedosferze, to dopiero człowiek zrobił to na skalę przemysłową: dzięki kopalniom, paliwa kopalne a ściślej węgiel organiczny zostaje uwolniony do atmosfery jako węgiel gazowy, przyczyniając się do efektu szklarniowego (podwyższenie temperautry powietrza w skali globlanej, średnio), ale też do większej aktywności fitosfery (w atmosferze jest ok 0,3% CO2, co jest w chuj mało w stosunku do azotu i tlenu), a wiec im wiecej CO2 tym bardziej bujnie rosliny rosną. Im wiecej roslin, tym wiecej zwierzat, wiecej zwierzat to wiekszy obieg pierwiastkow w skali globalnej. Bo patrz, rośliny swoimi korzeniami pobierają substnacje mineralne, ale z dosyć płytkiej głębokości, maks raczej parę meterów. Człowiek wydobywa substancje mineralne na skalę masową (odkrywkowo i kopalnie), a potem nie dbając co się z nimi dzieje, uwalnia je do ekosystemu, powodując eutrofizację (np. fosforany w środkach piorących, wraz z rzekami są przenoszone do mórz i oceanów). Dobra, ale co w związku z tym? Ano to, że o ile azot i potas są w miarę powszechne, to fosforu jest bardzo mało w glebie i praktycznie po paru latach monokultury gleba jest wyssana z fosforu (oprócz nagromadzenia szkodników i chorób) powoduje to zjawisko zmęczenia gleby. Dlatego stosuje się nawożenie obornikiem (bogaty w fosfor, chociaż ok. 0,2% czystego P wagowo w świńskim gównie może nie robi wrażenia, ale to sporo) oraz płodozmian z udziałem Fabaceae (motylkowate, łubin, bób) wzbogacające glebę w N, oraz zboża, których ściernisko wzbogaca glebę w C (dokładniej subst. organicznną, a raczej próchnicę przetworzoną przez mikroorganizmy).
OK, ale o co chodzi z człowiekiem? Człowiek sprawia, że obieg pierwiastków jest na skalę masową, a więc powoduje na pewien sposób rozkwit życia biologicznego, ponieważ uwalnia do atmosfery dużą ilość CO2, która na drodze asymilacji fotosyntetycznej jest wbudowyana w glukozę, która później na drodze różnych przekształceń, tworzy także twoje ciało. Człowiek oprócz węgla, wprowadza także do obiegu wiele rzadkich substancji mineralnych, w tym właśnie fosfor, azot (ale azot łatwo się uwstecznia, więc bez retencji biologicznej lub innej, po prostu ten azot jest marnowany), potas, oraz magnez i wapń (kopalnie odkrywkowe). Jest to piękne, ale jest też niefajna strona medalu. Fosfor z kopalni ma też w sobie spory udział metali ciężkich, w tym toksycznych dla organizmów żywych. Prawdopodobnie organizmy żywe sobie z tym poradzą, na drodze ewolucji przystosowawczej po prostu wykształcą mechanizmy neutralizacji tych metali ciężkich, ale będzie to oznaczało że sporo organizmów które sobie z tym nie radzą - po prostu wymrą. Czyli człowiek z jednej strony przyczyni się do rozkwitu życia biologicznego, ale z drugiej spowoduje wymarcie sporego % organizmów które po prostu nie są tak agresywne i są po prostu zbyt labilne na szybko zmieniające się warunki środowiska (większość organizmów endemicznych lub w ustabilizowanych ekosystemach w ostatniej, klimaksowej fazie).
Gdybym cokolwiek mógł i miałbym czas na te głupoty, ograniczyłbym podaż metali ciężkich do środowiska. Chociaż, z drugiej strony, życie zawsze przeżywa w takiej czy innej formie, ale czy chcemy żyć kilkadziesiąt tysięcy lat w ubogim gatunkowo świecie, zanim z obecnych gatunków wytworzą się nowe, równie ciekawe (i odporne na duże stężenie metali ciężkich - bo człowiek pewnie sobie poradzi za pomocą technologii) gatunki co dzisiaj?
Borze sosnowy, po co ja piłem yerbe.
Komentarze (2)
najlepsze