Jest to moje tłumaczenie tekstu niemieckiego dziennikarza Jurgena Todenhofera z jego strony na FB ale dostępny również na jego stronie
//juergentodenhoefer.de/7-eindruecke-einer-schwierigen-reise/
Facet spędził 10 dni na terenie Państwa Islamskiego i przedstawia to co widział oraz swoje przemyślenia po powrocie: (nie ma tl;dr jak ktoś nie chce czytać może przeczytać to co jest wytłuszczone :) )
Na podanej stronie jest też zdjęcie "żelaznego listu" który otrzymał.
Kochani przyjaciele, bardzo powoli opada stres po podróży do „Państwa Islamskiego”. Mój syn Frederic schudł kilka kilo. Oczywiście wiedziałem, że ryzyko związane z podróżą jest duże. Nie tylko z powodu IS. Ale także z powodu nalotów b-------h ze strony amerykanów i Syryjczyków. W Mosulu wielokrotnie krążyły nad nami nisko latające amerykańskie bombowce. Nasze „mieszkanie” w syryjskim Raqqa zostało w trakcie naszego pobytu w Mosulu , w dużej mierze zniszczone przez syryjską b---ę. Ostatnią noc w Raqqa musieliśmy spędzić w zbombardowanym i wysłanym odłamkami szkła mieszkaniu.
Ale bez ryzyka ciężko wytropić prawdę. Potrzebowałem jednak materiału do mojej planowanej książki o IS. Materiału który można zdobyć tylko tam na miejscu. Robiłem tak przy okazji pisania każdej mojej książki. Zawsze podróżowałem do krajów pogrążonych w kryzysie. Poza tym – miałem tę gwarancje bezpieczeństwa Kalifatu. Niestety nie miałem gwarancji, że jest prawdziwa. Wszyscy moi przyjaciele i członkowie rodziny, negowali jej autentyczność i próbowali mnie zniechęcić do podróży. W takich wypadkach zawsze słucham swojego wewnętrznego głosu.
Gwarancja okazała się prawdziwa. W trakcie naszego pobytu w Mosulu i Raqqa IS jej dotrzymywali. Mimo to byli ciągle obserwowani przez wywiad i musieliśmy oddać komórki i komputery. Na koniec naszej podróży skontrolowano wszystkie zdjęcia i obrazy. Z 800 zdjęć – m.in. w celu ochrony zagranicznych bojowników – usunięto 9 fotografii. Nazywa się to cenzura.
Kilkakrotnie dochodziło do ostrych i głośnych kłótni między mną i IS z powodu przebiegu podróży. Ciężko dyskutować z ciężko uzbrojonymi bojownikami. Dwukrotnie podróż miała się przedwcześnie zakończyć. Z powodu codziennego zagrożenia życia wszystkich zaangażowanych sposób obchodzenia się z nami był czasem drażniący, ale jak najbardziej poprawny.
Tutaj moje 7 najważniejszych doświadczeń w krótkiej formie:
1) ZACHÓD DRAMATYCZNIE NIE DOCENIA ZAGROŻENIA ZE STRONY IS
Bojownicy są znacznie sprytniejsi i bardziej niebezpieczni, niż zakładają to nasi politycy. W IS panuje wręcz narkotyczny entuzjazm i przeświadczenie o nadciągającym zwycięstwie, nigdy w rejonach wojny czegoś takiego nie doświadczyłem. Bojownicy IS są przeświadczeni o tym, że dzięki totalitarnej wierze i demonstracyjnej brutalności mogą przenosić góry. W Mosulu mniej niż 400 bojowników przegoniło 25.000 wyposażonych irackich żołnierzy i milicjantów. IS w ciągu kilku miesięcy podbił teren większy niż Wielka Brytania. Al Kaida przy tym to karzeł.
Okazjonalne utraty terenu lub zmiana ich posiadania zdaje się ich nie interesować. Nawet jeśli są bardzo promowane przez media przez pewien czas. W takiej wojnie partyzanckiej to nic nadzwyczajnego.
2) DOPŁYW NOWYCH WOJOWNIKÓW ROŚNIE KAŻDEGO DNIA
Spędziłem dwa dni w obozie przyjmującym chętnych przy tureckiej granicy. W każdym z tych dni do obozu przybyło ponad 50 wojowników z całego świata. Nie tylko młodzi ludzie, którzy jakoś zawiedli w swoim kraju. Też ludzie sukcesu, entuzjastycznie nastawieni z USA, Anglii, Szwecji, Rosji, Francji, Niemiec itd. Jeden z nich dopiero co zdał państwowy egzamin prawniczy i miał zacząć karierę jako prawnik. Wolał jednak walczyć dla IS.
3) IS zdaje się – o ile mogę ocenić po 10 dniach pobytu – funkcjonować tak jak inne totalitarne państwa jak normalne państwo
To dotyczy głównie obszaru bezpieczeństwa wewnętrznego i socjalu – nawet jeśli wiele nie odpowiada to naszym zachodnim i moim wyobrażeniom. Przynajmniej Sunnici z irackiej części IS zdają się akceptować bezkrytycznie nowy kraj. Wolą IS ponieważ w reżimie Malikiego byli dyskryminowani i pod ciągłą presją. Jednak po ucieczce Chrześcijan, Szyitów, Jezydów i innych z Mosulu żyją tu wyłącznie Sunnici.
4) CELEM NIE JEST TYLKO ZDOBYCIE BLISKIEGO WSCHODU I PEWNEGO DNIA CAŁEGO ŚWIATA, ALE NAJWIĘKSZA „RELIGIJNA CZYSTKA” W HISTORII LUDZKOŚCI
IS chce poza tzw „książkowymi religiami” – IS-Islamu, judaizmu oraz chrześcijaństwa, wszystkich niewierzących i nieobliczalnych (? Chyba raczej chodzi o innowierców) zabić a ich kobiety i dzieci zniewolić. Wszyscy Szyici, Jezydzi, Hindusi, Ateiści i Politeiści mają umrzeć. Setki milinów ludzi mają w drodze czystki umrzeć.
Także umiarkowani muzułmanie, którzy przyklaskują demokracji, mają umrzeć, ponieważ w oczach IS w ten sposób stawiają prawo ludzkie nad prawem boskim. Dotyczy się to też – po skutecznym podboju – wszystkich muzułmanów o pro-demokratycznym nastawieniu żyjących w krajach zachodu.
Jedyny szansa dla niewiernych, aby zapobiec śmierci polega na dobrowolnym okazaniu skruchy i nawróceniu się na prawdziwy islam. Którego podobno reprezentuje tylko IS. I to też tylko póki ich kraje nie zostały podbite.
Żydzi i chrześcijanie mają być tolerowani jako wyznawcy religii książkowych muszą jednak płacić stały podatek ochronny w wysokości kilkuset dolarów rocznie. Muzułmanie muszą płacić zakat, wysoki dla bogatych, niski dla biednych.
Nie będę zaznaczał, ze nie zgadzam się z IS w żadnym z tych punktów. I wielokrotnie dosadnie zwracałem na to uwagę.
5) Z MOJEGO PUNKTU WIDZENIA, JEST TO 1%-OWY RUCH O SILE NUKLEARNEGO TSUNAMI
IS wygłasza nauki Islamu które odrzuca 99% z 1,6 miliarda muzułmanów na świecie. Dla mnie jako chrześcijanina, który czytał Koran wielokrotnie, jest sprawą niepojętną, co nauki IS mają wspólnego z Islamem. Z lektury Koranu poznałem Islam jako miłosierną religię. 113 z 114 Sur zaczyna się od słów „W imieniu Allaha, łaskawego i miłosiernego”. Z tego miłosierdzia w IS nic nie poczułem.
6) PRZY UŻYCIU BOMB I RAKIET NIE DA SIĘ ICH POKONAĆ
w 3 milionowym Mosulu znajduje się około 5000 bojowników IS. Kto chce ich wyeliminować przy pomocy bomb musi cały Mosul zrównać z ziemią i zabić tysiące cywili. Bombardowania na Bliskim Wschodzie działają motywująco na terrorystów. Spójrzcie na IS! Przecież to też dziecko Georga W. Busha i jego sprzecznej z prawami międzynarodowymi wojny w Iraku
TYLKO UMIARKOWANI SUNNICY ARABOWIE MOGĄ POWSTRZYMAĆ IS, NIE ZACHÓD. Tak ja już raz to uczynili w 2007. Wtedy przegonili Islamskie Państwo w Iraku (ISI), protoplastę IS. Tamtejsze ISI było znacznie słabsze od dzisiejszego IS.
Umiarkowani iraccy Sunnici postawiliby się IS tylko gdyby mieli gwarancję pełnego zaakceptowania przez irackie społeczeństwo, z którego przez amerykanów i szyitów irackich zostali wypędzeni po 2003 roku. Nie zanosi się na to jednak. Mimo wszystko jest to możliwy scenariusz aby powstrzymać IS.
Możliwe rozwiązanie jest też w Syrii. Jednak tutaj Zachód musiałby skorygować swoje nierzeczywiste wyobrażenia o sytuacji w regionie. Na sytuacji w Syrii zachód też się przejechał.
7) NA ZACHODZIE DUŻO MÓWI SIĘ O NIEBEZPIECZEŃSTWIE ZE STRONY POWRACAJĄCYCH WOJOWNIKÓW.
Ja też będę o tym mówił i nie będę tego zagrożenia wykluczał. W obrębie IS jednak osoby które wracają do swoich krajów traktowani są jako przegrani, „którzy nie sprostali życiu w IS”. Nie są zatem głównym zagrożeniem, chociaż zamachu w Brukseli dokonał człowiek który wrócił z IS. Większe zagrożenie będą stanowić sympatycy, którzy jeszcze nie wyjechali.
Nikt w Niemczech nie powinien umniejszać zagrożenia atakiem terrorystycznym, nie powinno się go jednak też wyolbrzymiać. Mimo wszystko póki co żaden Niemiec nie zginał z rąk muzułmanina. Ale wielu niemieckich muzułmanów, z rąk prawackich radykałów. Takie grupy jak Pegida stawiają fakty na głowie. Nakręcają biznes IS, które jest zainteresowane narastaniem konfliktu w Niemczech między muzułmanami i nie-muzułmanami. IS wielokrotnie to potwierdzało.
Z mojego punktu widzenia IS w tym momencie jest największym zagrożeniem dla pokoju na świecie od czasów zimnej wojny. Teraz płacimy cenę za głupotę napadu Georga W. Busha na Irak. Póki co w obliczu zagrożenia zachód nie ma żadnego planu działania