O tym jak niszczymy dzieci naszym systemem edukacji
![O tym jak niszczymy dzieci naszym systemem edukacji](https://wykop.pl/cdn/c3397993/link_ZSl6Q4eC88dVYOn6mtv082b3yP3v5j8V,w300h194.jpg)
Dziecko w szkole dostaje komunikat: nikogo tu nie interesuje, co ciebie interesuje. Bądź cicho i słuchaj, musimy gonić z programem.Dziecko się buntuje, chce jeszcze czegoś się dowiedzieć, zrozumieć-dostaje uwagi do dzienniczka i etykietkę "niegrzecznego" Większość dzieci daje się w końcu sformatować
- #
- #
- #
- #
- 192
Komentarze (192)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Już odpowiednie grupy interesów zatroszczą się o to.
Ode mnie masz plusa, bo to jest żenujące, żeby na tych lekcjach przez 10 minut zastanawiać się co mógł czuć bohater... kogo to obchodzi i do czego mi się przyda?
Ale nikogo nie dziwi, jak ludzie którzy mają ponad 20 lat, mówią "włanczać", "złoty".
Wcześniej, z własnych doświadczeń wiedziałem, że nie chcę wysyłać dziecka do byle jakiej, najbliższej miejscu zamieszkania szkoły. Z wielu względów zapamiętałem ten okres jako stratę czasu. Moi rodzice nauczyli
Mam wrażenie, że ludzie wychodzą z założenia że szkoła ma zastąpić rodziców. Za każdym razem gdy jest rozmowa na temat poziomu czytelnictwa słyszę argument, że obecne lektury szkolne nie zachęcają dzieci do czytania. Lektury wcale nie mają zachęcić dzieci
Tak, mam taki sam dylemat jak ty, bawię się z moim synem ucząc go. Niedługo pójdzie do szkoły. Tylko po co, jak już umie czytać, pisać, trochę liczyć. Pierwsza klasa będzie dla niego banalnie prosta, boję się, że nauczy się nic nie robić w szkole :-(
Troll patentowy, który nie wynalazek żarówki ukradł, a nie samemu stworzył jak mu się przypisuje i walczył z prądem przemiennym, bo nie był w stanie pojąc liczb zespolonych. Ot Steve Jobs tamtych czasów, słaby przykład.
I co z tego? On był malarzem, a nie literatem, poza
Takie wypowiedzi się pamięta do końca życia, niestety. Jak byłem w pierwszej klasie podstawówki (20 lat temu), mieliśmy podać przykłady niezwykłych zjawisk - w stylu "samolot cięższy od powietrza a lata". Zwróciłem uwagę na problem perspektywy, nie znałem oczywiście tego słowa, ale wytłumaczyłem o co mi chodzi "bliskie rzeczy wydają się większe niż dalekie". Nauczycielka po prostu odparła "eee, to takie... zwykłe".
To prawda, ale problem nie jest w tym, że oceniamy uczniów tylko w tym jak oceniamy uczniów.
No nie wiem czy symultaniczne uczenie, dajmy na to, biologii i polskiego wyszłoby na dobre.
Kolejny raz się zgodzę, obecny system to bezsensowna