Jakoś w marcu 2014 stwierdziłem, że przydały by mi się nowe spodnie. „Może by tak Lewajsy” - pomyślałem. „Pionierzy dżinsów, muszą być zajebiste”. Po tych wielu przemyśleniach, które trwały 2 sekundy, zdecydowałem, że w weekend wybiorę się do Wola Parku w Wawie i jebne se Lewajsy. Jebłem.
Niestety Lewajsy po trzech miesiącach też pomyślały że se jebną. Jebły.
No cóż, zdarza się. Wymienią przecież. 3 miesiące to bez łaski. Więc znowu wyprawa do Wola Parku i składam reklamację. Wszystko pięknie i teraz czekam 14 regulaminowych dni. Zostaje poinformowany, że reklamacja została odrzucona. „Co kurwa?!” - pomyślałem. Jeśli się coś rozsypie w ciągu 6 miesięcy od zakupu, to mamy „domniemanie wady ukrytej”. Oznacza to, że to sprzedawca powinien udowodnić, że ta wada nie istniała. Udowodnić, a nie stwierdzić jak na tym papierku.
W normalnych sklepach takie reklamacje przechodzą niemalże z automatu. Wiecie co jest najlepsze? Że na papierku powyżej nie widnieje podpis (niestety zamazany, bo nie wiem czy mogę publikować) rzeczoznawcy, a menadżera sklepu. Jakim cudem osoba w której interesie jest, żeby reklamacja NIE została uznana może podejmować decyzje o uznaniu reklamacji? Chwila wkurwienia i zaczynamy googlić. Coś trzeba zrobić, nie dam tak łatwo wydymać się na trzy stówki, nie? Więc wygogliłem, żeby opłacić rzeczoznawcę ze swojej strony i tak też zrobiłem. Ktoś polecał Panią z Bydgoszczy (dosyć istotne). Koszt? 100 zł za ekspertyzę i 20 zł na odesłanie. Wymiana kilku maili z rzeczoznawcą, zamawianie kuriera, pakowanie spodni i wysyłka. Po jakimś czasie dostaje maila, z opinią. Czarno na białym jest, że uszkodzenie nie było spowodowane złym użytkowaniem. Sukces! Przynajmniej mały. Przelewik dla rzeczoznawcy i opieczętowane dokumenty ze spodniami do mnie jadą. Papierki wyglądają tak:
Na początek opinia:
Pani rzeczoznawca dorzuca gotowy dokument oświadczenia o odstąpieniu od umowy kupna sprzedaży.
Zadowolony lecę do sklepu.
Ja: „Dobry. Mam opinię rzeczoznawcy.”
Kasjerka 1: „Proszę chwilę poczekać”
Po chwili przychodzi kasjerka nr 2 i oznajmia mi, że nie może przyjąć tych dokumentów, bo potrzebny mediator z Urzędu Praw Konsumenta. Ale możemy spisać odwołanie.
Po pierwsze primo: W Polskim prawie nie ma czegoś takiego jak odwołanie. To jest jakiś wymysł, na który sprzedawca nie musi nawet odpowiadać
Po drugie primo: Jak się miałem później dowiedzieć, nie jest potrzebny żaden mediator czy inny ktoś. Zwykłe pierdolenie, żeby zniechęcić ludzi przy dochodzeniu swoich praw. Tak BTW to wydaje mi się, że jest to wprowadzanie w błąd w celu uzyskania korzyści majątkowej, ale ja się tam nie znam.
Po trzecie primo ultimo: Jakbym napisał odwołanie, to na pewno zostało by pozytywnie rozpatrzone i miałbym 140 zł (razem z wysyłkami) w plecy za ekspertyzę.
Szybki telefon do pani rzeczoznawcy z której ekspertyzy korzystałem (jest bardzo pomocna, nawet po ekspertyzie) i dowiaduję się tego co jest w drugim primo. Co teraz? Wysyłamy papiery pocztą „ful serwis” czyli priorytet + polecony + potwierdzenie odbioru. Pakowanie, na pocztę i kolejne 7zł… Koszty rosną. Poczta-polska ma teraz amejzing ficzer i oprócz wysyłania potwierdzenia odbioru do skrzynki pocztowej, wysyła również takie potwierdzenia na maila. Nareszcie doganiają XXI wiek :)
Po 2 dniach dostaje właśnie takiego maila i okazuje się, że jednak da się bez mediatora, bo tego samego dnia dostaje telefon, że sklep chciałby się dogadać i zapraszają.
Ja: „A na jakich warunkach”
Sklep: „No wie pan, nie będziemy tak ustalać przez telefon”
Ja: „Więc proszę wysłać propozycję ugody pocztą”
Koniec rozmowy.
Nie będę przecież kolejny raz do nich dymał tylko po to, żeby mi próbowali wepchnąć spodnie i kit, że nie muszą oddawać kasy za ekspertyzę.
PROTIP: Nie ustalajcie nic na mordę. Jest to gówno warte chyba, że nagrywacie rozmowę, ale to też nie jest takie oczywiste.
Sklep ma 7 dni na odpowiedź.
I tu dochodzimy do przestrzegania przez sklep House Of Jeans terminów. Po 3 tygodniach stwierdziłem, że do nich zadzwonię. Czego się dowiedziałem? Że moją sprawą zajmuje się dział prawny. „To prawnicy nie wiedzą, że terminów się dotrzymuje?”. Nevermind. Czekam.
Nadchodzi odpowiedź:
Sukces! - prawie. Jak wynika z pisma, nie chcą mi oddać za przesyłki, czyli jestem 40zł w plecy. Tak więc staram się ciągnąć sprawę dalej. Mail do pani rzeczoznawcy.
Witam,
Otrzymałem odpowiedź w sprawie spodni w której sklep deklaruje chęć ugody, ale zaznaczając, że nie zwrócą kosztów wysyłki, argumentując to tym, że mogłem wybrać rzeczoznawcę z Warszawy. Czy jest to zasadne?
Odpowiedź:
Nie ma ustawowego przymusu powoływania rzeczoznawcy z rejonu. Art. 8.2 wnosi o zwrocie kosztów poniesionych przez kupującego. Pretensja sprzedawcy nie jest zasadna.
Trzeba więc odpowiedzieć na propozycję ugody:
W odpowiedzi na Państwa pismo z propozycją polubownego rozwiązania sprawy dotyczącej odstąpienia od umowy kupna spodni Levi’s o numerze paragonu BEW 13523575, uprzejmie informuję, że nie istnieją zapisy prawa wskazujące z czyjej ekspertyzy kupujący może skorzystać, a zwłaszcza precyzujące czy ma to być rzeczoznawca z rejonu czy nie. W związku z tym Państwa argument I niechęć do pokrycia kosztów wysyłki nie jest zasadny. Z drugiej zaś strony istnieje zapis w Ustawie o szczególnych warunkach sprzedaży który mówi „art 8.2 – […] sprzedawca ma również obowiązek zwrotu kosztów poniesionych przez kupującego, w szczególności kosztów demontażu, dostarczenia, robocizny, materiałów oraz ponownego zamontowania I uruchomienia.”. Gdyby Państwa firma respektowała prawa konsumenckie od samego początku to żadne z tych kosztów nie zostały by poniesione. Polubowne rozwiązanie sprawy nastąpi tylko i wyłącznie na warunkach opisanych w oświadczeniu odstąpienia od umowy czyli przy pełnym zwrocie kosztów. Oczekuję odpowiedzi w ciągu 5 dni od dnia dostarczenia tej wiadomości.
PROTIP 2 Zawsze wyznaczajcie konkretny czas na odpowiedź. Nie wiem dlaczego, ale dowiedziałem się, że tak trzeba.
Niestety, w tym sklepie i dumie polskiego biznesu nie respektują żadnych zasad i odpowiedzi nie otrzymałem. Postanowiłem więc napisać do Konsumenckiego Centrum E-porad i dowiedzieć się jak to jest z tymi kosztami przesyłki.
Witam,
Dnia 20.06.2014 zgłosiłem do reklamacji spodnie marki Levi’s w których pękł materiał po 3 miesiącach użytkowania. Reklamacja została odrzucona nie uwzględniając domniemania wady ukrytej. Opłaciłem rzeczoznawcę, który orzekł, że spodnie nie zostały uszkodzone z mojej winy. Wysłałem do sklepu ekspertyzę rzeczoznawcy i oświadczenie o odstąpieniu od umowy z żądaniem pokrycia wszystkich kosztów. Sklep się zgodził, ale stwierdził, że nie pokryje kosztów wysyłki do rzeczoznawcy, argumentując to tym, że mogłem wybrać rzeczoznawce z Warszawy. Nie zgodziłem się na to ponieważ według Ustawy o szczególnych warunkach sprzedaży art 8.2 sprzedawca jest zobowiązany pokryć wszystkie koszty. Wyznaczyłem 5 dni na odpowiedź. Niestety termin został już przekroczony prawie o 3 tygodnie. Jak powinienem w tej sytuacji postąpić? Wnieść sprawę do sądu ?
I odpowiedź:
Szanowny Panie.
Skoro zatem sprzedawca odrzucił reklamację, odmówił uznania odstąpienia od umowy i żądania zwrotu kosztów opinii, może Pan postąpić w następujący sposób:
Zwrócić się po bezpośrednie wsparcie prawne w sporze z przedsiębiorcą do najbliższego oddziału Federacji Konsumentów (//www.federacja-konsumentow.org.pl/63,tu-znajdziesz-pomoc.html) lub właściwego miejscowo rzecznika konsumentów (//www.konsumenci.org/pomoc-konsumencka,znajdz-pomoc,2,1.html), które to instytucje mogą wystąpić z pisemną interwencją do sprzedawcy.
(Konsumenckie Centrum E-porad nie podejmuje bezpośrednio interwencji u przedsiębiorcy lecz służy doradztwem)
Jeśli interwencja tych instytucji nie przyniesie rezultatu, należy się zastanowić nad wniesieniem sprawy na drogę sądową.
Powództwo wytacza się na formularzu "P" (można znaleźć go tu: //bip.ms.gov.pl/pl/formularze/formularze-pism-procesowych-w-postepowaniu-cywilnym/). W sporządzeniu pozwu również może pomóc Federacja Konsumenta, bądź rzecznik konsumentów.
Uprzednio może Pan udać się do Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej (adresy inspekcji dostępne są na stronie: //www.uokik.gov.pl/wazne_adresy.php#faq595 ), aby oddać tam sprawę na drogę sądowego postępowania polubownego.
Przy Wojewódzkich Inspektoratach Inspekcji Handlowych działają Stałe Polubowne Sądy Konsumenckie, które rozpatrują spory o prawa majątkowe powstałe w związku ze sprzedażą
towaru lub wykonywaniem usług konsumentom.
Warunkiem jednak rozpoznania sporu przez ten sąd jest zgoda obu jego stron – skarżącego konsumenta oraz przedsiębiorcy. Aby wszcząć postępowanie należy złożyć wniosek, który jest bezpłatny. Jednakże jeżeli podjęcie przez sąd czynności jest związane z wydatkami takimi jak np. koszty rzeczoznawcy, sąd pobiera zaliczkę od strony, która wnosi o dokonanie danej czynności.
Niezbyt kolorowo. Szczerze mówiąc już delikatnie straciłem zapał, żeby wnosić tą sprawę do rzecznika, do którego niestety trzeba się wybrać osobiście (studia + praca = mało czasu). Zaniosłem spodnie, paragon i odpowiedź do sklepu i odzyskałem większość kasy. Reasumując - mam 40 zł (plus Poczta-Polska czyli pewnie pod 60 zł) w plecy, a sprawa ciągnęła się od marca do października. Lepsze to niż prawie 400 zł w plecy i dokarmianie sklepu, który prezentuje IMO nie najlepszy (znaczy chujowy) poziom i żeruje na braku wiedzy klientów.
Na koniec w punktach co zrobić jak się nam coś posypie.
1) Składamy reklamację. Pamiętajcie, że wada musi zostać zgłoszona w ciągu 2 miesięcy od stwierdzenia wady. Dlatego uśmiechnięta pani ekspedientka zawsze o to pyta.
2) Czekamy 14 dni. Jeśli nikt nas w ciągu 14 dni nie powiadomi to decyzji sklepu to reklamacja jest z automatu uznawana. Więc się nie śpieszcie i się nie przypominajcie ;)
2a) Jeśli odpowiedź jest pozytywna to spoko.
2b) Jeśli nie to możemy pobawić się w odwołanie, ale jak mówiłem to nic nie znaczy, ale może komuś serduszko zmięknie. Nie zaszkodzi.
3) Jeśli to nic nie dało to opłacamy rzeczoznawcę. UWAGA: żeby nie być w plecy tak jak ja, to starajcie się wybrać rzeczoznawcę ze swojego miasta. Jeśli takiego nie ma, to możecie wysyłać, w końcu nie macie innego wyboru.
4) Wysyłacie papiury od rzeczoznawcy do sklepu „full serwis” (priorytet, potwierdzenie odbioru, polecony)
5) Czekacie na odpowiedź sklepu.
Jeśli coś wam się rozdupcyło w ciągu 6 miesięcy, to zazwyczaj sprawa jest wygrana (w normalnych sklepach) i nikt takich reklamacji nie odrzuca. Gorzej jest po tych 6 miesiącach, (bo wtedy wy musicie udowodnić, że wada istniała) ale to nie oznacza, że sprawa jest przegrana. Mamy przepis (w całej UE), że sklep musi zapewnić, że towar jest zgodny z umową i w ciągu 2 lat jest to niezależne od gwarancji.
Powodzenia!
Mam nadzieję, że ten wpis komuś pomoże. Pamiętajcie, walczcie o swoje. W naszym pięknym kraju próbują nas wydymać ze wszystkich stron i niestety większość z nas na to pozwala. Dlatego będą próbowali nas dymać jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że w komentarzach wypowie się ktoś bardziej ogarnięty ode mnie i coś doda (lub ujmie) do tematu.
PS: House of Jeans teraz chyba zmienia branding na Be Jeans. Bądźcie ostrożni ;)
//wolapark.pl/levis-lee-wrangler/
Pozdrawiam
Wujek Kondziu
Strona rzeczoznawcy z którego korzystałem:
//wegner-rzeczoznawca.pl/
Komentarze (328)
najlepsze
Zanim wyleczyłem się z markowych butów, miałem kupione kilka par Reeboków, sklepowa oficjalna dystrybucja, ze względu na najbardziej dyskretną formę, nie lubię loga producenta na pół buta.
Wszystkie to sportowe półbuty.
W sumie było tego chyba z 4 pary moje + brata 3 pary.
Użytkowanie normalne, czyli żadne ekstremalne traktowanie.
W każdej parze pojawił się ten sam problem, wytarły się dziury na pięcie od wewnątrz. W zasadzie każde z tych
"40/32" to ja się nie dziwię, że rozwaliły mu się na dupie, bo pewnie po tych 3 miesiącach przytył do 42 a spodnie były na 40
Poza tym znalezisko napisane bardzo irytującym językiem ("jebne se Lewajsy", etc) widać, że chciałeś być super-cool-trendi, ale wyszło groteskowo.
@konrado0905
Komentarz usunięty przez moderatora