PRZYWIĄZANIE – SZCZĘŚCIE CZY KOSZMAR?
Dziś drodzy Państwo napiszę o pewnej idei – idei człowieka przebudzonego. To o czym piszę już od kilku lat, jest dla mnie bardzo proste, ale wyłącznie na poziomie logicznym. Jeżeli chodzi o sferę emocjonalną, jestem duchowym żebrakiem i pewnie wielu z was jest na tej ścieżce o wiele wyżej ode mnie. Co tu dużo gadać... po obserwacji własnych emocji, lęków i zachowań w ostatnim czasie stwierdzam, że jestem w czarnej du.....
O Zależności
„Być od kogoś zależnym psychicznie, być od kogoś zależnym emocjonalnie - co to ze sobą niesie? Oznacza to, że moje szczęście zależne jest od innej istoty ludzkiej.
Pomyślcie o tym. Jeśli tak jest, to następnie, bez względu na to czy sobie uświadamiacie to, czy nie, żądacie od innych, by jakoś przyczynili się do waszego szczęścia. A wówczas pojawia się następny krok: strach. Strach przed utratą, strach przed alienacją, strach przed odrzuceniem i wzajemna kontrola. Miłość doskonała wyklucza lęk. Tam, gdzie jest miłość, nie ma miejsca na żądania, na oczekiwania, nie ma zależności.
Nie żądam, abyś uczynił mnie szczęśliwym; moje szczęście nie jest zależne od ciebie. Jeśli mnie opuścisz, nie będę rozczulał się nad sobą, twoje towarzystwo sprawia mi wielką radość, ale nie mogę zatrzymywać cię kurczowo dla siebie. Cieszę się bez potrzeby zawłaszczania tego, co sprawia mi radość. To, co naprawdę mnie cieszy, to nie ty; to coś większego niż ty i ja. To coś - jak odkryłem - jest podobne do symfonii, jest osobliwym rodzajem orkiestry grającej jakąś melodię w twojej obecności, ale kiedy odejdziesz, orkiestra grać nie przestanie. Gdy spotkam kogoś innego, gra ona inną melodię, równie zachwycającą. A kiedy jestem sam, orkiestra gra nadal. Jej repertuar jest olbrzymi, nigdy grać nie przestaje.
I tego właśnie dotyczy przebudzenie. Z tego też powodu jesteśmy zahipnotyzowani, odmóżdżeni, śpimy. To straszne pytanie, ale czy możesz twierdzić, że mnie kochasz, jeśli jesteś do mnie przyklejony i nie pozwalasz mi odejść? Jeśli nie pozwalasz mi być sobą? Czy możesz twierdzić, że mnie kochasz, jeśli to ty potrzebujesz mnie psychicznie i emocjonalnie, by być szczęśliwym? Ta iluzja pryska jak bańka mydlana w obliczu uniwersalnej nauki wszelkich Świętych Ksiąg, wszystkich religii, wszelkiej mistyki. Jak mogło do tego dojść, że przez tyle lat nam to umykało? - pytam siebie wciąż na nowo. Jak to się stało, że tego nie dostrzegałem?” [fragment z „Przebudzenia” - A. De Mello]
Co o tym sądzisz? Jesteś w stanie zastosować w swoim życiu to o czym pisze ten hinduski Jezuita?
MIŁOŚĆ NIGDY NIE USTAJE
Wyobraź sobie taką sytuację. Jesteś z kimś w związku, zaczyna zależeć ci na tej osobie, czyli w najzwyklejszy sposób uzależniasz się od niej – tak to niestety uczciwie trzeba nazwać – i nagle ta osoba poznaje kogoś lepszego od ciebie i zostawia cię. Potrafisz bez bólu pozwolić jej odejść? Ba! Potrafisz cieszyć się jej szczęściem? Przecież ją kochasz, prawda? Jeśli kogoś kochamy, to chcemy dla tego kogoś jak najlepiej, zgadza się? Jeżeli ona stwierdziła, że z kimś innym będzie jej lepiej, to dlaczego tak trudno nam to zaakceptować? Dlaczego płaczesz? Kogo właściwie opłakujesz? Ją czy raczej płaczesz nad sobą, że nie będziesz już miał tego co było? Potrafisz powiedzieć: „Jeśli mnie opuścisz, nie będę rozczulał się nad sobą, twoje towarzystwo sprawia mi wielką radość, ale nie mogę zatrzymywać cię kurczowo dla siebie” Potrafisz? Wszystkich oszukasz, ale siebie nie oszukasz nigdy! Nie stłumisz swoich rzeczywistych odczuć po odejściu bliskiej osoby, nie zaprzeczysz im. Te odczucia odpowiedzą ci co to w rzeczywistości było – miłość czy zwykłe, kurczowe uzależnienie od drugiej osoby.
Niektóre wycinki i niebezpieczeństwa „miłości”
STRATA – BYŁO SZCZĘŚCIE, A JEST KOSZMAR
Jakiś czas temu czytałem pewien artykuł o mężczyźnie, któremu umarła żona i mężczyzna ten przez 20 lat po jej śmierci, codziennie przychodził na jej grób ze świeżymi kwiatami. Było mnóstwo komentarzy, że to prawdziwa miłość, że takiej się już nie spotyka i tak dalej. Ja nie wiem czy to była miłość, wiem natomiast, że na pewno było to głębokie przywiązanie tych dwojga ludzi. Mogą sobie tutaj mówić różni fachowcy (przeważnie w spódniczkach) i wydawać sądy na temat tej „miłości”. Sprawa jednak wyglądała tak, i to nie ulega wątpliwości, że facet przez 20 lat żył wspomnieniem i ciągłą tęsknotą, cierpiał. To za pewne wielka tragedia dla tego człowieka, ale ta zmarła kobieta zabrała mu wszystko co mógłby jeszcze w życiu osiągnąć – uśmierciła go za życia, a właściwie to ten facet sam to zrobił nie pozwalając jej odejść. Czy o to chodzi w miłości, w ogóle w życiu, by w jednym momencie stać się żebrakiem, niezdatnym do cieszenia się życiem autsajderem i czekać na śmierć? Czy o to chodzi, by zewnętrzne zdarzenia; rozwód, zdrada, śmierć partnera powaliły cię ogromnym ciosem na ziemię?
MIŁOŚĆ NIE ZAZDROŚCI – JEDEN Z WIELU PRZYPADKÓW
Piszę to z pewną obawą, ale co tam. Trzeba mówić otwarcie o swoich odczuciach. Trzeba wejść z nimi w kontakt, nie uciekać od nich, stawić im czoła i próbować zrozumieć.
Potrafisz bez zazdrości być ze swoim partnerem? Potrafisz spokojnie patrzeć jak inni faceci pożądliwie spoglądają na twoją kobietę? Czy nie ogarnia cię szał na myśl, że jakiś cwaniaczek z przeszłości proponuje twojej kobiecie ponowną „herbatkę”? I wiesz doskonale o jaką „herbatkę” chodzi. I mimo że wiesz, że odmówiła, to myśli rozsadzają ci głowę, zwłaszcza, że trochę ją już poznałeś; trochę wiesz o jej przeszłości, trochę poobserwowałeś. Co nieco wiesz jak zachowuje się w towarzystwie mężczyzn, a oni jakimiś dziwnym trafem ciągle się kręcą koło niej; uśmiechają się, zaczepiają itd. Jej zresztą chyba się to podoba, bo której kobiecie nie podoba się, że może przejrzeć się w oczach innych mężczyzn i potwierdzić swoją atrakcyjność? Oby na potwierdzeniu się skończyło – myślisz i taką masz nadzieję.
Są ludzie, którzy ucinają flirty szybko, są też tacy, którzy je lubią i m.in. budują na nich swoją samoocenę, pozwalają więc na adorację. Inni idą krok dalej – trochę alkoholu, miła atmosfera i nagle dochodzi do „niewinnego” pocałunku, aż w końcu lądują w łóżku. Do której grupy ona należy? – zadajesz sobie pytanie.
Ostatnio byłem na filmie „Nimfomanka”. Była tam bardzo ciekawa scena, która daje do myślenia. Otóż, nimfomanka opowiadała o 3 mężczyznach; każdy z nich miał coś czego potrzebowała. Pierwszy był czuły i delikatny, dbał o nią podczas zbliżenia. Drugi to był samiec alfa, łobuz, który brał ją jak chciał. Trzeci już nie pamiętam co, nieważne... w każdym razie dla mnie ta scena symbolizowała wielorakość natury i wielorakość potrzeb kobiety/mężczyzny, wielorakość natury człowieka z której często nie zdajemy sobie sprawy. U jednej kobiety ta zwierzęcość i chęć na samca alfa jest utajona i być może nigdy nie ujrzy światła dziennego, u drugiej pozostaje tylko w sferze marzeń, a odważne kobiety jak nimfomanka realizują swoje potrzeby na stole u wysportowanego samca z pracy, podczas gdy troskliwy i dbający mąż bawi się z dziećmi w wesołym miasteczku. Mało znamy takich sytuacji z życia?
Więc kim ona jest? Jaka jest jej natura? Poznając ludzi coraz bardziej, poznając siebie, zaczynasz się nad tym wszystkim zastanawiać. Pojawia się opór co do własnej natury – nie tego nas uczyli, gdy wciskali nam do głowy piękne idee. Mając taką wiedzę o naturze ludzkiej, pojawiają się obawy, zgadza się?
Czy to nie jest wykańczające? I mimo, że wiesz o tych myślach, że cię rujnują, to one i tak raz po raz się pojawiają. Jak nad tym zapanować? To nie jest zdrowe! Jesteś niewolnikiem sytuacji, którą sam tworzysz we własnym umyśle. To ty ją tworzysz i to cię zabija. To jest Twój problem, nie jej! Pozwól by ona swoje problemy rozwiązywała sama. To ona wie doskonale jaka jest jej relacja z innymi ludźmi i jaka relacja łączy ją z tobą. Tym się nie martw, to jest jej sprawa; ona odpowie za swoje czyny, ty za swoje. Musisz zadbać o siebie, byś ty był w porządku wobec niej, a przede wszystkim względem siebie! Tyle możesz zrobić, nic więcej. Z taką miłością możesz wyjść, mimo że to czasem bardzo trudne. Twoja zaborczość, kontrola tylko pogorszy sprawę. Łatwo powiedzieć, gorzej z wykonaniem, prawda?
Podobne scenariusze dotyczą wielu mężczyzn (ale i kobiet), którzy są ciut za mocno zazdrośni. To jest koszmar związku, koszmar zależności, lęk przed utratą przyjemności, którą daje ta kobieta/mężczyzna. To nie ma nic wspólnego z miłością! To zwykła zależność! Wynikająca bardzo często z niedowartościowania własnej osoby – szukamy potwierdzenia swojej wartości w oczach innych.
OD MIŁOŚCI DO NIENAWIŚCI
W jednej chwili obiekt twojej „miłości” może stać się obiektem twojej nienawiści. Czasem można usłyszeć coś takiego: „zabił z miłości”. Pomyślmy o tym chwilę. Czy można zabić z miłości? Przecież to nielogiczne! Jak można kogoś znienawidzić kochając go wcześniej? Nie można, bo miłości tam nie było nigdy. Była zależność i ciągła obawa, że nasze oczekiwania nie zostaną spełnione.
Każdy człowiek chodząc po światowym hipermarkecie, nosi ze sobą pewną „listę zakupów”; ma jakieś oczekiwania co do osób i zdarzeń. Dlatego też zawiązujemy poważniejsze znajomości z osobami o podobnych zainteresowaniach, upodobaniach itd. (Wszyscy tak robią, bo chcemy przede wszystkim spełniać własne potrzeby.) Jednak w wielu sytuacjach związki to kwestia przypadku i gdy na pobojowisku zapach waginy opada oraz poznając się bliżej, okazuje się, że człowiek, którego znaliśmy jest zupełnie inny i czego innego chce od życia niż my. Mamy do niego pretensje, obwiniamy, że zmarnował nam czas. W jednej chwili nienawidzimy go, bo stał się przyczyną naszego nieszczęścia – nie był taki jakbyśmy chcieli.
CZEGO W ISTOCIE DOTYCZY MIŁOŚĆ?
Jeśli uważnie wczytasz się w słowa De Mello, to można dojść tylko do jednego wniosku, który można wyrazić w dwóch słowach – rozwój osobisty. Wszystko jest wyłącznie w twoich rękach, cała ta doskonała miłość jest zależna tylko i wyłącznie od ciebie, od nikogo innego! Stoicy powiadają, że cała wolność człowieka, to wewnętrzny stosunek, do zewnętrznych zdarzeń. To jakie będzie twoje nastawienie do tych czasem bardzo trudnych zdarzeń, zależy tylko od ciebie. Możesz żyć nienawiścią, poczuciem winy lub krzywdy albo tęsknić całe życie jak ten mężczyzna, któremu umarła żona. Możesz również życzyć szczęścia najgorszemu wrogowi, czy mężczyźnie, który odebrał ci żonę. To oczywiście trudne, ale bez takiego podejścia jesteś tylko żebrakiem zależnym od działań innych; to oni cię kontrolują, jesteś ich niewolnikiem. Naciskają guziki: zielony – czujesz się dobrze, czerwony – źle. Musisz to zrozumieć i uwolnić się od tego.
Nie ma czegoś takiego jak miłość kobiety i mężczyzny. To proste. Skoro człowiek całe życie szuka miłości, szczęścia, czy jak to inaczej nazwiecie, to nie może to zależeć od nikogo innego jak tylko od ciebie. Miłość można w sobie mieć i emanować nią na wszystko z czym wchodzimy w kontakt; żonę, męża, pieska, urwisa, którego konsekwentnie karzemy. Między kobietą, a mężczyzną jest tylko zależność, a orkiestra gra zupełnie gdzie indziej. Orkiestra może wejść z uwerturą tylko w tobie.
Gdy sobie o tym piszę, czuję wspaniałą ulgę i spokój. Mogę odpocząć od tych okropnych myśli, które mnie czasem nachodzą. Bardzo często wracam do „Przebudzenia” - De Mello. To książka, którą przeczytałem już kilka razy i lubię do niej wracać.
SAMOTNOŚĆ
Ludzie sędziwi wiekiem (zdarzało mi się to już słyszeć niejednokrotnie) mówią: „człowiek tak naprawdę jest samotny przez całe życie”. I moi drodzy możecie się z tym nie zgadzać, ale dla mnie to już nawet nie jest kwestia wiary, a wiedzy, która dociera do mnie w różnych momentach życia. Tą samotność trzeba zaakceptować, pogodzić się z nią. Nie licz na to, że ktoś cię uszczęśliwi. Z kimś może być mniej lub bardziej fajnie, ale na szczęście musisz zapracować sam. Jak? Nie wiem.
Życzę wszystkim moim czytelnikom odnalezienia szczęścia, aby nikt nie miała takiej mocy nad wami, by was zranić. :)
Słynny Filozof – Facebook
Komentarze (20)
najlepsze