CZŁOWIEK, WĄŻ I MUCHA CZ. 2
„Prawdopodobieństwo, że się obudzisz, jest wprost proporcjonalne do tego, ile prawdy jesteś w stanie znieść nie ratując się ucieczką. Jak wiele jesteś w stanie przyjąć? Jak wiele z tego, co było ci tak bliskie, potrafisz zakwestionować nie szukając ratunku w ucieczce? Na ile jesteś gotów do myślenia o nieznanym? Pierwszą reakcją będzie strach. Nie idzie o to, że boimy się nieznanego. Nie możesz bać się czegoś, czego nie znasz. Nikt nie boi się nieznanego. To, czego się obawiamy, to utrata znanego. Tego właśnie się obawiasz.
(....) wszystko co robimy, jest skażone egoizmem. Nie brzmi to mile dla ucha. Ale zastanówmy się nad tym stwierdzeniem przez chwilę, wejdźmy głębiej w jego sens. Jeśli wszystko, co robisz, ma swe źródło w interesowności - oświeconej czy też nie - co dzieje się z działaniami na rzecz innych, z twoimi dobrymi uczynkami? Co się z nimi dzieje? Oto małe ćwiczenie. Pomyśl o wszystkich dobrych uczynkach, jakie spełniłeś, albo o kilku z nich (bo masz na to zaledwie kilka sekund). Teraz przyjmij, że wszystkie one w istocie swojej były interesowne, bez względu na to, czy o tym wiedziałeś czy nie. Co dzieje się z twoją dumą? Co dzieje się z twoją próżnością? Co dzieje się z twoim dobrym samopoczuciem, którego dostarczałeś sobie wtedy, gdy robiłeś coś, co - jak sądziłeś - było takie miłosierne? Stają się dość płaskie, prawda? Co się dzieje z twoim patrzeniem z góry na sąsiada, który wydawał ci się taki egoistyczny. Tak jest, wszystko już się zmienia. "No dobrze - mówisz - mój sąsiad miał bardziej pospolite upodobania niż ja."
Wierz mi, że w tym momencie jesteś bardziej niebezpieczny niż on. Jezus Chrystus miał - jak się zdaje - znacznie mniej kłopotów z takimi osobami, jak twój sąsiad, niż z takimi, jak ty. O wiele więcej kłopotów przysparzali mu dopiero ludzie, którzy byli prawdziwie przekonani, że są dobrzy. Pozostali nie byli groźni, ci którzy byli otwarcie egoistyczni i wiedzieli o tym. Czy rozumiesz, jakie to wyzwolenie? Hej, obudź się! To wyzwolenie. Jest cudownie! Czy czujesz się przygnębiony? Być może tak. Czy nie jest wspaniale zdać sobie sprawę z tego, że nie jesteś lepszy od reszty świata? Czy to nie cudowne? Jesteś rozczarowany? Spójrz, co odkryliśmy! Co stało się z twoją próżnością? Chciałeś pozwolić sobie na miłe uczucie, że jesteś lepszy niż inni. Tymczasem mogliśmy tu zobaczyć fałsz takiego przekonania.” [A. De Mello – Przebudzenie]
Ten wspaniały fragment z „Przebudzenia” pokazuje jak bardzo jesteśmy przywiązani do pewnych schematów; w tym myślowego. Ktoś, kto czyta moje bazgroły dłużej, wie o co się rozchodzi, a ktoś kto krócej, polecam „Przebudzenie” - tą książkę trzeba po prostu mieć i czytać ją. Ja przeczytałem ją już kilka razy i za każdym razem zwracam uwagę na inne fragmenty. De Mello jest kompletnie nie do pojęcia dla ludzi, którzy wierzą w swoją „szlachetność”. Przypomnę zatem jeszcze raz: wszystko co robisz, ROBISZ W SWOIM WŁASNYM INTERESIE! WSZYSTKO! Problem polega tylko na tym, czy przy okazji nie krzywdzisz siebie lub innych. Złodziej krzywdzi innych kradnąc – ta interesowność jest widoczna gołym okiem. Gdy wykonujesz jakiś dobry uczynek dla kogoś, robisz to również przede wszystkim dla siebie; odczuwasz przecież dobre samopoczucie po wykonaniu dobrego uczynku, zgadza się? Jeśli robisz to naturalnie, cieszysz się, że pomogłeś komuś, to wtedy wszystko jest ok – to tzw. dobry egoizm; robisz coś co sprawia Ci przyjemność, realizujesz się, a PRZY OKAZJI pomagasz innym. Natomiast jeśli robisz to przeciwko sobie – nie masz najmniejszej ochoty, lub po prostu nie możesz komuś pomóc, a mimo to robisz to w obawie o „utratę czegoś”, wtedy krzywdzisz siebie i to nie jest ok. np. wracasz do domu, zaplanowałeś sobie jakąś pracę, a Twój kolega prosi Cię żebyś mu pomógł właśnie teraz. Wiesz, że musisz w domu zrobić coś ważnego, ale bojąc się o utratę relacji z kolegą, idziesz mu pomóc „swoim kosztem”. Po wszystkim czujesz się źle i jesteś wściekły na kumpla albo na siebie – zrobiłeś coś przeciwko sobie, skrzywdziłeś się, a swą złość skierowałeś na kolegę, jednak ona jest w Tobie. On w ogóle o tym nie myśli, cieszy się, że mu pomogłeś, a Ty jesteś wściekły, bo zawaliłeś ważną dla siebie rzecz. Manipulanci bardzo łatwo wyczuwają takie osoby i mówią: „nie pomożesz mi?, jesteś egoistą!” Wytwarza w Tobie negatywne uczucie byś zrobił to co chce, więc kto tu jest egoistą?
Ok, ale zostawmy już De Mello, bo to są proste sprawy, chciałem tylko pokazać taką prostą redukcję naszego „racjonalnego” myślenia.
KARTEZJUSZ I JEGO DUCH W MASZYNIE
Kartezjusz wymyślił sobie – badając problem świadomości – że może być jakiś duszek, który steruje ciałem i umysłem. Duch ten mógł zrobić nam np. takiego psikusa, że wprowadził jakąś błędną daną w nasz „system myślenia”, co powoduje, że postrzeganie i rozumienia przez nas świata może być iluzją. Jednak Kartezjusz, który poszukiwał jakiejś niewątpliwie pewnej wiedzy, doszedł do takiego wniosku: skoro myślę, a moje myślenie jest albo prawidłowe, albo nieprawidłowe (za sprawą psotnika duszka) to jedno jest pewne: JESTEM, ISTNIEJĘ, bo nawet jeśli myślę błędnie, to sam fakt myślenia jest dowodem na to, że istnieję – Cogito ergo sum. Więc jedyną pewną rzeczą jaką jesteśmy w stanie stwierdzić na pewno, jest to, że istniejemy; Ja Słynny Filozof myślę, więc jestem. Czy z czymś się nie zgadzasz? Czy wszystko jest ok? No to idźmy dalej – ach jak Ja kocham tych „oszołomów”, którym się nie chce normalnie pracować w kopalni, tylko wymyślają głupoty ;) Jakiś czas po tym co wymyślił Kartezjusz, pojawił się kolejny oszołom – niejaki Pan Desire, arcybiskup i kardynał i zauważył on (i jeszcze kilku innych) prosty błąd logiczny jaki popełnił Kartezjusz. Jest to bardzo popularny błąd, jaki popełniali filozofowie – szczególnie chrześcijańscy (np. św. Augustyn popełnił ten błąd opisując Boga, a Ja na swój prywatny sposób wskazałem ten błąd w długim i nudnym tekście: „Słynny Filozof c/a Św. Augustyn” link jest w komentarzu jak ktoś ma ochotę :) Ten banalny błąd, to błąd, który w logice nazywa się : IGNORAWANIE KONSEKWENCJI WŁASNEGO ZAŁOŻENIA/DOWODU. Skoro Kartezjusz założył, że jego myślenie może być błędne, to wniosek – jaki by on nie był – gdy akurat rozpatrujemy to błędne myślenie, JEST RÓWNIEŻ BŁĘDNY! Wniosek jakim jest: „myślę więc jestem” jest zatem błędny. Wniosek jest prawdziwy tylko w wypadku, gdy duszek nie psoci.
ZA CHWILĘ ZWARIUJĘ!
Nasz wspaniały doktorek, który ma z nami zajęcia z epistemologii powiedział coś, co mnie na chwilę uspokoiło: „zanegowanie wszystkiego może spowodować, że człowiek po prostu zwariuje”. Jest to optymistyczny akcent, który specjalnie dedykuję Robertowi. Wynika z tego, że jakieś pierwsze założenie, na podstawie którego wnioskujemy, musi być zatem przyjęty na WIARĘ :). Po prostu. I tutaj po raz kolejny w swojej karierze filozoficznej zmieniam zdanie; jeśli wiara istnieje i w ogóle jest takie słowo, to znaczy, że ma ono do odegrania jakąś istotna rolę – należy tylko umieć wyważyć między wiedzą, a wiarą. Musimy wierzyć, że jest ok, a duszek (jeśli istnieje) jest naszym przyjacielem i nam pomaga, a nie psoci.
BŁĄD 1 I OSTATNI
Zanegowanie czegoś wcale nie oznacza, że jest to złe. To po prostu chłodna ocena. Nie oznacza to, że mam się czuć źle. To błąd, który często popełniamy kierując się wyłącznie emocjami. O co chodzi? „Prawdopodobieństwo, że się obudzisz, jest wprost proporcjonalne do tego, ile prawdy jesteś w stanie znieść nie ratując się ucieczką. Jak wiele jesteś w stanie przyjąć?” Bardzo często, gdy ktoś nam zwraca uwagę i mówi nam, że robimy coś źle, odbieramy to osobiście jako atak! Ja sam często tak robię, ale zauważam też, że już nie czuję takiej ujmy na dumie jak nawet dziecko w szkole zwraca mi na coś uwagę, w czym niby ono jest gorsze ode mnie? Przecież sami jako dorośli go tego nauczyliśmy, to pokazuje nam skalę naszej hipokryzji – to boli, zgadza się? Boli nas jak chcielibyśmy być szlachetni, ale się nam nie udaje, a na dodatek ktoś nam to wytyka – dziecko! Przechodzimy wtedy do kontry i szukamy haka na tą osobę, która zwróciła nam uwagę, walczymy z nią. A wystarczy powiedzieć sobie: „no rzeczywiście zrobiłem tak”. Czyż nie jest to wspaniałe, przyznać się do błędu? ;) Akceptacja stanu rzeczy.
Słynny Filozof Facebook