Niewidomy wejdzie z psem do urzędu
Prawo wejścia do każdego publicznego budynku np. do urzędu, restauracji czy teatru mają od dziś niewidomi korzystający z pomocy psów przewodników. Wreszcie! Brakowało uregulowania tej kwestii w naszym prawie. Myślę że warto wykopać, żeby uświadomić ludziom jakie uprawnienia mają osoby korzystające z psów przewodników/asystentów.
Kruk z- #
- #
- #
- #
- #
- 57
Komentarze (57)
najlepsze
Co do praktyki atakowania psów przez psy (dużych przez małe i odwrotnie) - tak się dzieje przez ludzi. Neurotycznych i nieodpowiedzialnych właścicieli. Pancia która boi się, żeby jej jork nie rzucił się na pitbula zwykle krzyczy i wymach%$e rękami na widok większego psa. Szarpie jorka za smycz. Gwałtowna i histeryczna reakcja przenosi się na małego psa, to raz. Dwa - ten większy i groźniejszy może odczytać to jako próbę ataku. Za każdym razem widzę ten schemat. Na swoim osiedlu mam psy duże i małe. Jest sporo "psiokotków", 1 pitbull, rotweiler, owczarki i inne. I małe i duże są przyjaźnie nastawione, jeśli tylko ich właściciele są w miarę normalni. Jak tylko widzę dziwne zachowanie człowieka - właściela, od razu widzę to samo dziwne, często groźne zachowanie psa. Reguła - pies trzymany krótko i nigdy nie spuszczany ze smyczy, szarpany - taki się rzuca, warczy i szczeka. Nie każdy, ale widzę to często. Psy prowadzane luzem za to - spokojne, ciche, ignorujące otoczenie.
Dalej, jeśli traktujesz psa w kategoriach broni, to nie poradzę. Pies nie jest bronią. Może nią się stać w wyniku odpowiedniego szkolenia, lub chorego traktowania. Z resztą - wszystko może być bronią, nawet ser.
Nie
Zgadzam się, że za psa odpowiada właściciel i mądry właściciel to 99% sukcesu w tej sytuacji. Ludzie którzy mnie znają wiedzą, że jestem również za "powszechnym" dostępem do broni palnej i na tej samej zasadzie można by traktować psy. Psy jako broń rozpatruję zupełnie potencjalnie i również w celu ukazania jak wiele zależy od samego właściciela.
I zgadzam się że są ludzie i "ludzie" Ci drudzy od razu wyskakują z mordą ale to jest kwestia ludzi a nie ich podejścia do samych psów. Takiemu przeważnie przeszkadza wszystko, od ćwierkających ptaków na psach właśnie kończąc. Nie raz zdarzyło mi się, że sam się mocniej odezwałem do właściciela psa, ale tylko w wypadku gdy ten pies wyraźnie do mnie doskakiwał a właściciel albo nie robił nic albo beztrosko mówił "reksio do nogi" a pies dalej swoje. Przeważnie to było w przypadku psów niewielkich na szczęście. I tutaj również to przecież zależy od właściciela, dlatego to właściciel powinien mieć świadomość kary i dlatego rozwiązaniem może byłoby duuże zaostrzenie kar za szkody wyrządzone przez psy a zdjęcie niektórych ograniczeń, np. kagańców itp. Ale niestety w obecnej sytuacji, odpowiedzialność za psa jest znikoma, żeby nie powiedzieć żadna :/
Jest
Zainteresowanym (i nie tylko) polecam.
Co do "wrodzonego honoru psów" - no nie przesadzajmy, nic takiego tutaj nawet nie mam na myśli, ALE. Świat psów, podobnie jak innych zwierząt rządzi się pewnymi regułami. Pies jest drapieżnikiem stadnym. W stadzie do regularnych walk dochodzi z 2 powodów: ustalania pozycji osobników w stadzie (współzawodnictwo o status alfa), w przypadku niedoboru pożywienia - drapieżniki walczą o zdobycz. Jeśli chodzi o kwestie godowe, to praktycznie nasz powód nr 1 - czyli walka o pozycję w stadzie. Osobniki małe i słabe nie atakują dużych i silnych, nie mają szans na dominację - dlatego tego nie robią. Duże i silne też nie mają powodu atakować małych i słabych - nie mają żadnego powodu, ich pozycja nie jest zagrożona.
Szukając w źródłach popularnonaukowych znajdziesz, że naturalnie udomowiony pies nadal posiada w niewielkim stopniu zmieniony zestaw zachowań swoich żyjących w watahach przodków. Zachowania te mogą zostać patologicznie zmienione w wyniku działań ludzi, takich jak izolacja psa (uniemożliwienie mu kontaktu z innymi psami i/lub ludźmi), przeniesienie zachowań neurotycznych właściela (histeryczny, skłonny do wybuchu właściciel często może mieć niebezpiecznego, nieobliczalnego psa).
Odpowiadając
Daję przykład skrajnie prosty i przejaskrawiony aby ukazać to, że aby rozstrzygnąć kto częściej powoduje wypadki trzeba to wyrazić w postaci procentów populacji a nie samej częstotliwości, jak to próbujesz zrobić. Nie mówię teraz o żadnych statystykach (bo żadnych nie podałeś a jedynie Twierdzisz że takie istnieją) tylko o Twoim dowodzie na podstawie nagłówków prasowych.
Jeśli się mylę, podaj konkretne dane.
Nie
Komentarz usunięty przez moderatora