Piszę aby ostrzec Was (i Wasze babcie:) przed nową metodą okradania starszych ludzi, w stylu znanego sposobu "na wnuczka".
Niedawno skur***ny próbowały tak obrobić moją babcię.
TL;DR: Dzwonią do starszych ludzi i odgrywają scenkę udając na przemian członka rodziny i policję, mówiąc że córka/syn/wnuk zabili człowieka w wypadku i tylko kaucja może ich uratować.
W skrócie wyglądało to tak -
Do mojej babci zadzwoniła z zastrzeżonego numeru kobieta zaczynając rozmowę od "co tam słychać mamo?". Wg. babci głos był niewyraźny i "zapłakany".
Kobieta udająca jej córkę wychlipała że " nie jest wesoło", że miała wypadek i zginął człowiek, jest w areszcie, ale nie może więcej mówić i przekaże słuchawkę policji. "Policjant" powiedział, że córka jest w areszcie, zabiła człowieka i trzeba jak najszybciej wpłacić kaucję bo trafi do więzienia (srogie prawo).
Od tego momentu zaczęło się zastraszanie i presja, babcia nie pamięta wielu szczegółów - nie pozwalali jej się rozłączyć, gdy traciła zasięg dzwonili od razu ponownie. Byli z nią stale na łączu, śledzili każdy krok, kierując do banku po pieniądze. Instruowali ją także, żeby wzięła ze sobą "ścinki emerytury" to jej dadzą szybki kredyt.
Babcia ze strachu nie myślała logicznie (nie zadzwoniła do nikogo z rodziny, ani nawet do swojej córki - no ale w końcu "policjant" zabronił, a u części pokolenia PRL wciąż funkcjonuje strach przed instytucjami) i pojechała prosto do banku.
W banku wypłacili jej pieniądze (nie trafiła na nikogo ogarniętego, powinni moim zdaniem szkolić pracowników banków jak zachować sie gdy wpada zapłakana babcia i chce jak najszybciej wypłacić wszystko co ma).
Jechała więc z kasą na spotkanie ze złodziejami, którzy mieli czekać pod kościołem (tu mnie rozwalil szczegół, dopytujac się o miejsce spotkania pytali "pod jakim wezwaniem kościół?";))
Gdy czekała na przystanku na autobus (a śmiecie bardzo namawiali ją by szła piechotą między blokami) coś ją w końcu tknęło (cytując "pomyslałam - a pierdol się pan dzwonie do córki") i zadzwoniła do mojej matki z którą było wszystko w porządku.
Od momentu zerwania przez nią połączenia już nikt się nie odezwał - pewnie przestraszyli się potencjalnej wtopy.
I tyle, a więc happy end - kasa wróciła do banku.
Żałuje, że nie było mnie w pobliżu, chętnie był zastawił na tych ***** zasadzkę i połamał obie łapki. Niestety nie widze możliwości ich złapania.
Na koniec dodam, że moja babcia nie jest niedołężną starowinką. Całkiem dobrze ogarnia a o metodzie "na wnuczka" czytała nie raz. Mimo to, w obliczu ciągłej presji, udawanego głosu córki kompletnie straciła rozum i prawie oddała życiowe oszczędności,a gdyby nic nie miała to mogła by jeszcze zostać z "chwilówkowym" kredytem z odsetkami 1000%. Ostrzeżcie swoje babcie, akcja działa się na Warszawskim Ursynowie.
Komentarze (105)
najlepsze
Inna sprawa jak ktoś jest upośledzony... ma demencję, albo coś - wtedy natomiast osoba taka