Pulp Fiction sprawia wrażenie, filmu z którego nic nie wycięto. Oprócz jednej sceny z Joe Monsterem. Za każdym razem gdy oglądałem tę scenę, miałem wrażenie, że czegoś brakuję. Miałem ochotę zobaczyć właściciela "dyspozytorni" i bliżej poznać jego córkę przy której Wolf szybko zmiękł!
@radm: np. ta historyjka z pomocą na stacji. Jakoś słabo się wiązała z podrapaniem auta. To raczej była dygresja. Szkoda trochę sceny w Monster's Joe, bo była niezła, rozwijała postać Wilka :)
Moja ulubiona scena z filmu to ta w której Willis jedzie samochodem i podśpiewuje piosenkę z radia "Flowers on the Wall".. jak bym widział w tym filmie mojego chrzestnego.. no i spotyka Marcelusa na pasach, a następnie rozpoczyna się ta cała sekwencja z Zedem. Mistrzostwo.
Komentarze (31)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora