Przesłanie jest płytkie, jeśli chcesz się poczuć mądrze i ponad systemem, to spłaszczaj zagadnienia i kręć teledyski. Taka Januszowa mądrość, która kończy się na robocie w fabryce azbestu.
A ja przekornie powiem, że młody samą prawdę mówi.
WHY I HATE SCHOOL BUT LOVE EDUCATION - to jest klucz do zrozumienia tego wszystkiego. Nie prawda, że młodzi się nie chcą uczyć (przynajmniej nie o tym jest ten tekst). Nie chcą uczyć się pierdół, których my się niepotrzebnie uczyliśmy. Przez większość zawodowego życia, ograniczając się do tego co miałem w papierach zarabiałem mniej od większości fizycznych. Później powiedziałem sobie, pieprzyć to, nie
Mógłbym być raczej ojcem studenta, niż gimbusem. Do tego nie miałem problemów z nauką (wprost przeciwnie - nie chciało mi się uczyć, miałem zawsze topową średnią mimo olewania nauki).
Owszem, nie wiedziałem co chcę robić.
Ale pewne rzeczy szły mi lepiej, pewne gorzej. Miałem masę kumpli z kierunkowymi zdolnościami. Geniusze w jednej dziedzinie, cieniasy w innych. Szkoła wyleczyła ich z aspiracji i jakiejkolwiek chęci do zdobywania wiedzy.
Żadko mam przyjemność zgadzać się z kimś w sprawie podejścia do edukacji. Kiedy podsumowuję moją edukację słowami "nienawidzę się uczyć rzeczy bezsensownych/niepotrzebnych - 80% mojej edukacji w szkołach było czasem zmarnowanym" ludzie pukają się w głowę i opowiadają frazesy, że szkoła mi pootwierała tyle drzwi do nauk jak polonistyka, historia, biologia. G@wno prawda.
Historii Polski i świata nauczyłem się rykoszetem jak studiowałem wikipedię, czytałem historię ekonomii XX w. i książki
@Paparapet: prawdę? ja mam wrażenie, że takie rzeczy mówią ludzie, którym się nie chce uczyć. Nigdy nie wiadomo, kiedy się przyda wiedza z podstawówki czy szkoły średniej.
Komentarze (20)
najlepsze
WHY I HATE SCHOOL BUT LOVE EDUCATION - to jest klucz do zrozumienia tego wszystkiego. Nie prawda, że młodzi się nie chcą uczyć (przynajmniej nie o tym jest ten tekst). Nie chcą uczyć się pierdół, których my się niepotrzebnie uczyliśmy. Przez większość zawodowego życia, ograniczając się do tego co miałem w papierach zarabiałem mniej od większości fizycznych. Później powiedziałem sobie, pieprzyć to, nie
Mógłbym być raczej ojcem studenta, niż gimbusem. Do tego nie miałem problemów z nauką (wprost przeciwnie - nie chciało mi się uczyć, miałem zawsze topową średnią mimo olewania nauki).
Owszem, nie wiedziałem co chcę robić.
Ale pewne rzeczy szły mi lepiej, pewne gorzej. Miałem masę kumpli z kierunkowymi zdolnościami. Geniusze w jednej dziedzinie, cieniasy w innych. Szkoła wyleczyła ich z aspiracji i jakiejkolwiek chęci do zdobywania wiedzy.
Ci ludzie sobie
Żadko mam przyjemność zgadzać się z kimś w sprawie podejścia do edukacji. Kiedy podsumowuję moją edukację słowami "nienawidzę się uczyć rzeczy bezsensownych/niepotrzebnych - 80% mojej edukacji w szkołach było czasem zmarnowanym" ludzie pukają się w głowę i opowiadają frazesy, że szkoła mi pootwierała tyle drzwi do nauk jak polonistyka, historia, biologia. G@wno prawda.
Historii Polski i świata nauczyłem się rykoszetem jak studiowałem wikipedię, czytałem historię ekonomii XX w. i książki
Oh wait.. czarny mówi prawdę.. trzeba zakopać bo duplikat :/
FUCK THAT!