@iryss: najskuteczniejszym sposobem obejścia tego przepisu (i wielu innych mniej lub bardziej absurdalnych) jest przekroczenie granicy......... co do kierunku emigracji, to pozostawiam to osobistym preferencjom wykopowiczów.
Sklep istnieje od 17 lat, w zeszłym roku 10 metrów od drzwi powstał punkt przedszkolny. Wtedy nie było problemu. Teraz, gdy właścicielka chce przedłużyć koncesję na sprzedaż alkoholu, to dostaje odmowe, ponieważ 10 metrów obok jest punkt przedszkolny. Logika urzędników jest rozbrajająca.
@simo_n: no właśnie. Ale to nie logika urzędników, tylko chore prawo, które oni jakoś muszą zinterpretować, gdyż zbyt jasne nie jest. W tym przypadku powinno to działać w obie strony. Inaczej daje pole do popisu nieuczciwej konkurencji. Wykupujesz sklepik sąsiadujący z np. konkurencyjnym pubem, robisz punkt przedszkolny i puszczasz go z torbami.
@simo_n: Ustawa była pisana w 1981 roku i nie przystaje w ogóle do obecnych realiów. Wtedy i tak "waadza" wyznaczała, gdzie może być sklep i w jakich godzinach czynny, nikomu nie śnił się wolny rynek. Ta ustawa jest tak absurdalna, że głowa boli. Podobnych bzdur jak sytuacja w artykule jest wiele. Niestety temat mało medialny to i żadna ekipa rządząca nie garnie się do aktualizacji przepisów.
masz nadmiar kasy, wolnego czasu i chcesz napsuc ludziom krwi? otworz punkt punkt przedszkolny w strefie typowo imprezowej i patrz jak zamykaja 30 pubow
@katius: A tu jedna z ciekawszych rzeczy z ustawy: otóż zakaz sprzedaży alkoholu w pobliżu szkół czy przedszkoli dotyczy tylko sprzedaży detalicznej (sklepów) a nie gastronomii (sprzedaży z konsumpcją na miejscu). Pub możesz otworzyć sobie nawet i przez ścianę z przedszkolem. W Warszawie w centrum miasta jest jeden pub, który jest vis a vis przedszkola - odległość może 10 metrów.
W Wielkiej Brytanii nie wniesiecie kilkumiesięcznego dziecka do punktu bukmacherskiego, salonu gry oraz do większości pubów. Na wszelki wypadek, żeby nie obstawiło albo nie kupiło sobie piwa. Nie tylko u nas są przepisy z dupy wzięte.
Dobry pomysl na biznes. Zadac haraczu od sklepow i restauracji grozac otworzeniem punktu przedszkolnego za sciana. Nawet dzieci nie trzeba przyjmowac, tylko zarejestrowac. Skoro i tak nie ogladaja lokalu. Chore prawo.
Wszystko postawione na głowie: zlikwidować sklep, bo dzieci mogą zobaczyć flaszkę, przecież przedszkolak jej raczej nie kupi! Wprowadzić cenzurę, bo dzieci mogą przeczytać/zobaczyć coś dla nich szkodliwego.
Gdzie do jasnej cholery są rodzice - to oni są od opiekowania się swoimi potomkami.
Komentarze (66)
najlepsze
Dodatkowo inni ludzie przychodzą się napić piwa i odprężyć a nie słuchać wrzasku kilkumiesięcznych dzieci
Oczywiście to dziecko nie musi tego jeść.
Chodzi o to żeby wyglądało że nie chodzisz z dzieciakiem pić po barach tylko wpadłeś na obiad a przy okazji popijasz piwko.
Kraj pozorów.....
Gdzie do jasnej cholery są rodzice - to oni są od opiekowania się swoimi potomkami.