Zazwyczaj jestem biernym użytkownikiem Wykopu, aczkolwiek zdarzenie, którego byłem dzisiaj uczestnikiem skłoniło mnie do podzielenia się z Wami tym, co mi się ostatnio przytrafia w komunikacji miejskiej.
Od początku. Mieszkam w Warszawie i korzystam ze środków transportu ZTM oraz pociągów Kolei Mazowieckich.
Kilka tygodni temu musiałem się dostać z dworca wileńskiego na Rembertów. Po sprawdzeniu dojazdu w internecie okazało się, że dosyć szybkie połączenie będę miał pociągiem KM do Ząbek, a następnie autobusem już bezpośrednio na Rembertów. W Ząbkach podczas kontroli biletów okazało się, że mój jest nieważny. A dlaczego? Bo mam kartę miejską ważną tylko w pierwszej strefie. Faktycznie tak jest, ale nie raz jeździłem autobusem przez Ząbki i zawsze była to pierwsza strefa! Okazało się jednak, że od lutego 2012 dworzec PKP Ząbki jest już strefą drugą.
I takim oto sposobem dostałem mandat w wysokości 166zł. Oto mapy granic stref biletowych, dla porównania aktualna (od lutego 2012) i stara sprzed lutego.
rok temu i
teraz
Też uważacie, że ciężko jest dostrzec tę minimalną zmianę przy Ząbkach?
Ale okej, tutaj zgodziłem się, że było to moje niedopatrzenie i z pokorą przyjąłem i zapłaciłem mandat, choć wg mnie jest to bezczelne liczenie na czyjąś pomyłkę i poniekąd wprowadzanie w błąd.
A teraz do sedna, czyli o tym, co przytrafiło mi się dzisiaj.
Jechałem z moją dziewczyną do centrum pociągiem kolei mazowieckich (PKP Rembertów - Śródmieście). Wydawałoby się, że nic nie popsułoby naszego dobrego humoru. A jednak! Zjawił się kanar. Nieświadomy zagrożenia podałem mu swoją legitymację wraz z kartą miejską. Kontroler zaczął podejrzliwie przyglądać się drugiej stronie mojej legitymacji aby sprawdzić, czy na pewno jest ważna. Po jego minie wiedziałem już, że coś będzie nie tak. Mężczyzna stwierdził, że data na hologramie jest zupełnie nieczytelna (przyznaję, że data jest trochę wytarta, ale rok bez problemu da się odczytać), po czym za moment powiedział, że widnieje tam rok 2012. Zaznaczam, że jestem studentem 1szego roku, a sama legitymacja została wydana w październiku 2012, więc nie ma możliwości, żeby była ona już nieważna! Oboje z dziewczyną usilnie próbowaliśmy wytłumaczyć przemiłemu panu kanarowi, że niemożliwym jest, aby na legitymacji wydanej w październiku 2012 była przestarzała naklejka, ponieważ każda jest ważna przez pół roku. Aby poprzeć moje racje wylegitymowałem się przed kontrolerem moją przepustką na uczelnię, również z tego roku, jednak stwierdził on, że to nie jest upoważniający do niczego dokument. Facet udawał głupiego na wszelkie próby wyjaśnienia sytuacji, a w końcu stwierdził, że moja legitymacja to z pewnością FAŁSZYWKA i dodał, że takie same można.. UWAGA!... kupić na bazarze Różyckiego. Sick!
Co uczyniło tę chorą sytuację jeszcze większą farsą partner tego pana, drugi kontroler poprosił mnie, czy może też rzucić okiem na sporny hologram, ale zaznaczył, że nie będzie się wypowiadał. Po sprawdzeniu legitymacji spojrzał na mnie, potwierdził moją rację kiwnięciem głowy, a kiedy poprosiłem go o interwencję u zagorzale wypisującego mandat kolegi - wzruszył ramionami i ... po prostu odszedł kilka kroków dalej..
Zdesperowany beznadzieją tej sytuacji postanowiłem poszukać ratunku u niedaleko stojących stróżów prawa. Był to patrol policji i strażnik ochrony kolei, więc wydawałoby się idealne osoby do rozstrzygnięcia sporu o felerną 13 na hologramie. Przedstawiłem panom policjantom sytuację, aczkolwiek nie poczuli się w obowiązku zaangażowania się w tę sprawę twierdząc, że to nie wchodzi w ich kompetencję. Podkreślam, że wszystko o co ich poprosiłem to było spojrzenie na datę i wyrażenie swojego zdania, czy owa 13 jest widoczna. Niestety zostałem odesłany w kwitkiem.
Wróciłem więc przegrany do kontrolera, który stał z moją dziewczyną i czekał na wręczenie mi 136złotowego mandatu. Dodaję, że moja dziewczyna przez cały ten czas próbowała wyjaśnić mu, że to co robi nie ma sensu i że gdyby spojrzał uważniej - zauważyłby, że jednak jest tam 13, a nie 12. Niestety wszystkie nasze starania poszły na marne i mandat został wypisany. Odmówiłem jego podpisania, gdyż nie zgadzam się ze zdaniem kanara i tym samym wysokość kary wzrosła z tą chwilą do 166zł + koszt biletu.
Chciałbym dodać, że nigdy nie zdarzyło mi się jeździć bez biletu, aczkolwiek chyba zacznę, bo z moich obliczeń wynika, że w tym roku akademickim (3,5 miesiąca) korzystanie z komunikacji miejskiej kosztuje mnie już niemal 500zł (2 mandaty po 166zł, jeden bilet miesięczny i jeden na 3 mies). Oczywiście od tego ostatniego mogę się odwołać, aczkolwiek to również wiąże się z kosztami ( tzw. opłata manipulacyjna) choć niewielkimi, ale to i tak jest przesadą, ponieważ sytuacja była klarowna - obydwaj wiedzieliśmy, że jestem studentem, mam ważną legitymację..
Podsumowując, że mimo że ktoś regularnie i uczciwie płaci za komunikację miejską to i tak nie może być pewnym że nie dostanie mandatu, bo kontroler ma prawo wypisać Wam mandat pod jakimś wymyślonym, naciąganym pretekstem..
Mieliście kiedyś podobne sytuacje ?
Komentarze (62)
najlepsze