Wpis będzie traktował o policyjnej polityce na broń palną dla obywateli - czyli jak interpretować prawo, by było po czyjejś myśli. Link do pisma z policji na dole!
DLA OSÓB TL;DR!
Jeśli komuś nie chce się czytać wszystkich wypocin, polecam przejść do tekstu wydzielonego liniami.
Popełniony przeze mnie niżej rys historyczno-praktyczny jedynie ogólnikowo nakreśla problem, bo na opisanie całej, kuriozalnej sytuacji można by poświęcić niejedną książkę. Nie jestem żadnym specjalistą w dziedzinie prawa, a jedynie amatorem interesującym się kwestią dostępu do broni palnej w Polsce. Tekst pisany z myślą o osobach mało obeznanych z tematem.
Po II Wojnie Światowej powstał PRL, a wraz z nim zaczęły się uskuteczniać wszelkie komunistyczne praktyki. Niektóre z nich są obecne aż po dzień dzisiejszy. W latach 60-tych Milicja Obywatelska dostała monopol na wydawanie pozwoleń na broń (pełen nepotyzmu i niesprawiedliwości), tak samo jak Urząd Bezpieczeństwa na wydawanie paszportów. Obecnie by dostać paszport udajemy się do wojewody, który wydaje go każdemu, kto spełnia wymagania ustawowe (bez peerelowskiej uznaniowości), jednak by mieć w domu broń, trzeba zwrócić się w to samo miejsce, co kilkadziesiąt lat temu - do policji.
Zainteresowani wiedzą (zaś niezainteresowani najpewniej w tym momencie się dowiedzą), że
Ustawa o broni i amunicji wyróżnia kilka typów pozwoleń na broń, w tym kolekcjonerskie. Jeszcze do 2011 roku, czyli przed ostatnią nowelizacją UOBiA, pozwolenie do celów kolekcjonerskich było praktycznie martwe. To znaczy ustawa nie określała w żaden sposób warunków, jakie należało spełnić, by móc się o nie ubiegać - wszystko zależało od szanownego pana komendanta wojewódzkiego policji, który tylko na podstawie swojego widzimisię decydował o tym, kto jest godzien dostąpić zaszczytu bycia prawdziwym kolekcjonerem broni. A praktyka pokazała, że żaden Kowalski ani Nowak takiego pozwolenia nie uzyskał...
W końcu ktoś wpadł na pomysł, by ustawę o broni i amunicji doprecyzować, m.in. w celu "ożywienia" martwych dotychczas kategorii pozwoleń i tym sposobem ucywilizować ten proces administracyjny. Tak też się stało na początku 2011 roku, gdy znowelizowana ustawa weszła w życie.
Nowe przepisy okazały się dla potencjalnych kolekcjonerów wyjątkowo łaskawe i przychylne - by móc ubiegać się o takie pozwolenie, petent musi być niekarany, mieć przynajmniej 21 lat, uzyskać odpowiednie zaświadczenia od psychologa i lekarza (czyli standard), a ponadto zdać egzamin teoretyczny (bez praktycznego!) oraz przedstawić WAŻNY powód ubiegania się o pozwolenie na broń, czyli w przypadku kolekcjonerów jest to "udokumentowane członkostwo w stowarzyszeniu o charakterze kolekcjonerskim". Tylko tyle! Żadnych okresowych badań co 5 lat, żadnych wydumanych testów strzeleckich, żadnych licencji czy świadectw - jedynie poświadczony notarialnie papier, iż jest się członkiem stowarzyszenia kolekcjonerskiego.
Co więcej, pozwolenie na broń do celów kolekcjonerskich umożliwia ubieganie się o WSZYSTKIE rodzaje dostępnej dla zwykłego obywatela broni: gazowej, alarmowej, sportowej, myśliwskiej i bojowej, w tym pistoletów, rewolwerów, strzelb, karabinków, ponadlimitowych paralizatorów i miotaczy gazu obezwładniającego. Nie istnieje także żaden limit ilościowy. Jednym słowem - rewelacja! Czyżby nareszcie zaczęto podchodzić do obywatela z należnym szacunkiem, udostępniając mu całą gamę uzbrojenia, o którym wcześniej można było pomarzyć? Czyżby nareszcie ktoś zdał sobie sprawę z tego, że wystarczy zaświadczenie o niekaralności, odpowiedni wiek, jednorazowe badania lekarskie i psychologiczne, nieposzlakowana opinia oraz znajomość przepisów prawa, by praworządny obywatel mógł posiadać broń? Niestety, nie do końca.
Jak się dowiadujemy, pozwolenie do celów kolekcjonerskich okazało się "wypadkiem przy pracy". Ludzie obeznani w temacie polskiego strzelectwa i prawa o broni wiedzą, że mimo zmiany ustroju i nazwy formacji,
policja nadal przejawia bardzo milicyjne praktyki, nie tylko w stosunku do osób ubiegających się o pozwolenie na broń, ale wszędzie tam, gdzie można w łatwy i nieskomplikowany sposób interpretować prawo po swojemu, a czasem nawet "podbić" sobie statystyki wykrywalności - czy to gramem marihuany, czy to pijanymi rowerzystami z 0,21 promila alkoholu we krwi, czy to nieszczęśnikami, którzy wykopali kawałek zardzewiałego metalu z lasu, uważanego w opinii organów ścigania za śmiercionośną broń palną, zdolną zabić, na którą, oczywiście, trzeba mieć pozwolenie... Ale przejdźmy do sedna sprawy, czyli wpadki z pozwoleniami kolekcjonerskimi.
Otóż żadna ze stron opiniujących nowelizowaną ustawę (a szczególnie policja) nie zwróciła uwagi na to, że taki zapis prawny daje niesamowitą okazję do zdobycia broni przez zwykłego nieszczęśnika, który nie jest ani bratem, ani szwagrem, ani przyjacielem żadnej wysoko postawionej persony. Wystarczy bowiem przystąpić do stowarzyszenia, które w swoim statucie będzie miało zapisane, iż zajmuje się kolekcjonowaniem broni. A jak komuś nie chcę się nigdzie zapisywać, to może założyć własne stowarzyszenie - w tym celu wystarczy zebrać przynajmniej 3 osoby, podpisać listę obecności, ogłosić status z zapisem o kolekcjonowaniu broni (szczegóły można znaleźć w necie) i rozpocząć działalność, zgłaszając się do starosty: cała operacja jest praktycznie darmowa. Czyli prosto, łatwo i przyjemnie.
//Na samym dole zamieszczam zdjęcie artykułu z czasopisma Strzał, Numer Specjalny 1, z początku 2012 roku, gdzie jasno i czytelnie opisano sytuację prawną, a także sposoby wejścia w posiadanie broni palnej w celach kolekcjonerskich - generalnie polecam to wydanie, gdyż łopatologicznie wyjaśnia skomplikowane kwestie prawne i idealnie nadaje się dla osób z małą lub średnią wiedzą nt. broni.//
Słowo się rzekło, prawo weszło w życie, a zwykli Kowalscy i Nowakowie zaczęli nieśmiało, ale jednak zgłaszać się do swoich macierzystych Wydziałów Postępowań Administracyjnych KWP z wnioskami o pozwolenie na broń do celów kolekcjonerskich - według danych policyjnych w 2011 roku wydano takich pozwoleń około 250.
I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że panowie policjanci zrozumieli, iż popełnili ogromny błąd i otworzyli swego rodzaju zbrojeniową furtkę dla zwykłych śmiertelników. Historia najnowsza pokazuje, jak pięknie policyjne zabiegi w mniejszym lub większym stopniu udupiały sportowców, myśliwych, osoby chcące mieć pozwolenie do celów ochrony osobistej, a także rekonstruktorów historycznych.
Najwyraźniej nadszedł czas na kolekcjonerów broni... Zamieszczam
LINK (pdf) do najświeższego pisma Komendy Głównej Policji, rozesłanego do komend wojewódzkich, w którym zawarto dokładne instrukcje, jak postępować z petentami. Najciekawsze są słowa kwestionujące możliwą poczytalność kolekcjonerów, a także uwagi mówiące o tym, czym tak naprawdę jest kolekcjonowanie i w jaki sposób policjanci powinni sprawdzać zainteresowania petenta!
Godne odnotowania są też sugestie, iż kolekcjoner może (w magiczny sposób) zapomnieć o swoich obowiązkach, czyli po prostu zgubić broń, lub też stać się celem złodziei - dokładnie tak, jakby miał wypisane na czole "Jestem kolekcjonerem broni. Okradnij mnie, proszę". Cóż za przewidywalność i jasnowidzenie organów ścigania! Przypominają mi się słowa z portalu policyjnego, gdzie w artykule na temat przejęcia przez policję dwóch gramów marihuany (chyba dwóch, ale głowy nie daję), słusznie stwierdzono, iż z takiej ilości narkotyku można przygotować ponad 130 działek dilerskich... Na uwagę zasługuje także polecenie, które każe policjantom zwrócić szczególną uwagę na stowarzyszenia, w których pojawił się dopisek o kolekcjonowaniu broni już po znowelizowanej ustawie - czyli z góry traktuje się takie stowarzyszenia jako podejrzane!
Ale najlepsze z tego wszystkiego są te słowa: "W przekonaniu tych osób (czyli petentów - dop. mój), wystarczającym do uzyskania pozwolenia jest członkostwo w stowarzyszeniu, które w swoim regulaminie lub statucie zawarło zapisy odnoszące się do kolekcjonowania broni. Jest to pogląd, z którym trudno się zgodzić, bowiem o charakterze stowarzyszenia winny decydować nie same formalne zapisy w regulaminach i statutach, lecz realnie podejmowane przez te podmioty przedsięwzięcia wskazujące na rzeczywiste zainteresowanie problematyką kolekcjonerstwa". TOŻ TO KURIOZUM JAKICH MAŁO! To tak samo, jakby przesłanką do wydania prawa jazdy nie było zaliczenie kursu i zdanie egzaminu (wymagane prawem), ale realnie podejmowane przedsięwzięcia wskazujące na rzeczywiste zainteresowanie problematyką motoryzacyjną - np. czytanie czasopism samochodowych, jazda na gokartach, granie w Need for Speed.
Ale szczyt szczytów osiągnięto w szóstym akapicie tego pisma, jednak nie przytoczę go, by zaciekawić niezdecydowanych (ot, taki zabieg marketingowy).
Jest to jawne stanowienie swojego własnego prawa, interpretowanie go na niekorzyść obywatela. Jak państwo w państwie. Z góry stawia się petenta w złym świetle. Wręcz sugeruje się, iż może on mieć niejasne pobudki, a co więcej, BYĆ CHORY PSYCHICZNIE! Całość jest bezczelnie uzasadniana dbałością o bezpieczeństwo publiczne i mityczny interes społeczny. To tylko czubek góry lodowej, jaką są praktyki tych niebieskich panów. Mam nadzieję, że w jakiś sposób pomogłem zrozumieć istotę problemu.
Właśnie dlatego powołano do życia ROMB -
Ruch Obywatelski Miłośników Broni, który opiniuje projekty ustaw i rozporządzeń, a także pomaga zwykłym ludziom w walce z aparatem milicyjno-policyjnym. W związku z tym, zachęcam wszystkich do zarejestrowania się na ich stronie jako "sympatycy" - to nic nie kosztuje, a jest traktowane jako podpis pod postulatami o normalizację polskiego prawa.
Koniec końców, przecież policja nie jest organem ustawodawczym i nie może stanowić prawa... Jednak patrząc na to pismo mam spore wątpliwości.
LINK DO PISMA KOMENDANTA GŁÓWNEGO POLICJI (pdf):
POBIERZ
LINK DO ARTYKUŁU ZE "STRZAŁU":
Strona pierwsza
Strona druga
Komentarze (36)
najlepsze
Rozwiązaniem tej sprawy mogłaby się okazać nowa Ustawa o broni i amunicji, napisana jasnym i konkretnym językiem, bez możliwości dowolnego interpretowania jej zapisów. Jednakże jest pewnym, że policja nie odda bez walki swoich obecnych "przywilejów".
@miecioss
Wchodząc przez Chrome na stronę romb-u wita mnie taki komunikat:
dziwnym trafem, miesiąc wcześniej została zawirusowana strona polskiego związku strzelectwa pneumatycznego... więc albo to zwykły zbieg okoliczności, albo stoi za tym ktoś konkretny.
A co do policjantów praktycznie wszyscy na wysokich stołkach są jeszcze z czasów milicyjnych więc nic dziwnego ,że utrudniają życie obywatelom jak mogą.
A co do samej ustawy to uważam. że poszła w dobrym kierunku eliminując uznaniowość panów milicjantów (z czym jak pokazuje znalezisko zamierzają dzielnie walczyć :D), ale uważam też. że poszła za daleko bo jakiś egzamin praktyczny być powinien. Zdecydowanie jestem zwolennikiem równania do Szwajcarii. gdzie każdy ma broń. ale i każdy umie się nią posługiwać niż do jakiegoś Teksasu. gdzie byle głupi
Ilość taka wynikła z winy policji w następujący sposób gdyż osoba starała się o 30 sztuk do celów kolekcjonerskich.
Policja bezprawnie i bezpodstawnie zażądała! aby osoba przedstawiła ile chce kolekcjonować: pistoletów, rewolwerów, karabinów z dodatkowym podziałem na broń bocznego i centralnego zapłonu.
W
Tylko mnie dziwi jaki mają w tym cel? Nie tak dawno temu praktycznie każda odmowa o której słyszałem kończyła się wygraną sprawą w sądzie, więc i tak nie ograniczali ilości sztuk broni. Już raz się ostro przejechali na "czarnej liście".
Ufff, to ja się cieszę że po 22 mogę iść miastem!