Dziadek jest kowalem i pamiętam jak w latach 90 w czasie żniw, gdy popsuł się wioskowy Bizon to wszyscy szli do dziadka by coś przyspawał lub dorobił jakąś część. Czasem cały dzień przy nim coś robił. Wszyscy cierpliwie czekali, nieśmiało pytali czy już.... Potem miał za darmo młócenie i wdzięczność ludzi :)
U mojego dziadka też jest taki bizonik i nadal działa.Fakt faktem dźwięk tego kombajnu jest prześliczny ten silnik pracuje ,że och i ach.. a jakie wrażenie fajne ma człowiek gdy siedzi w kabinie i patrzy z góry na wszystko wokół...
A właśnie, przecież zdarzały się Bizony z kabiną, nawet w okolicznym SKR był taki jeden. Zawsze mnie ciekawiło, czy taka kabina była zaletą czy wadą...
Pamiętam ten radosny moment związany z nową, jakże ważną (wtedy) wiedzą, kiedy sąsiad babci zdradził mi co oznacza FMŻ - fabryka maszyn żniwnych. A wtedy nie było mowy o internecie i Wikipedii.
I całe dnie spędzone przy "pomocy" sąsiadom w żniwach, kiedy wracałem niemal czarny od pyłu, a babcia zawsze mówiła, że jestem brudny jak "smarowóz" :)
Owszem był awaryjny, ale to jest zespół maszyn. Czyli kilka maszyn pracuje na cały efekt. Więc nie ma co narzekać. Też należę do pokolenia które podziwiało Bizona.
bestia?hej,to byl raczej ulubiony holownik na wakacjach ,podjezdzalo sie rowerem do drabinki z tylu i juz,albo we dwoch robilo desant w czasie jazdy ,po drabince na gore i jazda na glosnej bestii patrzac na wszystko z gory
Komentarze (116)
najlepsze
@jjstok: Młócenie, powiadasz.. ;p
I całe dnie spędzone przy "pomocy" sąsiadom w żniwach, kiedy wracałem niemal czarny od pyłu, a babcia zawsze mówiła, że jestem brudny jak "smarowóz" :)