wieczorny wpis motodziennika na
FB, czyli Balkan odpowiada
Arrinera c.d.
Kilka tygodni temu opublikowaliśmy materiał demaskujący polski “supersamochód”.
Głównym motywem naszej publikacji nie była próba udowodnienia, że jeżeli w aucie znajdują się podzespoły z innego samochodu, to konstrukcja ta zasługuje na wyśmianie. Takie sytuacje zdarzają się bardzo często, o czym zresztą nasi słuchacze, widzowie czy czytelnicy wiedzą doskonale. Przedstawiliśmy dowody na to, że cały projekt to perfidne oszustwo, i gra. Z mediami, ale przede wszystkim z akcjonariuszami. Bo za ich pieniądze.
Materiały na temat “Arrinery” zbieramy od czterech lat. Od samego niemal początku sprawa wydawała nam się co najmniej podejrzana. Pewności nabraliśmy w chwili, gdy jedna z polskich firm ogłosiła, że jest na “krótkiej liście potencjalnych nabywców praw do marki Dodge Viper”.
Pamiętacie to medialne zamieszanie? Właściciel marki, czyli firma Chrysler nigdy takiej “krótkiej listy” nie opublikował. A kto puścił plotkę? Spółka zależna od Veno S.A. Po co rozpuszczać takie plotki? Odpowiedź jest prosta. Giełda.
Bzdury i kłamstwa. Tylko tak można opisać zawartość “medialnych” wypowiedzi obu prezesów podpisujących się pod projektem “Arrinera”. Przykłady? Przez ostatnie cztery lata słyszeliśmy m.in. że auto będzie produkowane w Polsce, w Anglii, w RPA, w Polsce. Że za całym projektem stoi znany brytyjski konstruktor Lee Noble. Że pierwsze egzemplarze trafią do klientów w przyszłym roku. Że firma Bojar nic nie zaprojektowała. Że to nie jest replika. A tak naprawdę,
żaden dziennikarz motoryzacyjny nie widział na własne oczy tej atrapy. Dlaczego? Bo natychmiast pojawiłyby się negatywne komentarze, zbyt wiele osób zaczęłoby zadawać pytania. I wszystko rozsypałoby się dużo wcześniej.
Przez ostatnie lata byliśmy zasypywani bajeczkami o Lee Noble. I o jego pracach nad Arrinerą. Kilka tygodni temu powiedzieliśmy wprost, i pod nazwiskiem, to o czym od dawna huczą specjalistyczne fora biznesowe, parkietowe, czy motoryzacyjne. Arrinera to przekręt, oszustwo. Nic więcej. Dwa tygodnie temu cały motoryzacyjny świat postawił przy Arrinerze znak zapytania. My też pytamy: Gdzie jest Lee Noble, czemu nie wydał żadnego oświadczenia, czemu nie zgłosił się do żadnej brytyjskiej, niemieckiej czy amerykańskiej gazety z wyjaśnieniem?
I znamy odpowiedź.
Prezes Veno S.A. przeprowadził personalny atak. Na mnie. Podobno na samochodach się nie znam, a na supersamochodach w szczególności. Rozumiem frustrację. Game Over. Świetnie rozumiem. Ale na wszelki wypadek wyjaśnię, że w tym roku mam jubileusz. Od momentu, w którym rozpocząłem pracę jako dziennikarz motoryzacyjny minęło 15 lat. Od prawie 10 lat prowadzę redakcję, od ponad 4 lat dwie, a od 2 lat trzy. I nie są to motoryzacyjne blogi, ale ogólnopolskie, opiniotwórcze media. I coś mi się wydaje, że ze swoich obowiązków wobec widzów, słuchaczy czy czytelników wywiązuję się lepiej, niż prezes notowanej na GPW spółki wobec akcjonariuszy. Spółki, której wartość jest w tym momencie 40 (!) razy mniejsza niż podczas debiutu. To są fakty, o których możemy rozmawiać. Porozmawiajmy też o ramie, którą zrobiła firma budująca repliki. Porozmawiajmy też o “14 latach doświadczenia w branży motoryzacyjnej” jednego z prezesów. Bo tak naprawdę za tym pięknym zwrotem kryje się: prawo jazdy w kieszeni, własnoręcznie stuningowane Renault Megane i sklepik ze spojlerami. Porozmawiajmy o zdolnościach biznesowych drugiego prezesa. I sposobach na krnąbrnych, byłych współpracowników, którzy z działalnością nie chcą już mieć nic wspólnego. Porozmawiajmy o wekslach, panie prezesie.
Wiemy o was bardzo dużo, choć na pewno nie wszystko. Cały czas zgłaszają się kolejne osoby, które miały nieszczęście spotkać jedną z waszych niezliczonych firm na swojej drodze.
Personalne ataki nie powstrzymają nas przed kolejnymi publikacjami na temat Arrinery.
Nie tylko nas. Negatywne komentarze produkowane masowo przez waszą spółkę chroniącą reputację w sieci też nie.
Ale jedno wam się udało. Przejdziecie do historii polskiej motoryzacji. Jako twórcy samochodu, którego nigdy nie było.
I którego nigdy miało nie być.
Jako twórcy największego, motoryzacyjnego przekrętu.
Jacek Balkan
P.S. Wszystkim redakcjom, zainteresowanym rozwikłaniem zagadki oferujemy bezpłatnie zebrany przez nas reaserch. Oraz wgląd w materiały i nagrania. Zapraszamy do kontaktu!
Komentarze (73)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Na potwierdzenie tezy wystarczy zerknąć na wyniki jakie ich spółki notują na newconnect - zdrowe firmy tak się nie zachowują.
Zastanawia mnie, czy redaktor rzeczywiście postanowił zagrać Va Banque i postawić się przeciw super bryce (dzięki temu ma na pewno szansę przejść do historii i stać się popularnym autorytetem w kwestii motoryzacyjnej, ale także stracić wszystko, jeśli zostanie puszczony z torbami), czy może ma też jakieś inne zatargi z właścicielami tej bryki.
Aczkolwiek - niezależnie od sytuacji - wątek wart obserwacji :)
Ja myślę że, ten facet głupi nie jest. Gdyby nie miał pewności nie szarżowałby tak, zbyt duże ryzyko
Ja bym poszedł dalej i powiedziałbym, że Arrinera to nie replika, tylko atrapa.
@rss: A o czymś takim jak replika kiedyś słyszałeś? Tak znasz sprawę, że nawet nie wiesz co ten dziennikarz(no powiedzmy, że on) zarzuca firmie.
Wygogluj sobie co to jest kit-car i ile firm w Polsce takie wykonuje. Wszystkie spokojnie poradzą sobie na
Będe musiał zadowolić się jakimś Audi R8 :/
Pan Prezes robi samochód po polsku, czyli kręci i kombinuje - norma w interesach (nie żebym go rozgrzeszał, interes śmierdzi), a pan Redaktor nie wiem na czym chce się wypromować (a może to co innego? zemsta?), bo jego słowa są większe od argumentów (które są, nie przeczę, ale przez niego przecenione).
Zresztą mówię o poprzednich publikacjach, bo w tym liście nie widzę nic prócz personalnego ataku
Zakop - tresc nie odpowiednia, tzw. nie zawiera żadnych konkretów prócz bełkotu nawet jeśli jest prawdą. Swoją drogą jak na kogoś kto jest redaktorem strasznie marna jakość tekstu, pisanie dla pisania...