Wpis z mikrobloga

#wawazgp

#wawazgp

Nieprzyjaciele Szkatuły – zakończenie.

Wpis sprzed 6 dni, dostępny jak wszystkie inne pod tagiem, nieco się rozwlekł błądząc po teoretycznych i prawnych aspektach popełniania niektórych przestępstw właściwych głównie zorganizowanym grupom przestępczym i nie udało się ukończyć wątku Szkatuły. Trzeba to zrobić dziś, niniejszym wpisem, żeby móc rozwinąć wycieczkę na inne ciekawe wątki polskiego świata przestępczego.

Główną kwestią do zapamiętania z poprzedniego wpisu niech będzie konstatacja, że przestępczość zorganizowana się zmieniła i skierowała ku przestępstwom trudniejszym w zwalczaniu. Państwo wcześniej, czy później zachodzące zmiany dostrzega i także w kwestii walki z grupami zorganizowanymi dało sobie pewne środki. Wśród dwóch kluczowych wskazać można utworzenie CBŚ w roku 2000 (niecałe pół roku później mieli już przygotowywać akcję rozbicia Pruszkowa) i wprowadzenie instytucji świadka koronnego w roku 1997. To pierwsze niech na razie pozostanie poza spektrum zainteresowań tego wpisu, jako materiał na inne opowiadanie.

Jak działa magia świadka koronnego i dlaczego była takim novum? Świadek koronny to skruszony przestępca. O skruszonego przestępcę łatwo nie jest, zwłaszcza kiedy ten nie widzi dla siebie wymiernych korzyści ze współpracy z organami ścigania. Oraz kiedy się boi. Te dwa problemy instytucja świadka koronnego rozwiązuje istniejąc w dzisiejszym kształcie. Przed jej wprowadzeniem kodeks karny nie był oczywiście zupełnie bezzębny. Najkrócej rzecz ujmując: za sprzedanie kolegów można było dostać nadzwyczajne złagodzenie kary. Często bardzo korzystne. Podczas gdy kumple dostawali kilka lat więzienia skruszony „wyłapywał” raptem zawiasy. Miał czas, żeby przebywając na wolności na tyle zmienić otoczenie, aby uchronić się przed zemstą kompanów, którzy kiedyś w końcu wyjdą. Ale wyrok skazujący był i kara również, zawiasy wszak nie były obowiązkowe. Dziś podobna procedura dalej funkcjonuje i nazywana jest potocznie małym świadkiem koronnym. Jest szeroko wykorzystywana co do osób, które np. nie mają aż tak szerokiej wiedzy jak koronny właściwy. Poza tym może dotyczyć postępowania toczącego się w każdej sprawie, każdego przestępstwa. Żeby zobrazować skalę korzyści przypomnę, że w Polsce wolno zawiesić tylko karę nie przekraczającą 2 lat pozbawienia wolności. Oznacza to chociażby, że w standardowych przypadkach możliwości zawieszenia kary za rozbój z użyciem noża nie ma (zagrożony jest bowiem min. 3 latami pozbawienia wolności). Tymczasem wobec podejrzanego, który zdecyduje się ujawnić podczas postępowania istotne informacje można zawiesić nawet karę do 5 lat więzienia. Różnica jest naprawdę istotna i daje odpowiednio szerokie pole do manewru.

Wyglądałoby więc na to, że odpowiednie środki ustawodawca przewidział. Ale to było za mało. I fakt te był w latach 90 nad wyraz widoczny. Zdecydowano się na wprowadzenie jeszcze szerszej pobłażliwości można by rzecz, wobec szczególnie cennych skruszonych. Ustawa o świadku koronnym pozwala umorzyć postępowanie co do wszystkich przestępstw delikwenta, który zdecyduje się przekazać organom ścigania informacje szczególnie pomocne i pożądane. Od tej zasady wyjątki są tylko 3: przyszły świadek nie może być sprawcą ani podżegaczem do zabójstwa oraz nie może kierować grupą przestępczą. Uznano, że tego rodzaju przestępstw darować po prostu nie można.

Świadków koronnych rekrutują organy ścigania. Może to być faktycznie policjant prowadzący sprawę, mający swoje kontakty w grupie. Historia Masy wygląda zresztą w ten sposób, że był on najpierw informatorem niejakiego Piotra W., byłego już funkcjonariusza policji, pomówionego zresztą potem przez Masę - nazwisko do zguglania. Dopiero potem Masę „przejął” prokurator Jerzy Mierzewski, do którego protokołu złożył on swoje najcenniejsze zeznania. Ale bywa też tak, że prokurator szuka np. wśród siedzących w aresztach członków grupy tego jednego, czy dwóch gotowych złożyć obciążające resztę zeznania. Mówi się, że takie próby podejmowano np. wobec Rympałka, który jednak odmówił. A wiedzę miał zapewne nieprzeciętną. Swoją drogą miał też dużego pecha, bo do aresztu i wkrótce pewnie do więzienia zaprowadziły go zeznania osób, które miał za bardzo zaufane, z którymi zdobywa jeszcze szlify przestępcze i z którymi odbył długą karierę.

Proces pozyskania świadka koronnego jest z całą pewnością wielką i subtelną grą organów ścigania, której tajniki z istoty rzeczy pozostaną zawsze niezgłębione, bo mało kto lubi dzielić się swoją wiedzą i metodami operacyjnymi. Jest to jednak gra pozaprocesowa, wiele środków jest dozwolonych. Tymczasem przychodzi także moment, kiedy zebrane informacje i zwerbowanego przestępcę należy przerobić na źródło wartościowe także dla sądu. Po wspomnianej rozgrywce następuje przestawienie (w tym momencie jeszcze) podejrzanemu zarzutów i odebranie od niego wyjaśnień. Prokurator prowadzi wtedy żmudny proces przelewania słów na papier i w momencie, gdy stwierdza, że materiał jest wystarczający kieruje do sądu wniosek o dopuszczenie dowodu z zeznań świadka koronnego. Sąd ocenia, czy relacja jest odpowiednio wartościowa i czy delikwent mógł mieć coś wspólnego z wymienionymi wcześniej przestępstwami, które zrobić z niego koronnego nie pozwalają i podejmuje decyzję o dopuszczeniu dowodu. Wtedy prokurator jest zadowolony. Obrońcy są niezadowoleni i podejmują z kolei swoje kroki. Znaną i lubianą taktyką obrończą jest próba przypisania koronnemu związków z zabójstwem, co dyskwalifikowałoby momentalnie jego zeznania i oszczędzało oskarżonym wielu kłopotów.

Jedną z bardziej charakterystycznych działek CBŚ jest ochrona świadka koronnego. Świadek koronny musi o takową wystąpić sam. Zdarzały się przypadki świadków, którzy zbytnio oddalali się na dłuższe chwile od pilnujących ich funkcjonariuszy. Niektórym nic się nie stało, ale znane są przypadki, kiedy to byli oni co najmniej zastraszani. Jak naprawdę chroni się świadka koronnego – wiadomo na ten temat bardzo mało, bo sprawa z istoty rzeczy jest tajna, a CBŚ bardzo niechętnie dzieli się informacją publiczną w temacie. Kilka tekstów do poczytania, żeby zbytnio nie rozwlekać tego wątku: jeden, dwa, trzy. Kilka historii powinno mi się udać omówić nieco bardziej szczegółowo przy odpowiednich okazjach. Ciekawie wygląda samo sprowadzanie świadków koronnych na rozprawę. Sąd musi bowiem trafić w termin, kiedy ten będzie miał wolne i CBŚ przywiezie go do jego siedziby, a bywa tak, że odpowiedź od biura brzmi: bardzo przepraszamy, ale nie dowieziemy świadka, bo nie ma konwoju tego dnia. Pomijając już fakt, że świadek koronny zeznaje z reguły cały dzień, a i nie jest tak, że sypie tylko w jednej sprawie. Zajęci to ludzie zasadniczo.

A kto zakapował Szkatułę?

Piotr K., ps . Kima

Właściwie najmniej ciekawy z całej trójki. I przydatny w tylko jednym procesie, wspomnianym już w poprzednich wpisach dotyczącym podżegania do zabójstwa Komandosa. Jak już mówiłem w sprawie zapadł wyrok, póki co nieprawomocny. W gruncie rzeczy nie był nawet świadkiem koronnym, skorzystał z wspomnianej wcześniej instytucji „małego koronnego”. Co ugrał? Tylko 6 lat za zabójstwo własnej dziewczyny. Popełnione rzekomo przez przypadek. Bawił się pistoletem i zapomniał, że go odbezpieczył. W samej sprawie zabójstwa Komandosa miał być killerem i za 8 tys dolarów wykonać wyrok. Ostatecznie wyrok wykonano, ale nie jego rękami. Nic mi nie wiadomo, żeby przewinął się w jakichś innych postępowaniach, co nie wyklucza oczywiście całkowicie takiej możliwości. źródło

Issam Z. ps. Wiktor

Trochę barwniejsza postać. W procesie Szkatuły, o którym pisałem wcześniej, że będzie się dopiero rozpoczynał dał zeznania na dwa kolejne zlecenia zabójstwa: Rympałka i Jacka S. o wdzięcznym pseudonimie Falconetti. Wspomniałem nieco o nich wyżej i na pewno wspomnę w innym odcinku. Jak sam twierdzi, do „włożenia korony” przekonała go zdrada szefa. Wcześniej był wierny jak pies, ale kiedy w 2011 r. Szkatuła poddał się dobrowolnie karze, miało to wzburzyć Issama i skłonić do ujawnienia swojej niebanalnej wiedzy. Skoro szef poszedł na współpracę, to czemu nie ja. Nie zeznaje zresztą tylko przeciwko bossowi. Wraz z kolejnym bohaterem potwierdzają wzajemnie swoje zeznania i przyczyniają się do wsadzania za kratki kolejnych handlarzy narkotykami z grupy Rafała S. Trzeba pamiętać, że świadek koronny jest z natury ryzykowny i istnienie drugiego świadka koronnego, który potwierdzi jego zeznania jest bardzo przez prokuraturę pożądane. Tymczasem wiedza Issama jest bardzo obszerna, gdyż miał w pewnym okresie zajmować się finansami grupy Rafała S. Jego zeznaniom nie oparła się też grupa niejakiego Belmondziaka. A skąd w ogóle obcokrajowcy ze wschodu w grupie? Na pewno wzmacniali prestiż na mieście. Na pewno też na pytanie o dostęp do heroiny nie musieli się długo zastanawiać źródło. A heroina to narkotykowa żyła złota.

Marek H. ps. Hanior

W kwestii Marka H. Chciałem zostawić do poczytania wyczerpujący artykuł szeroko przeze mnie cytowanego Rafała Pasztelańskiego. Wszystko wyłożone jak na dłoni, nie mam żadnej bardziej ekskluzywnej wiedzy w temacie.

Zostawię także głos krytyczny w temacie.

Kibiców Legii na wykopie na pewno nie brakuje, a skoro nie brakuje, to i o Haniorze swoje wiedzą – zapraszam do dyskusji.

Koniec o Szkatule :|
s.....2 - #wawazgp



#wawazgp



Nieprzyjaciele Szkatuły – zakończenie.



Wpis sprz...

źródło: comment_MBlqmTswivqnSlcJwPuGCsKyiw53pg1O.jpg

Pobierz
  • 5
  • Odpowiedz
  • 0
@stekelenburg2: widzę, że w temacie jesteś. Wiesz gdzie można namierzyć dokument Ornackiej o czarnym ze Szczecina pt: "Świadek"?

Film ten zapadł się pod internet, nigdzie go znaleźć nie mogę
  • Odpowiedz