Wpis z mikrobloga

#f1 Tak apropo narzekania na nudne wyścigi (słusznie) to.. F1 tak wygląda od bardzo, bardzo dawna. I to jest zwyczajnie nudny sport z przebłyskami i niewiele osób interesuje co tam się dzieje poza top 10.

1) Dominacja jednego zespołu: e.g Ferrari z początku wieku, Redbull z Vettelem, Mercedes z Hamiltonem, Redbull z Verstappenem

1b) Czasem ta dominacja nie jest aż tak nudna, bo wewnątrz dominującego zespołu dwóch kierowców walczy o majstra, ale zwykle przychodzi moment w sezonie gdy się sytuacja klaruje, kto jest ten ważniejszy. "Multi 2-1, Seb" :-). Taki Webber był gorszy od Vettela, ale przynajmniej miał charakter i charyzmę do walki. Bottas to jaja miał, jak Hamilton zrobił sami-wiecie-co po same kule.

2) Czasem są fantastyczne sezony, gdy dwa teamy rywalizują o mistrza do końca (daleko szukać nie trzeba) i to się ogląda z zapartym tchem.

3) Rzadko pojawiają się sezony gdzie o majstra rywalizowało większą część sezonu więcej, niż 2 teamy (ale tak realnie, a nie "Noooooo jak RB i Mercedes dostaną DNF 3 razy z rzędu, to Ferrari ma szanse..").

Ecclestone jakoś w 2010 w ramach dyskusji jaka to F1 jest nudna postulował (gadanie starego dziadzi), żeby na torach zamontować zraszacze(!) i w losowych momentach wyścigu to odpalać, bo się robi więcej emocji przy mokrym torze. A byliśmy chwilę po fantastycznych paru sezonach pod kątem emocji.

I w F1 zawsze też istniały gówno zespoły z jeszcze gorszymi kierowcami (przez co drugą dziesiątkę można było oglądać dla śmiechu). Jak sobie przypomnę Super Aguri albo HRT to mi się płakać chce z żenady.

Remedium: przestać oglądać F1 w którym zaraz będzie 30 torów w sezonie, z czego 15 w USA i u Arabów ( ͡° ͜ʖ ͡°) albo wsiąknąć w sport na całego, przeboleć nudniejsze sezony i czekać na perełki typu 2021.
  • 2