Aktywne Wpisy
Nicolaus_Steno1 +519
TLDR: zweryfikowałem i wg mnie matka polaka jest prostytutka i dlatego robie ten wpis żebyście wiedzieli ze chłopak zamiast oddać matce cześć ze 100k jakie bierze za walke woli kłamać i kazac matce dalej się prostytuować
Zgodnie z zapowiedzią odwiedziłem Beatris (aka Bella, GFE RAFAELLA, Angel GFE)
Zmienia co parę dni miasto, ale ostatecznie udało mi się dojechać i dojść tam gdzie trzeba #pdk ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Zgodnie z zapowiedzią odwiedziłem Beatris (aka Bella, GFE RAFAELLA, Angel GFE)
Zmienia co parę dni miasto, ale ostatecznie udało mi się dojechać i dojść tam gdzie trzeba #pdk ( ͡° ͜ʖ ͡°)
jestemtunew +261
Aktywne Znaleziska
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
Kyoukai no Kanata (2013) to imponujący przyczynek do kariery znanego niektórym studio KyoAni, żywy przykład tego, że doinwestowana bajka niekoniecznie będzie bajką jakkolwiek dobrą. Bo co tu mamy – studio pozazdrościło wielce czcigodnej konkurencji przegadanych akcyjniaków w folkowo-licealnym anturażu, chyba zupełnie ignorując, co je nimi właśnie czyni.
Przegadane bywają, bo adaptują się z light novelek, gdzie byle grafoman zalewa odbiorcę niekończącymi się potokami zdań, rzadko układających się w godne uwagi wypowiedzi. Co bardziej czołobitny zespół animacji nie ma serca ciąć tych bzdetów do żywego, co przekłada się bezpośrednio na czczą gadaninę. Na niej też da się zbić kapitał, wszakże można pozatrudniać co popularniejszych aktorów i publika tak ugłosowioną paplaninę łyknie. Kyoukai no Kanata nie miało żadnej motywacji, by być aż tak przegadane.
Zyskuje niby na tych scenach akcji, po kyoanimowemu płynnych i szwarnych, jednak tego typu wrażenia estetyczne można mieć i wrzuciwszy petardę do pralki nastawionej na wirowanie, smród również pozostaje podobny. Chyba wyłącznie wtedy baja zyskuje, gdy pozwala sobie na jakieś zupełnie niezapowiedziane wizualne gagi, żywcem wyciągnięte ze wcześniejszego i całkowicie nietożsamego Nichijou. Drugim jej atutem bywają rubaszne żarty dwójki głównych chłoptasiów, zupełnie niemożliwych do speszenia otwartych sprośników.
Mało tu jednak pieczołowicie wykonanej i dostarczonej bioarchitektury fanserwisowej, zaś bajka sama uparła się simpować koszmarnie koszmarną główną bohaterkę, niedomagające osobowościowo płaskie dziewczatko w kraśnych brylach, stąd nawet nie mają dobre chłopaki z obsady na kim świństw popraktykować. Odrywani jesteśmy wciąż od tych trzech do czterech minut żartów i gagów do skonsumowania pozostałych piętnastu minut generycznej urban fantasy sieczki, o którą nikt nie zabiegał. Nawet nie staram się zrozumieć, o czym to było.
Najlepszy odcinek to zdecydowanie ten o lewitującej rzepie, co napawa markotnością już do imentu. Oto co mogliśmy mieć! Nie zapominaj nigdy, co Ci odebrano, biały człowieku…
@tobaccotobacco: Rzepa jest przenośnią... to my nią jesteśmy w tym odcinku.