Wpis z mikrobloga

#anime #animedyskusja

Zaprawdę, wielkim jest skarbem dla anime w ogóle seria You’re Under Arrest!, bądź Taiho Shichau zo. Już #!$%@?ąc zupełnie od jakości tego pokazu, to bardzo dobry kronikarz anime w ogóle, tworzony na przełomie wieków w pełnym przekroju form tego, jak bajki mogą być serwowane, a jego kolejne odsłony są za każdym razem nieco inne. Najpewniej większości widzów może kojarzyć się przede wszystkim z sześcioodcinkową OVA, śliczną i niezwykle udaną.

Mowa tu, przede wszystkim, o wydziale drogówki na fikcyjnym posterunku policji Bokuto w Tokio (stoi tam w rzeczywistości szpital o nazwie Bokuto), w którym pracować zaczyna Natsumi – energiczna, krzykliwa, żarłoczna, impulsywna herod-baba o złotym sercu, która spóźnia się pierwszego dnia do roboty. Jadąc na pałę popełnia wykroczenia, za co ściga ją radiowóz prowadzony niezwykle zręcznie przez funkcjonariusz Miyuki, również z drogówki w Bokuto. Nie uwierzycie – Natsumi zostanie przydzielona Miyuki jako partnerka, a potem z górki.

Sama Miyuki ma spokojne, czarujące usposobienie (i skłonność do ubranych w grzeczność cynicznych humorków), a także fiksum-dyrdum na punkcie mechaniki, które nakazuje jej nieustannie dłubać zarówno w ich radiowozie, jak i w skuterze Natsumi, w motocyklu ich kolegi z roboty, w drobnym sprzęcie elektronicznym… Im dalej w las, tym bardziej choroba postępuje. Dziewuszki niby pasują do siebie jak pięść do nosa, a jednak udaje im się ułożyć relację w sposób satysfakcjonujący dla widza. Możemy wyłącznie uśmiechać się sardonicznie w trakcie mało przekonujących odcinków, w których mają wobec siebie focha na całych dwadzieścia minut.

Jako się rzekło – formuła ta jest wciąż w ruchu. O ile pierwsza OVA stanowiła czysty flex i pokazywała swoiste the best of policjantek, to już reszta pierwszego sezonu zmierza formą i stosunkiem do policyjnej roboty raczej w kierunku naszego serialu „13. posterunek.” Młodszy o dwadzieścia lat Police in a Pod jest zdecydowanie bardziej klasycznym police proceduralem, niż You’re Under Arrest!, przy czym obydwa zachowują podobnie mało wygórowaną stawkę. Nikt tu świata nie ratuje, tylko wypisuje się mandaty za parkowanie.

Jak OVA stanowiła the best of również pod względem animacji, tak sezon pierwszy zalicza często kompletny zjazd, czasem wręcz śmiechu wart. Skojarzenia z Ranmą ½ są jak najbardziej na miejscu, przeskok między pierwszymi 18 odcinkami Ranmy a właściwą emisją to równy szok dla widza. Trzeba nieco koneserskiego zacięcia, żeby przez całość przebrnąć, jednak zabawa ta jest tak wspaniale dobroduszna, zaś dziewuszki mają na tyle dobrą chemię, że w zasadzie serial ogląda się sam. Aż tu nagle wpadają specjale.

Serial wciąż jest w ruchu! Specjale to zupełne drobiazgi po 8 minut, przejaskrawiające humorystyczne aspekty i wręcz przekształcające You’re Under Arrest! w absurdalną komedię ecchi. Nie ma tego wiele, jednak przychodzi nam szanować każdy tego kęs. Aż tu nagle wpada film, doinwestowany i dobrze się oglądający, jednak o scenariuszu tak sennym i intrydze tak mało przekonującej, że denerwował mnie równie wiele, co kinówki Patlabora. Można, ale czy trzeba? To jednak ostatni rzut oka na tę serię rysowaną wciąż na kliszach. Sezon 2 to już animacja cyfrowa.

Powiem wprost – sezon 2 podobał mi się po prostu mniej, zarówno wizualnie, jak i tematycznie. Niby rzuca się tu nową dynamikę do serialu, jako że nasze dziewuszki dostają świeżaka do szkolenia, jednak znika to sprzed oczu skutecznie nieledwie wpół serialu. Jego gros będą stanowiły cienkie jak sik węża romantyczne bzdury, których wcale się tak dobrze nie ogląda. Najwidoczniej w roku 2001 ludzkość już bezpowrotnie utraciła gust.

Należy dać sobie spokój z You’re Under Arrest! w momencie, w którym zaczyna boleć. Jest tego dość i w takiej różnorodności, że sami swój próg bólu swobodnie zidentyfikujecie.
tobaccotobacco - #anime #animedyskusja

Zaprawdę, wielkim jest skarbem dla anime w og...
  • 1
  • Odpowiedz