Wpis z mikrobloga

13/104 - #104filmyanime
Inu-Ou

97min, 2022, Studio: Science SARU, Reż: Masaaki Yuasa

MAL: https://myanimelist.net/anime/39938/Inu-Ou
Kitsu: https://kitsu.io/anime/inu-oh
AniList: https://anilist.co/anime/109928/Inuou/

Miałem okazję zrewatchować, zaledwie po 5-6 miesiącach od ostatniego seansu, najnowszą produkcję Yuasy, czyli Inu-Ou (Król Psów). Wielkim fanem Pana Masaakiego Yuasy nie jestem, aczkolwiek te +/- 8 produkcji, które widziałem gdzie był reżyserem było całkiem całkiem. Zresztą o “Welcome to the Space Show” czy “Walk on girl…” pisałem na tagu. Inna sprawa, że czasami zdarzają mu się bad tripy jak “Ride Your Wave”. Eizouken też upadło u mnie przed połową serii. Natomiast w przypadku Inu-Ou mamy do czynienia z oryginalną, ale jednocześnie bardzo smaczną produkcją, które jednak nadal nie jest pozycją dla każdego.

Budowa filmu:
Jak pewnie już zauważyliście, jestem sporym fanem analizowania filmów pod względem pacingu oraz sposobu dzielenia filmu przez reżysera czy manipulowania emocjami widza.
W tym wypadku Inu-Ou wypada ciekawie, ale to tyle - można to interpretować jako zaletę lub wadę. Pierwsze 30 minut dostajemy wstęp fabularny z dużą dozą japońskiego folkloru, historii, mistycyzmu co ogląda się całkiem przyjemnie, ale zapowiada zupełnie inny rodzaj filmu.

Dopiero po pierwszej części otrzymujemy 30 minutowy ciąg piosenek, które są solą tej produkcji, które ogląda i słucha się z przyjemnością, szczególnie że nie kojarzę za wiele musicali lub produkcji opartych o opowiadanie historii poprzez piosenki w anime. Do tego wokalista QUEEN BEE (aka czarny-Japończyk) naprawdę daję radę we wszystkich utworach oraz jako voice actor tytułowego Króla Psów.

Ostatnia podsumowująca część to (moim zdaniem) trochę spanko. Zamiast climaxu dostajemy chyba najgorszy oraz najdłuższy insert song w całym anime, po którym następuje zamknięcie wszystkich wątków. O ile przez pierwsze 30 minut podczas rewatchowania czekałem aż zaczną śpiewać, tak przy ostatniej piosence czekałem aż skończą i dojdziemy do finału.

Fabuła:
Moim zdaniem fabuła jest niezbyt istotna. Na pewno elementy historyczne (Heike), fantastyczne (demony, duchy, klątwy) tworzą ciekawy obraz japońskiego folkloru, ale zupełnie bym nie polegał na historii oraz tagach jako motywacji do obejrzenia filmu.
Inu-Ou to przede wszystkim historia dwóch ludzi skrzywdzonych przez los, którzy starają się wyciągnąć co się da, korzystając ze wszystkiego co otrzymali od życia. Historia czystej przyjaźni, tragicznego losu, zmiany, ale przede wszystkim dobry musical, którego słucha i ogląda się z przyjemnością.

Warstwa audiowizualna:
Yuasa robi swoje i kontynuuje to co wypracował przez lata. Mamy proste oraz dość brzydkie postacie, bardzo mało cieniowania, płaskie kolory, dodatkowo w tym wypadku poszedł w bardzo wyblakłe kolory w życiu codziennym, które mocno kontrastują z kolorowymi występami muzycznymi.
Wszystko jest trochę kanciaste, mamy lekkie i nierównomierne kontury. W Devilmanie działało to zdecydowanie na korzyść animatorów ze względu na sporą ilość ruchu oraz walk. Z kolei ten film, często pokazuje postacie grające na gitarze (biwa) stojąc lub w pozycji siedzącej, a także prezentuje sporo scen z codziennego życia. Jedynie podczas trzech występów tytułowego Inu-Ou jest okazja to popisu, ale również tam nie ma fajerwerków. To znaczy wygląda to przyjemnie, słucha się wyśmienicie, ale wydaje mi się, że decyzja o stylu została podjęta nie ze względu na łatwość animacji lecz jako przyzwyczajenie reżysera.

Podsumowanie:
Moim zdaniem pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów filmów anime, jednak nie obiecuję, że każdemu się spodoba. Pozycja o tyle problematyczna, że część osób będzie nienawidzić musicali, część ponarzeka na nudny początek, a jeszcze inni na brak rozbudowanej linii fabularnej. Natomiast jeśli jesteście w stanie odciąć się od tego wszystkiego, po prostu oglądać i delektować się obrazem i dźwiękiem to będziecie się bawić znakomicie.

=================
#anime #animedyskusja
young_fifi - 13/104 - #104filmyanime
Inu-Ou

97min, 2022, Studio: Science SARU, Reż: ...
  • 4
Yuasa robi swoje i kontynuuje to co wypracował przez lata. Mamy proste oraz dość brzydkie postacie, bardzo mało cieniowania, płaskie kolory, dodatkowo w tym wypadku poszedł w bardzo wyblakłe kolory w życiu codziennym, które mocno kontrastują z kolorowymi występami muzycznymi.


@young_fifi: chłop co odradził i napluł na drogę
@kinasato: To było w sezonie, czyli dawno i nieprawda.

@tobaccotobacco Ten opis tak samo by pasował do Tatami Galaxy, które jednak szalonymi projektami postaci, animacją i kolorami potrafiło robić wrażenie. Devilman wygrywał animacją. Ride Your Wave mimo zachowania stylu szło w przyjemniejsze dla oka postaci oraz bardziej kolorową oprawę. I wszystkie te produkcje są w porządku pod względem graficznym pomimo tego, że można zastosować podobny opis.