Wpis z mikrobloga

#anime #animedyskusja
#wygnanime 12/14

Jednym z autentycznych fenomenów mangoanimowych na polskim rynku jest niewątpliwie Great Teacher Onizuka, który wyszedł u nas sto lat temu na papierze rodem z komiksów Gigant, a podobno niedawno miał lepszej jakości reedycję. Mnie ta faza ominęła, a więc nie miałem też przyjemności zaznajomić się z adaptacją z 1999 aut. studio Pierrot, której urywki co najwyżej kojarzyłem z telewizji Hyper równie mętnie, co urywki Chobits.

Napocząłem jednak w końcu anime, bo to jest przymus, bo koneserzy wyrzucą z tagu i będzie świst tylko szedł. Mimo adaptacji urywkowej, GTO na ekranie bardzo sprawnie rozpoczęło i zakończyło akcję i samo to wyróżnia się na plus na tle epoki. Znaczna część widzów może kojarzyć przede wszystkim czterdziestominutowy odcinek pierwszy serii, jej niby-pilot, niby-prolog, który nijak się ma do reszty serialu, ale doskonale prezentuje jego ton. Właściwie po nim samym stwierdzicie łatwo, czy pozostałe 42 odcinki się Wam spodobają.

Ileż można kluczyć? GTO to jest ta seria o patusie-motocykliście, który dorósł i wymyślił sobie przyszłość taką, w której zostanie nauczycielem w liceum, gdzie ma zamiar rwać młode dupy. Na jego nieszczęście, zostaje zatrudniony w gimnazjum, więc gros jego aktywności to faktycznie edukacja młodzieży. A młodzież dostał najgorszą. Wszelkie historie o nękaniu, przemocy, galeriankach, próbach samobójczych, wreszcie skrajnych przygłupach w klasie, to dla Onizuki odtąd chleb powszedni. Postawił sobie za zadanie być tym nauczycielem, który nigdy nie spisze nikogo na straty, nigdy nie nazwie ucznia "śmieciem ludzkim," co spotkało jego samego.

Onizuka to motor napędowy całej serii i jego osobowość doskonale wypełnia seans nawet wtedy, gdy akurat nie ma go na ekranie. Jest wulgarny, chutliwy, niespecjalnie mądry, impulsywny, imponująco silny i absurdalnie wytrzymały na rany i obrażenia, wreszcie absolutnie lojalny wobec swoich uczniów. Co do samej formy serialu, nie oszukujmy się. Lwia jego część przyjmuje formułę łobuziaka tygodnia, przy czym zazwyczaj jednego ucznia grilluje się od dwóch do trzech odcinków, z przerwami na jakieś humorystyczne epizody.

Nasz bohater najczęściej narusza patologiczne status quo wyciągając jakiegoś ucznia z jego strefy komfortu, po czym wtedy dopiero interweniuje z odsieczą, gdy uczeń sam sobie uświadomi, jakim obrzydliwym gówniarzem jest i jak dobrze życzy mu Onizuka. Strasznie to sokratejska metoda, takie prezentowanie młodzieży ich własnych słabości w zwierciadle, by nawrócili się na rozum i godność człowieka. Onizuka ma tu stuprocentową skuteczność.

Dobrze się to ogląda, nawet wbrew oprawie wizualnej, która bywa bardzo tanio zrobiona. Gęby jednak wykrzywiają się na tyle czytelnie, byśmy byli się w ogóle w stanie połapać, kto na ekranie gada, a gada się sporo i z werwą. Muzyka to już w ogóle pomidorek, chociaż łapię się na tym, że liczba utworów w moich uszach brzmi na znacznie mniejszą, niż była w istocie. Być może nazbyt hojnie szermuje się tu zaledwie garstką, a reszta gdzieś tam brzdęka ze dwa razy.

Doskonała seria z kanonu obowiązkowych pokazów, których nigdy się nie widziało.
tobaccotobacco - #anime #animedyskusja
#wygnanime 12/14

Jednym z autentycznych fenom...
  • 6
  • Odpowiedz
  • 1
@tobaccotobacco nie wiem. Ale chyba chcę wierzyć że oni mają takie społeczne przyzwolenie na to żeby młodzież się wyszalała. Potem koniec szkoły średniej i koniec -masz się wpisać w ciasne ramy społeczne i ustatkować.
Z patusiarstwa w Polsce się nie wyrasta;)
  • Odpowiedz
  • 1
@tobaccotobacco jestem w stanie przyznać że pewnie masz rację. Jak w końcu tam pojadę i pobędę to będę mógł to zweryfikowac, póki co zakładam że mój obraz Japonii jest wypaczony :/
  • Odpowiedz