Wpis z mikrobloga

#pilkanozna #heheszki #pasta #reprezentacja 80 minuta spotkania, mecz na ciężkim terenie w Thorshavn. Stadion Torsvollur przypomina już nie tylko wygladem kocioł czarownic, wypełniony po brzegi przez ponad 5000 rozemocjonowanych Farerow głośno dopingujących swój zespół w drodze do ostatecznego sukcesu. W tak ciężkich warunkach dawno nie przyszło Michałowi prowadzić zespołu. Wiatr od strony oceanu zaczyna wiać coraz mocniej, trener spogląda na ławkę rezerwowych. Wykorzystał już prawie wszystkie zmiany. Na razie udało się utrzymać bezbramkowy remis co normalnie uważałby za sukces, ale w środku duszy wie, że dziennikarze przyczepia się do tego wyniku a on nie ma przy sobie doniczki żeby zrobić szoł na konferencji. Pot zbiera mu się na czole, kiedy myśli co można zmienić. Milion wrzutek na pole karne do osamotnionego Milika do tej pory nie zdały egzaminu. Może wprowadzić zamiast trzech defensywnych pomocników kolejnego napastnika? To by było rewolucyjne podejście, Michał nigdy nie grał tak ofensywnie. Szkoda że nie ma Roberta, on już by coś strzelił. Rozmyślania przerwał mu krzyk z boiska. To niestety Bartek, potknął się o własne nogi i zderzył się z Patrykiem. Probierz się zagotował. Oby tylko nic mu się nie stało, bo jego matka mnie zabije, pomyślał. "Synek, wszystko w porządku?" Krzyknął w kierunku Pedy. Na szczęście skończyło sie dobrze. Kogo tylko wstawić za znoszonego właśnie na noszach Bartka? Na ławce wszyscy się za sobą chowają, każdy boi się że trener na niego spojrzy i będzie trzeba grać w tym meczu. Każdy poza jednym, weteran z twarzą nie zmąconą strachem ani myślą.... "Kamil, wchodzisz".
Resztę meczu Michał pamięta jak przez mgłę. 84, 87 minuta. Dwa ciosy, dwa zero. Farerzy znów pokazali że na piłce znają się nawet lepiej niż na hodowli owiec. W doliczonym czasie nie zawiódł też turbodebil, strzelając samobója w pięknym stylu. Porażka 0:3 z wyspami w debiucie to dokładnie to czego spodziewali się kibice. Pozostaje tylko #!$%@?ąć sobie whisky.
  • Odpowiedz