Wpis z mikrobloga

Polska broni się przed Ukrainą: 9 tez o przyczynach i przebiegu kryzysu zbożowego

1. Zakaz importu i tranzytu ukraińskich produktów rolnych został ogłoszony przez Jarosława Kaczyńskiego na zebraniu wyborczym rządzącej partii "Prawo i Sprawiedliwość", której czekają trudne jesienne wybory parlamentarne.

To, czy partia będzie nadal rządzić samodzielnie, zależy od tych wyborów. Albo w ogóle rządzić.

Ciekawostka: Jarosław Kaczyński nigdy nie ogłasza decyzji technicznych, ale prawie zawsze wyborczych i politycznych.

2. Niezadowolenie polskich rolników z polityki „Prawa i Sprawiedliwości” jest autentyczne i ma co najmniej kilka lat.

Dlaczego się to stało? Polskie rolnictwo, w przeciwieństwie do ogromnych latyfundiów ukraińskich, reprezentuje małych i średnich producentów, których po pierwsze jest wielu, a po drugie znacznie bardziej cierpią z powodu wahań infrastruktury rynkowej.

„Prawo i Sprawiedliwość” wniosło do polityki gospodarczej i rolnej woluntaryzm, korupcję i tendencję do monopolizacji. Wszystko to zostało wzmocnione przez pandemię i wojnę na pełną skalę.

3. Niezadowolenie z ukraińskiego zboża na polskiej wsi trwa od lata ubiegłego roku.

Kiedy Polska lobbowała na forum europejskim za tranzytem ukraińskiego zboża, sama nie myślała o magazynach, torach i swoich możliwościach. To bardzo typowe dla „Prawa i Sprawiedliwości”: wygłaszaj piękne wypowiedzi lub prowadź romantyczną walkę, ale nie myśl o logistyce.

Taka polityka prędzej czy później prowadzi do problemów systemowych. To samo stało się ze zbożem.

4. Kiedy rok temu ukraińskie zboże dotarło do Polski, zaczęło się „rozpuszczać” w regionach przygranicznych i bardzo szybko zapełniło miejscowe spichlerze.

W rezultacie po prostu przestali go kupować od producentów zboża. Nic więc dziwnego, że producenci bardzo szybko zorientowali się, o co w tym wszystkim chodzi.

Ale jest mało prawdopodobne, aby wina leżała po stronie Ukrainy – takie rzeczy zaczęli robić potężni gracze polskiego rynku.

A ci gracze, jak się okazało, są blisko „Prawa i Sprawiedliwości”. Pewnie dlatego partia rządząca po prostu zignorowała wcześniejsze protesty agrariuszy – zarobiła na tym.

5. Spróbuj spojrzeć oczami polskiego producenta.

Ceny nawozów w zeszłym roku wzrosły astronomicznie. Cena paliwa jest taka sama.

A po żniwach okazało się, że wręcz przeciwnie, ceny zbóż spadają. I w ogóle nikt nie chce go od ciebie kupować, bo wszystko wokół jest zajęte zbożem z Ukrainy.

6. Zimą i wczesną wiosną protesty rolników i oburzenie polskiej wsi nasiliły się tak bardzo, że „PiS” nie mogło już tego ignorować.

"PiS" to jedyna siła polityczna na polskiej wsi, inne partie "miejskie" nie mają tu wielkich zdobyczy, bez wsi nie wygrają.

Dlatego Kaczyński wychodzi i ogłasza całkowity zakaz ukraińskich produktów. Zapewnia, że ​​państwo odkupi zboże, ustala cenę minimalną za skup. To absurd – bo pieniądze (obligacje) można drukować, ale gdzie ma iść samo ziarno?

7. To wszystko jest grą pod publiczkę, i to tą, która powinna wybrać "Prawo i Sprawiedliwość".

Nie da się już wpływać na rynek – w Polsce jest za dużo ukraińskiego zboża. Co więcej, mówimy nie tylko o lokalnym, ale i globalnym rynku, gdzie zarówno zboża, jak i produkty ropopochodne tanieją.

Żadna ilość polskich obligacji na to nie wpłynie.

8. Wydaje się, że strona ukraińska szczerze wierzy w negocjacje z Warszawą. To jest naiwność. Toczy się agresywna gra z wewnętrzną publicznością, w której nie chodzi o wynik, ale o proces.

Jedyną rolą strony ukraińskiej jest tu bycie klaunem lub chłopcem do bicia. Nie warto grać w Kijowie.

Warszawę trzeba naciskać przez Brukselę

9. Rok temu Polska jako pierwsza zadeklarowała, że ​​chce być hubem dla ukraińskich produktów rolnych. Jednak teraz Warszawa jako pierwsza obniżyła na nim barierę.

Z tej sytuacji należy wyciągnąć kilka wniosków.

Po pierwsze, w polityce nie należy popadać w mit o „towarzyszach broni”, „wielkich braciach” czy „solidnych partnerach”.

Zaufanie to piękna rzecz, ale nie musisz być zakładnikiem mitów. A to często zdarzało się w stosunkach między Kijowem a Warszawą.

Po drugie, nie lekceważcie woluntaryzmu Warszawy w jej deklaracjach.

Tak, może im się to podobać (jak „wyślijmy Ukraińcom F-16”), ale czy nie jest to taka sama gra w reklamę publiczną, jak w przypadku zboża – z tą różnicą, że jest w tym Ukraina – po dobrej stronie? A co jest takiego w tej grze, a nie w F-16?

I wreszcie, po trzecie, frakcja antyukraińska w Polsce nie zniknęła (również w „PiS”). Po 24.02.2022 szuka pomysłów dla siebie i aktualnie przygotowuje stosowne prace dyplomowe. Na przykład polskie społeczeństwo jest na pewno przyzwyczajone do wojny, sympatyzuje z żołnierzami w Bachmucie: tak, ale to „tam”, daleko, będą walczyć tak czy inaczej, ale nas interesują inne rzeczy.

Frakcja antyukraińska gra właśnie po to, by oddzielić tę wojnę od Polaków, a po oddzieleniu zacząć obwiniać o nią i masę innych problemów Ukraińców.

Nie zdziwcie się więc, jeśli polska wiosna polityczna kręci się wokół ukraińskiego zboża; a latem przyjdzie czas na wspomnienie 80. rocznicy zbrodni wołyńskiej.

Kalendarz jest już napisany. Chciałbym wiedzieć, czy odpowiedź na niego jest gotowa na Ukrainie.

https://www.eurointegration.com.ua/experts/2023/04/17/7159978/

#ukraina #wojna #rosja #rolnictwo #agrunia
  • Odpowiedz