W 2016 roku kilkukrotnie odwiedzałem #bachmut, który stanowił wówczas bramę do świata zachodniego. Jako pierwsze od wschodu miasto pod kontrolą ukraińską, Bachmut był miejscem, gdzie można było przede wszystkim wyciągnąć pieniądze z bankomatu (na terytoriach separatystycznych republik nie działały bankomaty ani płatności kartą).
Pomieszkiwałem wtedy w centrum miasta u Pawła. Pawło był ode mnie starszy o dobre dwadzieścia lat, miał już dorosłą córkę i niespokojną duszę artysty. Jego mieszkanie pełne było pamiątek z podróży oraz rozmaitych dzieł sztuki - zarówno własnego autorstwa, jak i otrzymanych od różnych artystycznie uzdolnionych przyjaciół. Któregoś dnia u Pawła, oprócz mnie, zatrzymał się cały ukraiński zespół rockowy, dość zresztą znany. Grali akurat w Bachmucie koncert i wpadli w odwiedziny do starego przyjaciela.
Minęło siedem lat i lada moment nie będzie już mieszkania z obrazami, pamiątkami z podróży i tysiącami wspomnień. Kiedy do miasta wejdą Rosjanie, będzie co rozwalać w pijackim szale. - W mieszkaniu wszystko zostało, wziąłem tylko plecak z ciuchami i parę toreb z jedzeniem - pisze Pawło.
I tak, już od prawie roku, tuła się po kraju. Ze sobą zabrał mamę, w słusznym już wieku 85 lat, mieszkającą w Bachmucie po sąsiedzku. Gdy było ciepło, zamieszkali na działkach pod Dnieprem u zupełnie nieznajomych ludzi. - Pomogłem tu ile mogłem, naprawiłem studnię, zrobiłem stolik. Plotłem też siatki maskujące dla naszych żołnierzy, szyłem apteczki - wspomina.
Później przyszła kolej na wieś pod Połtawą, gdzie uciekinierów przygarnęła na chwilę daleka rodzina. Opowieści Pawła towarzyszy mnóstwo zdjęć (kilka publikuję poniżej). A na nich: niemalże wakacje. Drewniane chatki, bociany w gniazdach, letnie owoce, praca w polu, łapanie ryb, pierogi domowej roboty. I tylko do domu nie ma jak z tych wakacji wrócić, a po jakimś czasie trzeba jechać dalej...
Tułaczka trwa. Dziś Pawło mieszka w Kijowie. Pracuje. Podejmuje się jakichś tymczasowych fuch i mieszka z mamą w niewielkim wynajętym mieszkaniu. O Bachmucie pisze: „dobre to było miasteczko”. Przed wojną zdążył napisać o nim książkę, a dziś nie ma po co się rozpisywać. Na początku stycznia wysyła tylko jedno zdjęcie przedstawiające wybite szyby w swoim bloku. Czy dziś budynek w ogóle jeszcze stoi - nie wiadomo.
Razem ze znajomymi skonstruowali dron dla obrony Bachmutu. Pieniądze i części zebrali własnymi siłami, potem samodzielnie złożyli maszynę.
Kiedy pytam Pawła, czy nie potrzebuje pomocy finansowej (w życiu osobistym albo w sprawie drona), ten kilka razy zdecydowanie odmawia. Daje sobie radę, a przecież w kraju potrzeb nie brakuje. Dlatego w jego imieniu przelewam trochę pieniędzy na wsparcie walki z Mordorem. Paweł prosi, żeby tytuł przelewu brzmiał „pomsta na przeklętym wrogu”.
Na zdjęciu cały dobytek Pawła spakowany do jednego plecaka. Kwiatki będą musiały umrzeć.
Pomieszkiwałem wtedy w centrum miasta u Pawła. Pawło był ode mnie starszy o dobre dwadzieścia lat, miał już dorosłą córkę i niespokojną duszę artysty. Jego mieszkanie pełne było pamiątek z podróży oraz rozmaitych dzieł sztuki - zarówno własnego autorstwa, jak i otrzymanych od różnych artystycznie uzdolnionych przyjaciół. Któregoś dnia u Pawła, oprócz mnie, zatrzymał się cały ukraiński zespół rockowy, dość zresztą znany. Grali akurat w Bachmucie koncert i wpadli w odwiedziny do starego przyjaciela.
Minęło siedem lat i lada moment nie będzie już mieszkania z obrazami, pamiątkami z podróży i tysiącami wspomnień. Kiedy do miasta wejdą Rosjanie, będzie co rozwalać w pijackim szale. - W mieszkaniu wszystko zostało, wziąłem tylko plecak z ciuchami i parę toreb z jedzeniem - pisze Pawło.
I tak, już od prawie roku, tuła się po kraju. Ze sobą zabrał mamę, w słusznym już wieku 85 lat, mieszkającą w Bachmucie po sąsiedzku. Gdy było ciepło, zamieszkali na działkach pod Dnieprem u zupełnie nieznajomych ludzi. - Pomogłem tu ile mogłem, naprawiłem studnię, zrobiłem stolik. Plotłem też siatki maskujące dla naszych żołnierzy, szyłem apteczki - wspomina.
Później przyszła kolej na wieś pod Połtawą, gdzie uciekinierów przygarnęła na chwilę daleka rodzina. Opowieści Pawła towarzyszy mnóstwo zdjęć (kilka publikuję poniżej). A na nich: niemalże wakacje. Drewniane chatki, bociany w gniazdach, letnie owoce, praca w polu, łapanie ryb, pierogi domowej roboty. I tylko do domu nie ma jak z tych wakacji wrócić, a po jakimś czasie trzeba jechać dalej...
Tułaczka trwa. Dziś Pawło mieszka w Kijowie. Pracuje. Podejmuje się jakichś tymczasowych fuch i mieszka z mamą w niewielkim wynajętym mieszkaniu. O Bachmucie pisze: „dobre to było miasteczko”. Przed wojną zdążył napisać o nim książkę, a dziś nie ma po co się rozpisywać. Na początku stycznia wysyła tylko jedno zdjęcie przedstawiające wybite szyby w swoim bloku. Czy dziś budynek w ogóle jeszcze stoi - nie wiadomo.
Razem ze znajomymi skonstruowali dron dla obrony Bachmutu. Pieniądze i części zebrali własnymi siłami, potem samodzielnie złożyli maszynę.
Kiedy pytam Pawła, czy nie potrzebuje pomocy finansowej (w życiu osobistym albo w sprawie drona), ten kilka razy zdecydowanie odmawia. Daje sobie radę, a przecież w kraju potrzeb nie brakuje. Dlatego w jego imieniu przelewam trochę pieniędzy na wsparcie walki z Mordorem. Paweł prosi, żeby tytuł przelewu brzmiał „pomsta na przeklętym wrogu”.
Na zdjęciu cały dobytek Pawła spakowany do jednego plecaka. Kwiatki będą musiały umrzeć.
#wojna #ukraina #truestory #rosja