Wpis z mikrobloga

A więc MONTREAL, a skoro Kanada to czas na nieśmiertelne wspomnienie:

Był 6 Czerwca 2007 rok, kierowcy odprawiali swoje typowe rutynowe zachowania przed wyścigiem przypominając sobie poszczególne procedury, ustalenia z inżynierami, a wśród nich jeden, jedyny Polak - pierwszy i oby nie ostatni - w historii F1, Robert Kubica za sterami BMW Sauber.
Stali w konfiguracji uzyskanych podczas kwalifikacji, kolejno: Lewis hamilton, Fernando Alonso obaj w McLarenach, następnie Nick Heidfield BMW Sauber, dwója kierowców Ferrari - Kimi Raikkonen oraz Brazylijczyk Felipe Massa, Mark Webber w Red Bullu, Nick Rosberg w Williamsie i na ósmej lokacie Robert Kubica, a pierwsza dziesiątkę uzupełniali Giancarlo Fisichella w Reno i Jarno Trulli w Toyocie.

Na niebie próżno było szukać deszczowych chmur i w oślepiającym słońcu kierowcy oczekiwali na zielone światła. Zaraz po starcie fatalnie przestrzelił hamowanie Fernando Alonso tracąc pozycje na rzecz Nicka. Wokół Roberta również małe roszady, ale utrzymuje swoją ósmą pozycję. Jechał pewnie, ale do lidera tracił dużo. Wszystko wiło się swoim tempem dla polskiego kierowcy aż do 27 okrążenia, kiedy podczas wyprzedzania Trulliego doszło do kontaktu w efekcie, którego Robert został wyrzucony na zakręcie nr 10 prosto w bandę przy prędkości podawanej przez różne źródła w granicach 230-300 km/h. Wypadek wyglądał fatalnie, ale mimo tego Robert nie odniósł poważniejszych obrażeń i szybko opuścił szpital by przygotowywać się do następnych zmagań.

Po wypadku Tomasz Szmadra powiedział m.in.

"Wyglądało to fatalnie. Zdarzenia potwierdziło jednak wysoki poziom bezpieczeństwa dziś w Formule 1. Bolid rozpadł sie na kawałki. Ale kokpit chroniący polskiego kierowca pozostał cały.

Z perspektywy czasu patrząc na słowa o bezpieczeństwie w F1 możemy jedynie zaśmiać się z politowaniem przerzucając obrazy palących się kierowców w kokpitach lub koła bolidu Max Verstappena.

Jednak to był dopiero pierwszy akt, gdzie w głównych rolach obsadzony został Robert i tor wyścigowy w Montrealu.

Druga część historii to już sezon 2008, a po świetnym początku sezonu Polak plasował się na 4 pozycji w klasyfikacji generalnej:

1. Lewis Hamilton 38
2. Kimi Räikkönen 35
3. Felipe Massa 34
4. Robert Kubica 32
5. Nick Heidfeld 20

Wtedy nadszedł czas Kanady.
W pierwszych dwóch treningach Kubica plasował się na 2 pozycji tracąc podobne różnice do Felipe Massy w pierwszym i do Lewis Hamiltona w drugim treningu, za to w sobotę był dopiero 11.

Kwalifikacje zapowiadały się zatem nader ekscytująco dla polskich kibiców, dwukrotne drugie miejsce w treningach rozbudziło apetyt i dawało nadzieję na pierwsze, historyczne zwycięstwo Polaka w F1. Dodatkowego smaku dodawał fakt, że nowy fragemnt asfaltu zaczął się kruszyć i różnica toru jazdy o raptem kilkanaście centymetrów potrafiła zupełnie zmienić poziom przyczepności. Mimo to w pierwszej sesji z czasem 1:17:471 Robert bez problemu łapie się do Q2, a tam kolejny raz znajduje się wśród 9 kierowców, którzy wykręcili czas poniżej 1:18 co daje pewny awans do Q3.
W najważniejszej części kwalifikacji dojeżdża na drugiej pozycji zaraz za Lewisem Hamiltonem, ale ten wydaje się być kompletnie poza zasięgiem wyprzedzając Polaka o ponad 0,6s; a to oznaczało dla Roberta start z gorszej, nienagumowanej części toru i czyhające za plecami Ferrari Kimiego Raikkonena.

Byliśmy bardzo silni przez cały weekend. Nie tak, jak McLaren, ale traciliśmy niewiele. Był jednak jeden decydujący czynnik – kruszący się asfalt. W niektórych zakrętach, szczególnie w kwalifikacjach, trzeba było niemal zgadywać, którą linią jechać. Nie wybierałem optymalnych linii w kilku miejscach ponieważ unikałem miejsc, w których asfalt odpadał. Zrobiłem bardzo dobre okrążenie w kwalifikacjach, a w nawrocie trzeba było pojechać bardzo ciasno. Warto było nawet przejechać tam jednym kołem po trawie niż wjeżdżać na tor ponieważ było tak ślisko

wspomina Kubica po latach.

Pierwsza szóstka wyglądało następująco:
1. Lewis - Mclaren
2. Robert - BMW
3. Kimi - Ferrari
4. Fernando - Renault
5. Nico Rosberg - Williams
6. Felipe - Ferrari

Wyścig rozpoczął się spokojnie dla Roberta i obronił drugą pozycję, ale tracił zbyt dużo do Mclarena. Na 17 kółku doszło do neutralizacji, kierowcy zjechali do boxów, a zaraz po wyjeździe z nich doszło do kuriozalnej sytuacji. Pierwsi wyjechali Kubica i Raikkonen ustawiając się koło w koło przed linią wyjazdu z pit lane'u, a tuż za nimi Lewis Hamilton, który z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu nie wyhamował przed bolidem Ferrari wjeżdżając prosto w Kimiego. To otwierało olbrzymią szansę przed Robertem, mimo iż był dopiero na ósmej pozycji to miał w tym momencie dużo korzystniejszą strategię od bolidów przed nim.

Po katastrofalnym wypadku z 2007 roku nie było widać nawet śladu, mknął przed siebie pokonując kolejne kilometry asfaltu i jadąc po pewne, pierwsze zwycięstwo w karierze, co więcej, dzięki temu dziwnemu wypadkowki Lewisa i Kimiego, Robert objął prowadzenie w klasyfikacji kierowców oraz drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów tracąc tylko 3 punkty do Ferrari.

Drugą pozycję zajął "kolega" z zespołu BMW Nick Heidfeld.

Klasyfikacja kierowców:
1. Robert Kubica 42 pkt
2. Lewis Hamilton 38
3. Felipe Massa 38
4. Kimi Raikkonen 35
5. Nick Heidfeld 28

Klasyfikacja konstruktorów
1. Ferrari 73 pkt
2. BMW-Sauber 70
3. McLaren-Mercedes 53
4. Red Bull 21
5. Toyota 17

Wieść szybko rozniosła się wśród polskich kibiców, co pokazali kibice zgromadzeni w tym samym czasie podczas meczu piłki nożnej Polska-Niemcy w trakcie Euro 2008.

#f1beforerace #f1 #f1memories #kubica
A.....7 - A więc MONTREAL, a skoro Kanada to czas na nieśmiertelne wspomnienie:

By...
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach