Wpis z mikrobloga

Przypomniała mi się pewna historia z mego życia kiedy jeszcze mogłem trenować sztuki walki.

Był wtedy mój wielki tydzień. Wyjazd na zawody w tekjądro. Przygotowywałem się do tego momentu całe dotychczasowe życie, lata treningu i wylanego potu na wynajętej salce w gimnazjum teraz miały dać o sobie znać. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Samolot o 7 rano z trenerem i zespołem na mistrzowstwa świata w Tajlandi. Wylądowaliśmy około godziny 18 i po chwili znaleźliśmy się w 4 gwiazdkowym hotelu. Było cudowanie, do dzisiaj jak pomyśle o tych kilku dniach czuję dreszczyk emocji. Eliminacje przebiegły bez problemu, z naszej grupy odpadł tylko Konrad gdyż nigdy nie wykazywał większego talentu w sztukach walki. Łatwo doszedłem do finału. Ja kontra mój przeciwnik z Togo, wielki czarny dobrze zbudowany murzyn, w walce jednak okazał się gorszy ode mnie gdyż przypadkowo zabiłem go w drugiej rundzie. Potem zrobili mi dodatkowe testy na doping i moja kariera się skończyła a ja musiałem zapłacić rodzinie Halima odszkodowanie w wysokości 20 zł. Po tym incydencie nie chciano mnie na żadnej salce więc skończyłem ze sportem w tej dziedzinie. Teraz okazyjnie łowie ryby.


#coolstory #mowiejakjest #zzyciawziete
  • 7
  • Odpowiedz