Wpis z mikrobloga

"Ostatni raz robiłem zakupy gdzieś w 1924 albo 1925 roku. Wtedy chodziło się do handlarza towarów łokciowych albo do mydlarni. Dziś w tym celu trzeba było iść do drogerii, do której drogę opisała mi panna Kromeier. Doszedłszy tam musiałem stwierdzić, że wygląd drogerii jednak bardzo się zmienił. Wcześniej była z niej lada, a za nią znajdowały się towary. Dziś lada też była, ale przesunęła się ona w pobliże wyjścia. Za nią nie było w ogóle nic poza wewnętrzną stroną witryny wystawowej. Właściwe towary , dostępne dla każdego, spoczywały na niekończących się rzędach regałów. Z początku sądziłem, że są tu dziesiątki sprzedawców, którzy zjawili się wszyscy w swobodnych ubiorach. Okazało się, że byli to klienci. Klient sam sobie wszystko brał, a potem biegł do kasy. To było nader dziwne. Rzadko kiedy wcześniej czułem się potraktowany tak niegrzecznie, jakby od razu przy wejściu ktoś dał mi do zrozumienie, żebym sobie łaskawie poszukał swoich nędznych żyletek, bo panowie drogiści mają coś lepszego do roboty.
Dopiero stopniowo istota tego rozwiązania stała się dla mnie zrozumiała: pod względem ekonomicznym miało ono sporo zalet. Po pierwsze drogista mógł udostępnić duże części swojego magazynu i uzyskał przez to większą powierzchnię sprzedaży. Ponadto, stu klientów naturalnie mogło obsłużyć się samodzielnie, niż przy pomocy dziesięciu, ba, nawet dwudziestu sprzedawców. A wreszcie zaoszczędzono też na tych sprzedawcach. Korzyści były oczywiste: przy powszechnym wprowadzeniu tej zasady, jak szacowałem w przybliżeniu, w ojczyźnie można by natychmiast uwolnić około stu-dwustu tysięcy sił operacyjnych na potrzeby frontu. To było tak imponujące, że z miejsca chciałem pogratulować genialnemu drogiście. Podbiegłem do jednej z lad i zapytałem o pana Rossmana.
- Którego Pana Rossmana?
- No tego, do którego należy ta drogeria!
- Tu go nie ma.
Wielka szkoda."

---

Słuchałem tego przemówienia ławrowa na którym inne kraje wyszły i sobie pomyślałem na początku, że mam złe przeczucia, ale im dłużej go słuchałem tym bardziej mnie rozśmieszał. Wyglądał typowo tak jak nasze książki do historii opisują komunistów. Wielki pan rosjanin. Łohohoho.

Aż przypomniała mi się książka z której jest powyższy cytat. "On wrócił", o Hitlerze, który nagle budzi się w dzisiejszych czasach w bunkrze i miota się z rzeczywistością. Czytając tę książkę im dalej w las tym bardziej człowiek sobie uświadamia, że jakby dziś ktoś taki żył, to ludzie po prostu by się śmiali z jego poglądów, albo pukali w czoło z niedowierzania.

Polecam.
Film też jest. Całkiem niezły, ale książka lepsza.

#wojna #bialorus #rosja
#ksiazki
#ukraina
źródło: comment_16461662976nXedYEILHNSeO7BndP55O.jpg
  • 2