Na początku ostrzegam, że niżej znajdą się spoilery z filmu i książki.
Film oceniam pozytywnie. Bardzo bałem się tej ekranizacji, bo książka obejmowała bardzo spory okres, dodatkowo była dość zagmatwana i na pewno nie było łatwo przerzucić ją na ekran. Jestem zawiedziony tym, że akcja filmu jest tak prędka, oczywiście nie oczekiwałem, że dorastanie Endera zostanie pokazane od bycia kilkulatkiem do niemal dorosłości, ale można było ten film trochę wydłużyć, ewentualnie uciąć parę scen mniej potrzebnych i skupić się na awansach Endera. Tymczasem wygląda to tak, że gdy Ender dostaje lidera w drużynie Smoka, to jego pierwszym zadaniem jest walka z dwoma drużynami, w książce awansował i osiągał nowe cele krok po kroku. Bitwy między drużynami były naprawdę fascynujące i szkoda, że zajęły w filmie niewiele miejsca. Nie poruszono również w ogóle wątku Valentine i Petera, a konkretnie chodzi mi o ich polityczno/dziennikarskie kariery. Sama Valentine pojawia się nawet często, Peter tylko na początku.
Rozwinąłbym wątek gry myślowej, bo potraktowano ten temat trochę po macoszemu, no i znowu zdecydowanie za szybko Ender znajdywał niektóre rozwiązania.
Bardzo obawiałem się, że film będzie cukierkowaty i skierowany do młodzieży, taki Harry Potter w kosmosie. Nie jest tak, film jest brutalny, ale mimo wszystko sporo pod tym względem brakuje mu do książki. Ale źle nie jest.
Na plus efekty, szkoła bojowa wygląda bardzo ładnie, walki również, przede wszystkim mam na myśli walkę ostateczną, ale treningi również prezentują się super. Bez zarzutów młodzi aktorzy, to już któryś film Asy Butterfielda, który widziałem, i jeżeli się nie zaćpa albo mu szajba nie odwali, to może być z niego w przyszłości kawał aktora. Pozostała część ekipy Endera również fajnie, przypominali mi charakterem i wyglądem bohaterów książkowych. Harrison Ford zagrał idealnie, Ben Kingsley trochę zbyt surowy i pieprznięty, inaczej zapamiętałem Rackhama z książki.
Na początku ostrzegam, że niżej znajdą się spoilery z filmu i książki.
Film oceniam pozytywnie. Bardzo bałem się tej ekranizacji, bo książka obejmowała bardzo spory okres, dodatkowo była dość zagmatwana i na pewno nie było łatwo przerzucić ją na ekran. Jestem zawiedziony tym, że akcja filmu jest tak prędka, oczywiście nie oczekiwałem, że dorastanie Endera zostanie pokazane od bycia kilkulatkiem do niemal dorosłości, ale można było ten film trochę wydłużyć, ewentualnie uciąć parę scen mniej potrzebnych i skupić się na awansach Endera. Tymczasem wygląda to tak, że gdy Ender dostaje lidera w drużynie Smoka, to jego pierwszym zadaniem jest walka z dwoma drużynami, w książce awansował i osiągał nowe cele krok po kroku. Bitwy między drużynami były naprawdę fascynujące i szkoda, że zajęły w filmie niewiele miejsca. Nie poruszono również w ogóle wątku Valentine i Petera, a konkretnie chodzi mi o ich polityczno/dziennikarskie kariery. Sama Valentine pojawia się nawet często, Peter tylko na początku.
Rozwinąłbym wątek gry myślowej, bo potraktowano ten temat trochę po macoszemu, no i znowu zdecydowanie za szybko Ender znajdywał niektóre rozwiązania.
Bardzo obawiałem się, że film będzie cukierkowaty i skierowany do młodzieży, taki Harry Potter w kosmosie. Nie jest tak, film jest brutalny, ale mimo wszystko sporo pod tym względem brakuje mu do książki. Ale źle nie jest.
Na plus efekty, szkoła bojowa wygląda bardzo ładnie, walki również, przede wszystkim mam na myśli walkę ostateczną, ale treningi również prezentują się super. Bez zarzutów młodzi aktorzy, to już któryś film Asy Butterfielda, który widziałem, i jeżeli się nie zaćpa albo mu szajba nie odwali, to może być z niego w przyszłości kawał aktora. Pozostała część ekipy Endera również fajnie, przypominali mi charakterem i wyglądem bohaterów książkowych. Harrison Ford zagrał idealnie, Ben Kingsley trochę zbyt surowy i pieprznięty, inaczej zapamiętałem Rackhama z książki.
Bardzo solidne 7/10.
#kino #film #ocena