Wpis z mikrobloga

2070 + 1 = 2071

Tytuł: Wzgórze psów
Autor: Jakub Żulczyk
Gatunek: literatura piękna
ISBN: 9788380313507
Wydawnictwo: Świat Książki
Ocena: ★★★★★★

– Ale ty nie poszłaś na policję? – pytam.
– Oczywiście, że poszłam – odpowiada Kaśka. – Dali mi pączka, bo to tłusty czwartek był akurat.


Zybork. Polskie prowincjonalne miasteczko. Piętnaście lat temu. Syf, bieda, brak perspektyw, alkohol i narkotyki. W tym wszystkim młodzi ludzie, którzy w tym wszystkim żyją, wśród nich Mikołaj Głowacki przeżywający swoją pierwszą miłość z perypetiami mniej więcej typowymi dla pierwszej, nastoletniej miłości. Marzeniem, a może nawet nie marzeniem, ale naturalnym krokiem w życiu tych młodych ludzi jest wyprowadzenie się stamtąd. Jedni pojadą do pracy za granicę, inni na studia. W Zyborku zostaną nieliczni. Wzgórze Psów to opowieść o tym jak przeszłość wpływa na życie. Szczególnie przeszłość mroczna, zwieńczona tragicznym wydarzeniem. Człowiek wyjdzie z Zyborka, ale Zybork z człowieka nigdy, taka myśl sama ciśnie się do głowy.

Autor powoli odkrywa kolejne karty po to, żeby wyciągnąć na koniec asa i całkowicie zmienić układ. Historia opowiedziana jest jednak w taki sposób, że wiadomo, że on tego asa ma. Pytanie tylko w jakim kolorze.

Jakiś czas temu, po lekturze Instytutu postanowiłem, że raczej już do twórczości pana Żulczyka nie wrócę. Później pojawiło się na tagu kilka wpisów na temat jego najnowszej książki, Informacja zwrotna. Zachęciły mnie do tego żeby może jednak postanowienie złamać i spróbować jeszcze jednego podejścia do tego autora. Ta zachęta nie była jednak na tyle mocna, żeby gnać do sklepu. Tak się składa, że mieszkam teraz sto metrów od biblioteki, pomyślałem wiec, że wypożyczenie będzie w tej sytuacji rozsądnym kompromisem. Informacji zwrotnej nie było, za to pani bibliotekarka zaproponowała mi Wzgórze Psów. Popatrzyłem na to tomiszcze o grubości porównywalnej z szerokością i pomyślałem „w zasadzie czemu nie, najwyżej odłożę po 100 stronach jeśli będzie takie jak Instytut”. Tego postanowienia nie złamałem, po prostu w czasie lektury o nim zapomniałem. Przypomniałem sobie o nim w okolicach strony trzysetnej, ale lekturę kontynuowałem, bo była od Instytutu lepsza.

Bo to żulczykowe bagno wciąga. Napisane jest ciężkim, wulgarnym językiem, pasującym do opowieści. A to dla mnie zawsze plus. Nie każdemu musi się to podobać, bo nie każdy musi lubić takie ciężkie, mroczne historie. Fabuła ciekawie wymyślona, z kilkoma zgrzytami jeśli chodzi o szczegóły, które nie bardzo przeszkadzają, bo są małe. Bardzo zgrabnie też opowiedziana. To, co w Instytucie mnie odrzucało, ciągłe porównania wszystkiego do wszystkiego, jak system „każdy z każdym” w rozgrywkach ligowych, we Wzgórzu Psów też się znalazło. Choć tutaj porównania są dużo trafniejsze i barwniejsze, to i tak uważam, że jest ich trochę za dużo. Plus, w odróżnieniu od Instytutu całkiem ciekawa końcówka, próbująca przedstawić inny punkt widzenia na jeden z wątków


z kolei trochę naiwne i nieco na siłę zamknięcie innych wątków.

Moim zdaniem Wzgórze Psów to całkiem niezła książka. Prawda, oparta na schematach; prawda, z trochę przerysowaną (mam nadzieję) rzeczywistością; prawda, podobnych opowieści jest sporo. Czasu, który przy niej spędziłem nie uważam za stracony. Mogłem go oczywiście wykorzystać lepiej. Zawsze można lepiej.

I tylko irytuje kiepskie wydanie – z literówkami, jakimiś niefortunnymi zwrotami, błędami w deklinacji czy koniugacji czy pomyłką w tytule na pierwszej stronie książki – jest tam napisane „Wzgórze psów”, a to nazwa własna i wszędzie dalej jest już „Wzgórze Psów”.

Wpis dodany za pomocą tego skryptu

#bookmeter
GeorgeStark - 2070 + 1 = 2071

Tytuł: Wzgórze psów
Autor: Jakub Żulczyk
Gatunek: ...

źródło: comment_1636188844LGTPHYWWiLhFrMcg7AOVim.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz