Wpis z mikrobloga

Witam wszystkich, zauważyłem, że zainteresowanie wzbudziły relacje z wyścigów pisane przez jednego z użytkowników.
Co powiecie na coś podobnego, ale głównie z rajdów?
Na próbę wrzucę relację z ostatniej rundy Mistrzostw Polski 2021 - zakończonego w niedzielę Rajdu Koszyc.

47. Rally Košice 2021
Wiedziałem, że rajd oficjalnie ma iść bez kibiców, ale nie przejmowałem się tym zbytnio. W środę w tygodniu rajdowym przeczytałem dokument organizatora mówiący o tym, że na rajd zostaną wpuszczone tylko osoby, które znajdą się na liście uczestników. Tu pojawiły się u mnie poważne wątpliwości czy jest sens jechać na Słowację, jeśli być może nie będę mógł wejść na oesy. Chciałem się wycofać z wyjazdu, ale rozmowa z kolegą przekonała mnie żeby jednak jechać.
Na rajd pojechałem z dwójką znajomych fotografów, a na miejscu miało do nas dołączyć dwóch kolejnych. W podróż na Słowację wyruszyliśmy w piątek wcześnie rano, bo po spotkaniu ze znajomymi w Koszycach, w planie był objazd wszystkich odcinków. Udało się tego dokonać, chociaż co najmniej ostatni oes był przejeżdżany przy zapadającym zmroku. Z rekonesansu wynikało, że trasa jest dosyć fajna, ale praktycznie nie było do niej dojazdów, poza dwoma oesami. Na pozostałe trzeba było wchodzić od startu lub mety. Wytypowane zostały potencjalne miejscówki, następnie pojechaliśmy na strefę serwisową, aby koledzy mogli odebrać kamizelki media. Wieczorem został ułożony atrakcyjny plan w postaci zobaczenia jutro 3 z 4 oesów.

sobota
Długiego spania nie było, bo odcinek testowy stanowiący fragment oesu Zlatnik (jechany w przeciwną stronę) ruszał już o godzinie 7:30. Przyjechaliśmy lekko spóźnieni. Czekało nas jeszcze dosyć strome podejście do trasy od strony mety, więc mimo chłodu zaczynało mi się robić ciepło. Chwilę potrwało nim znalazłem jakieś sensowne miejsce pod kamerę. Ostatecznie były dwa takie miejsca, więc całkiem nieźle względem początkowych obaw. Jedno to podchwytliwy prawy po napędzaniu ze spadania, gdzie jeszcze dodatkowo rajdówki ciągnęły trochę liści za sobą. Lubię tego typu atrakcje. Drugie to płynne zakręty na spadaniu i następujący po nich szeroki zakręt z wyciągniętym syfem z cięcia. Najbardziej efektowny przejazd z tego miejsca, który nagrałem, wykonał Jaroslav Melicharek: https://youtu.be/8W9jae4DaNI Kiedy czas naszego przebywania na testowym zmierzał ku końcowi, to od znajomego dowiedziałem się, że z prądem odcinka jest całkiem fajne dobicie, gdzie rajdówki mocno sypią iskrami spod podwozia. Niestety nie wiedziałem w którym dokładnie miejscu to było, więc na tej partii nagrałem tylko Chuchałę, kiedy schodziliśmy w stronę samochodu.
Następnie pojechaliśmy na strefę serwisową, gdzie się trochę pokręciliśmy. W moim przypadku nie trwało to długo, bo niebawem zostałem namierzony przez osobę z zabezpieczenia i poproszony o okazanie opaski na rękę. A wobec jej braku zostałem poproszony o opuszczenie strefy serwisowej. Pozostały czas wykorzystałem z dwójką znajomych na zjedzenie obiadu w wietnamskim bistro.
Po posiłku udaliśmy się na pierwszy oes - Herlany. Widząc ile samochodów było zaparkowanych na drodze dojazdowej całkowicie wyzbyłem się obaw o wejście na trasę. Miejscówką był skręt w lewo na skrzyżowaniu. Nie za bardzo miałem pomysł jak stanąć, a już chyba przejechały dwie zerówki. Znajomy wskazał miejsce w bramie, skąd widziałem najazd i trochę odjazdu ze skrzyżowania. Miejsce fajne, ale nie za taśmą, więc byłem pewien, że zaraz zostanę poproszony o jego opuszczenie. O dziwo tak jednak nie było. Bez kamizelki media w życiu bym tu raczej nie mógł stać, a tu nie było z tym problemu. Zostaliśmy do około 20 załogi, bo w planach mieliśmy kolejny oes.
Na drugi odcinek - Bogota dotarliśmy z zapasem czasu. Tu harmonogram pozwalał na zostanie do końca, czyli dla nas do ostatniej załogi HRSMP. Miejsce również było fajne, ale wolne, bo to był prawy wąski nawrót. Można było go wypuścić i wtedy rajdówki wjeżdżały na luźniejszą nawierzchnię wzbudzając tumany kurzu. A do tego jeszcze podrywane przez samochody jesienne liście. Wszystko to tworzyło fajny obrazek. Nie spodziewałem się tylko, że czołówka będzie tu jechać tak wąsko. Oczyma wyobraźni widziałem tu szerokie wyjścia bokiem. Najefektowniej to miejsce przejechała słowacka załoga w Polo Proto: https://youtu.be/SSrEi6vtUHE
Teraz znowu wróciliśmy na poprzednie miejsce. Dodam jeszcze, że po drodze zboczyliśmy trochę na stację benzynową na kawę. Tu napotkaliśmy załogę Olchawski/Wroński, która u nas już nie jechała. Okazało się, że w Audi awarii uległa bodajże pompa wody. Wracając do drugiego przejazdu Herlan to w pierwszej pętli nagrywałem skrzyżowanie od tyłu, więc teraz dla urozmaicenia od przodu. Zapadał zmrok, latarń w tym miejscu nie było, więc z czasem coraz trudniej łapało się ostrość. Dla mnie to miejsce było nijakie, bo po prostu rajdówki jechały i tyle. Żadnej widowiskości. Ponownie zostaliśmy do końca HRSMP i zwinęliśmy się na nocleg. Tu powstał plan zaliczenia w niedzielę tylko 2 oesów z sześciu. Szkoda, ale na więcej raczej nie było szans z powodu lokalizacji tras.

niedziela
Właśnie z powyższego powodu żeby dojechać na nasz pierwszy oes - Zlatnik, to musieliśmy przejechać sporo kilometrów. Weszliśmy w to samo miejsce, co na odcinku testowym, ale tym razem od strony startu. Nie chciało mi się zbytnio iść daleko i trochę leniwie chciałem zostać blisko początku trasy. Ale dalej miał zamiar iść kolega, więc mu towarzyszyłem. Pewnie gdyby nie on, to bym dalej nie poszedł, a tak dotarłem na zakręt z syfem, który znałem z testowego. Początkowo stanąłem na wyjściu z niego, od zewnętrznej. Trochę bokiem pojechał Melicharek. Później poszedłem kilkadziesiąt metrów dalej i ze wzniesienia nagrywałem zakręt od przodu. Drogę opuścił tu Gavlak: https://youtu.be/R580lj_ECY4 Zostaliśmy do ostatniego krajowego historyka i pojechaliśmy na kolejny oes.
Była nim Jahodna - zapętlony oes, zlokalizowany na obrzeżach Koszyc. Odcinek ten pasował czasowo znajomym pod metę rajdu, bo szedł jako pierwszy w pętli, a do tego było tu więcej kibiców, co lepiej wygląda na zdjęciach. Dodam, że zlokalizowany był tu start do odcinka. Dla mnie oes bez historii, bo na naszym fragmencie jechany przez prawie wszystkie załogi bez zbędnych uślizgów. Wyobrażałem to sobie inaczej. Poszedłem jeszcze na widok przejazdów przez szykanę, ale tu również było bez rewelacji. Dla mnie oes do odpisania, ale nie było raczej alternatyw dla tego miejsca. Znowu zostaliśmy do końca HRSMP.
Na metę dotarliśmy z zapasem czasu, więc tym razem w piątkę odwiedziliśmy wietnamskie bistro. Później weszliśmy na serwis, gdzie pogratulowaliśmy Miko Marczykowi zdobycia tytułu Mistrza Polski. Za kilka minut zaczęła się ceremonia mety. Jako ciekawostkę dodam, że Słowacy odegrali aż trzy zwrotki naszego hymnu. Pierwszy raz się z tym spotkałem na imprezie sportowej. Sama meta wyglądała skromnie, bo uczestniczyło w niej niewielu kibiców. Dobrze, że rampa była ustawiona blisko chodnika, bo tak dopiero byłyby pustki. Dziwnie to wyglądało, ale z drugiej strony rajd miał się odbyć bez kibiców.
Podsumowując to w zasadzie nie żałuję wyjazdu na Słowację (ale trochę zazdroszczę tym, którzy oglądali start Sobczaka w Porsche na Tarmacu), bo pogoda dosyć dopisała, miejscówki były całkiem fajne (poza powtórzeniem krzyżówki w sobotni wieczór i Jahodnej w niedzielę) i mieliśmy fajną atmosferę dzięki dołączeniu dwóch kolegów. Za rok chyba wybrałbym się tu ponownie, jeśli tylko znajomi będą chcieli jechać.

Jak się spodoba, to będzie tego więcej.
  • Odpowiedz