Tytuł: Raport pelikana Autor: John Grisham Gatunek: thriller Ocena: ★★★★★★☆☆☆☆
Dyrektor drze na mnie mordę przynajmniej pięć razy na dzień, a ja drę mordę na wszystkich, którzy są pode mną. Mamy niezły ubaw.
Zaczyna się grubo. Dwóch członków Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych zostaje zamordowanych. W tle niepokoje społeczne, choć na poziomie umiarkowanym. Ot, każda z mniejszości próbuje coś tam dla siebie wywalczyć. Sądy, w tym Sąd Najwyższy muszą rozstrzygać te kontrowersyjne kwestie. Wiadomo, że w procesie zwykle co najmniej jedna ze stron jest niezadowolona. Kto mógł jednak poważyć się na aż tak radykalny krok i jakie miał motywacje? Co się dzieje, kiedy w Białym Domu zasiada idiota, a faktyczna władza jest sprawowana zza jego fotela? Na służby pojawiają się naciski - z jednej strony polityczne, z drugiej społeczne. I jest jeszcze prasa, która próbuje wszystkim patrzeć na ręce, a dąży też do poznania prawdy.
Fajnie skonstruowana historia, o której prawie nie sposób napisać tak, żeby nie zdradzić czegoś, co zepsuje zabawę z lektury. Sam autor wykorzystał taki zabieg, bo przez sporą część książki wiadomo, że raport powstał, ale czytelnik nie wie co zawiera. Owszem, trzyma to w napięciu, trochę denerwuje, ale trzyma przy książce.
Postacie mają całkiem niezłe motywacje, choć niektóre ich zachowania dla mnie były dość niewiarygodne. Całkiem nieźle skonstruowane zostały relacje i napięcia między poszczególnymi graczami w tej rozgrywce. Główna bohaterka za to zupełnie nie do uwierzenia, jeśli się nad nią zastanowić. Albo zbyt przebiegła, albo ma zbyt dużo szczęścia. Z tym, że zastanawiać się nie trzeba i wtedy jest nieźle.
Strasznie słabo wypadło zakończenie. Moim zdaniem ostatniego rozdziału mogło by nie być i chyba lepiej, żeby go nie było. Taki happy end trochę na siłę.
Raziło mnie to, co w Firmie mi się podobało - ukazanie prawników zaharowujących się po 80-100 godzin tygodniowo i wspominanie co chwilę o tym, że kancelarie od nich tego wymagają. Ja rozumiem, że Grisham jest z wykształcenia prawnikiem i być może zderzył się z tą rzeczywistością, ale akurat w tej fabule uważam, że te spostrzeżenia nie były potrzebne, przynajmniej w takiej ilości i te uwagi mnie męczyły i irytowały.
@ali3en: Aż sprawdziłem co to była za jedna książka. I chyba się za tego Wspólnika zabiorę. Ale to za jakiś czas, bo obawiam się, że jeszcze jedno zdanje o tym ile godzin tygodniowo pracują prawnicy to może być o jedno za dużo. ;)
Tytuł: Raport pelikana
Autor: John Grisham
Gatunek: thriller
Ocena: ★★★★★★☆☆☆☆
Zaczyna się grubo. Dwóch członków Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych zostaje zamordowanych. W tle niepokoje społeczne, choć na poziomie umiarkowanym. Ot, każda z mniejszości próbuje coś tam dla siebie wywalczyć. Sądy, w tym Sąd Najwyższy muszą rozstrzygać te kontrowersyjne kwestie. Wiadomo, że w procesie zwykle co najmniej jedna ze stron jest niezadowolona. Kto mógł jednak poważyć się na aż tak radykalny krok i jakie miał motywacje? Co się dzieje, kiedy w Białym Domu zasiada idiota, a faktyczna władza jest sprawowana zza jego fotela? Na służby pojawiają się naciski - z jednej strony polityczne, z drugiej społeczne. I jest jeszcze prasa, która próbuje wszystkim patrzeć na ręce, a dąży też do poznania prawdy.
Fajnie skonstruowana historia, o której prawie nie sposób napisać tak, żeby nie zdradzić czegoś, co zepsuje zabawę z lektury. Sam autor wykorzystał taki zabieg, bo przez sporą część książki wiadomo, że raport powstał, ale czytelnik nie wie co zawiera. Owszem, trzyma to w napięciu, trochę denerwuje, ale trzyma przy książce.
Postacie mają całkiem niezłe motywacje, choć niektóre ich zachowania dla mnie były dość niewiarygodne. Całkiem nieźle skonstruowane zostały relacje i napięcia między poszczególnymi graczami w tej rozgrywce. Główna bohaterka za to zupełnie nie do uwierzenia, jeśli się nad nią zastanowić. Albo zbyt przebiegła, albo ma zbyt dużo szczęścia. Z tym, że zastanawiać się nie trzeba i wtedy jest nieźle.
Strasznie słabo wypadło zakończenie. Moim zdaniem ostatniego rozdziału mogło by nie być i chyba lepiej, żeby go nie było. Taki happy end trochę na siłę.
Raziło mnie to, co w Firmie mi się podobało - ukazanie prawników zaharowujących się po 80-100 godzin tygodniowo i wspominanie co chwilę o tym, że kancelarie od nich tego wymagają. Ja rozumiem, że Grisham jest z wykształcenia prawnikiem i być może zderzył się z tą rzeczywistością, ale akurat w tej fabule uważam, że te spostrzeżenia nie były potrzebne, przynajmniej w takiej ilości i te uwagi mnie męczyły i irytowały.
Wpis dodany za pomocą tego skryptu
#bookmeter
Średnia ocena z Wykopu: ★★★★★★☆☆☆☆ (6.0 / 10) (1 recenzji)
Następne podsumowanie tagu: 2021-10-01 12:00 tag z historią podsumowań »
Kategoria książki: