Wpis z mikrobloga

"Rhododendron"

Dawno dawno temu, licząc na szybką wakacyjną przygodę pełną uniesień i szaleństwa, kumple podpuścili mnie aby zagadać do fajnej 6,5/10 koleżanki z naszej wakacyjnej ulicy. Po wybadaniu sprawy i zagadaniu szanse na coś więcej były 40/60.

Pomysł Padł na kwiaty, a ze to wiocha była i wieczorem 0 kwiaciarni, to #!$%@?łem przy podstawie najładniejszy najdorodniejszy Rhododendron z kwietnika Rodziców i trzymając go za plecami nieśmiele niosłem na nasza ulicę w umówione miejsce z ową niewiastą.

Jak już staliśmy ze sobą oko w oko w blasku księżyca (kumple za Winklem, (czyli za rogiem)), poczułem kilka listków opadających na moją dłoń tego kwiatka którego trzymam za placami, odwróciłem uwagę niewiasty (w sumie to ona taka grzeczna nie była, bo pokazywała czasami w kiblu cipke za żelki niektórym wybrańcom)

Tak wiec odwróciłem jej uwagę aby obczaić kwiatka, okazało się że sypało się z niego jak z choinki na Trzech Króli, zostało może kilka płatków...

Smutłem i #!$%@?łem odwróciłem się na pięcie mówiąc sorry, #!$%@?łem kikutem Rhododendron-a, w jakąś siatkę sąsiada i poszedłem do kumpli którzy darli łacha głośniej od psów szczekających w okolicy.

The End

P.S Tak czy inaczej coś tam się z nią później kumplowałem, ale ten jej wyraz beki ze mnie już jej nie schodził z twarzy za każdym razem jak się widzieliśmy xD

#najgorszypodryw

może #coolstory
  • 1
  • Odpowiedz