Wpis z mikrobloga

Od wielu lat czytam książki z uniwersum #warhammer40k i naszło mnie takie przemyślenie.
Na polską premierę czytałem kilka części cyklu Starship Resnicka (to nie jest W40k). Pamiętam, że wtedy całkiem mi się podobały. Książki mają aneksy z rozbudowanym opisem statków kosmicznych, a także linię czasową podzieloną na pięć epok od zarania ludzkości do jej wyginięcia. Nie wiem, czy w Polsce wydano coś poza pięcioma książkami ze Starship, ale to tylko maleńki wycinek.
Gdzieś w okolicach liceum (prawie 20 lat temu) lubiłem też Star Wars. Oprócz filmów czytałem trochę książek. Wybitna literatura to nie była, ale coś tam się czytało.
I teraz najlepsze: niedawno czytałem (a właściwie to ledwo przebrnąłem) resztę cyklu Przygody Hana Solo na krańcu gwiazd, a także czwartą część Starship. Policzyłem, że Warhammer 40k czytam od polskiej premiery "Ucieczki Eisensteina" (to moja pierwsza książka z tego uniwersum). Wtedy mało z tego kumałem, ale klimat mi się niesamowicie podobał. Mijają te lata, a ja praktycznie nie jestem w stanie sięgnąć po nic innego z takiej "kosmicznej" tematyki, bo wydaje mi się to płytkie i głupie. Star Wars? Rany boskie, co ja w tym widziałem?
Starship? Bez jaj, przecież to nie ma startu.

Zastanawiam się, czy ktoś jeszcze tak ma, że po zanurzeniu się w uniwersum W40k, inne uważa za dość płytkie i kompletnie stracił nimi zainteresowanie? Ewentualnie po jakie inne książki z gatunku warto sięgnąć, żeby nie ograniczać się tylko do Młotka?
#czytajzwykopem #ksiazki #warhammer
  • 12