Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Nie jestem chyba typowym #przegryw, ale #wygryw też ze mnie żaden. Ostatnio dość mocno mnie #!$%@? moje życie, a dokładniej to, jak ludzie mnie postrzegają.
Zacznę może od początku, ale całej historii swojego życia nie będę tu opisywał, bo nikt tego i tak nie przeczyta. Chcę najpierw powiedzieć, ze miałem na początku #!$%@?, typowy przegrywowy start, czyli przemoc w domu i gnębienie przez rówieśników. Długo byłem gnębiony, praktycznie od kiedy wyszedłem na podwórko, aż po pierwszą klasę liceum. Na początku jak typowy nieudacznik nie reagowałem, chociaż w środku aż się we mnie gotowało... Natomiast po wejściu w okres dojrzewania coś mi #!$%@?ło totalnie i stałem się trochę sam patusem. Nie, że kogoś gnębiłem, ale konflikty z prawem były i dość #!$%@? akcje. Częste bójki, upijanie się w szkole, w dodatku pojawiły się jakieś dziwne, kompulsywne "przymusy" i tak oto stałem się znanym w szkole kleptomanem, kradłem w sklepach żarcie i jakieś drobne przedmioty, w dodatku lubiłem podpalać. Moje największe chyba #!$%@? z tamtego okresu to podpalenie własnej chałupy jak matka mnie #!$%@?ła (nie, nie spaliła się, straż przyjechała i ugasiła ( ͡° ͜ʖ ͡°)). Miałem wówczas 19 lat. Poza sporadycznym spisywaniem przez policję i mandatami nic mi prawnie nie groziło, nigdy nie siedziałem w areszcie ani w więzieniu. W tamtym czasie też nikt mnie nie lubił, u różowych nie miałem jakiegoś tam powodzenia chociaż okazjonalne ruchanko się zdarzało na imprezach, ale nigdy nie związek. W każdym razie kontakty płytkie, zero przyjaciół, zero różowej. Jedyny plus był taki, że nie byłem już popychadłem i ludzie przestali mnie zaczepiać. W okolicy miałem opinie nienormalnego #!$%@?, zbyt duży przegryw, żeby chcieć się z nim zadawać (nie to co z Sebastianami), ale z drugiej strony, zbyt mały przegryw, żeby go gnębić. Z jednej strony mi to odpowiadało, bo miałem w końcu spokój i jakąś tam wywalczoną pozycję (#!$%@?ą, ale lepsze to niż bycie popychadłem ( ͡° ͜ʖ ͡°)). Problem był jeden. Chciałem iść na studia, zapisałem się już na #gownokierunek, a doskonale wiedziałem, że z takim trybem życia dość szybko dostanę bilet powrotny. Postanowiłem iść na terapię, pierwszy raz w życiu oraz do psychiatry. Wyglądało to tak, że babka (psychiatra) przeprowadzała ze mną wywiad przez parę spotkań, skierowała mnie na badania psychologiczne. Wstępna diagnoza? Zaburzenia osobowości, zapisane leki: stabilizatory nastroju (karbamazepina) na agresję plus nasennie pramolan (poza #!$%@? charakterem miałem inne problemy, jak zaburzenia snu i dziwne, somatyczne odczucia w ciele). Dostałem skierowanie na terapię i do neurologa. U neurologa poza przeprowadzanym wywiadem miałem też robione badania: EEG oraz rezonans. W obu wyniki wyszły nieprawidłowe. W EEG miałem za dużo fal wolnych, w rezonansie poszerzone jakieś przestrzenie przykomorowe czy coś (babka mi tłumaczyła, że to może wynikać z ubytków tkanki mózgowej), do tego pytała o mój poród, a ten był nieprawidłowy (matka wiek 40 lat jak mnie urodziła, cesarka, w dodatku wcześniactwo i niska masa urodzeniowa). Kolejna diagnoza? Zaburzenia osobowości na tle organicznym. I tak już zostało, miałem przepisane leki i terapię, na którą chodziłem krótko (bo dostałem się akurat na czas zakończenia licencjatu, a potem miałem przeprowadzkę). Mimo to, same leki mi bardzo pomogły. Zniwelowały drażliwość i agresję, stałem się dość potulny, niekonfliktowy. Potem zmiana miasta, nowe studia (cały czas na lekach), znalezienie różowej, wyjazd do Niemiec i życie tutaj.
I tu się pojawia mój problem. Trochę przez życie, a trochę przez moje #!$%@? umysłowe, uświadomiłem sobie, że moim celem nie jest i raczej nie będzie zarabianie dużych pieniędzy. Wiadomo, nie żeby żyć za 1000 zł, ale trochę ponad niemiecką minimalną mi i różowej w zupełności starczy. Ani ja, ani ona nie mamy dużych potrzeb, ja kupuję gry na pleja, a ona książki, pracujemy razem w gównorobotach u Hansa. Wszystko byłoby ładnie, pięknie, kolorowo, gdyby nie fakt, że, żeby zaczęto traktować cię jak człowieka to po prostu musisz albo dobrze zarabiać, albo przynajmniej chcieć dobrze zarabiać i nikogo nie obchodzi kompletnie, ze masz jakieś tam inne wartości. Do tego dochodzi charakter, jak zarabiasz mało i starasz się być w miarę ok, pomagać ludziom czy być po prostu w porządku, to jedyne czego się dorobisz to opinii takiego pociesznego, dobrodusznego biedaczka.... Tak właśnie teraz jestem postrzegany ( ͡° ͜ʖ ͡°) Kojarzycie te stereotypy występujące często w baśniach, dajkach Disneya czy ckliwych romansidłach o takich biedakach żyjących w rozpadającej się chałupie, którzy kochają siebie nawzajem i ostatnim kawałkiem chleba się dzielą? Brzmi szlachetnie, ale w rzeczywistości to bullshit stawiający takich ludzi w roli biednych nieudaczników, nad którymi ludzie z pozycji siły się po prostu litują. Jako, ze sam byłem w dzieciństwie traktowany jak śmieć, to trochę #!$%@? mnie, że wróciłem do punktu wyjścia i to o ironio, dzięki metodom leczenia, które miały sprawić, że stanę się normalnym, przystosowanym do życia obywatelem, a stałem się biedaczkiem, nad którym trzeba się użalać... Niby takie gówno, bo ludzie tutaj mają większe problem ale #!$%@? jak nie wiem, bo sam łyknąłem te bajeczki o byciu dobrym, porządnym człowiekiem, co skłoniło mnie do pójścia na leczenie, potem poznałem różową, która mnie trochę też zmiękczyła i oto mam rezultat. Teraz różowa nie ma pracy chwilowo i szukamy nam nowego zatrudnienia, ale jak słyszę jazgot jej matki przez telefon i "użalanie się" nad naszym jakze ciężkim losem w stylu (tacy dobrzy ludzie, a tak ciężko w życiu macie) to aż mnie skręca..... Czy jest jakaś opcja, żeby ludzie zaczęli traktować cię nie wiem.... w miarę na równi, a nie jak upośledzone dziecko? Czasem mam ochotę serio tym wszystkim rzucić i wrócić do patusowania, ale to już teraz też nie takie proste...

#wygryw #przegryw

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #5fc03335b554c8000ab00bc8
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Precypitat
Roczny koszt utrzymania Anonimowych Mirko Wyznań wynosi 235zł. Wesprzyj projekt
  • 8
GłuchaBarmanka: Duże wrażenie zrobiło na mnie to wyznanie. Ale jesteś w błędzie. Nie użalaj się nad sobą tylko bądź dumny. Właśnie takie uczciwe życie jest największym wyzwaniem dla człowieka. Żeby nie zboczyć z drogi, szanować się.
Tak, można iść w kariery i sukcesy, ale to zawsze wiąże się z zaprzedaniem siebie, z #!$%@?, z krzywdzeniem konkurencji.
Nie wiem, mnie zawsze pociesza literatura. Na tę sytuację polecam Wrota królestwa

Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
noszkurfa: Chłopie, kryminalna przeszłość, ty pracujesz za minimalna, twoja kobieta nie pracuje i ty chcesz zeby Cie traktowali na równo? Otrzasnij sie ze swojej bajki, jestes ex-patusem z kryminalna przeszloscia i biedakiem, ktory wykonuje prace za minimalna, ktory kazdy moze wykonywac i tak ludzie beda was traktowac.

Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
SpienionaMarzycielka: @AnonimoweMirkoWyznania: @noszkurfa: ogarnij się. W Polsce 90% zarabia poniżej krajowej średniej. Kryminalna przeszłość? Bo go policja spisywała? To też można każdego kto chociaż piwko w plenerze wypił albo przekroczył prędkość nazywać Patusem z kryminalna przeszłością xD

A do OPa nie mów ile zarabiasz. Ja zarabiam krajową średnią, chociaż pracuje w IT. Cóż mało płacą, ja nie umiem się targować, a atmosfera i praca naprawdę super. W ogóle nie