Wpis z mikrobloga

Terapeuta sugeruje, że to z czym się również borykam to "przedłużone" PTSD. Przedłużone, bo gdy już pomału przychodzą mi siły do czegoś więcej niż egzystowania, pracy i zaczynam czuć że wraca mi poczucie wartości, coś musi stać się w domu na tyle silnie #!$%@?ącego, łamiącego stabilność i spokój, że nie mam siły nawet zareagować, zrobić cokolwiek. Tyle razy myślałem o wyprowadzce, ale dałem sobie wyprać mózg już na etapie studiów czyli słynne "a po co do akademika, lepiej w domu zostań, tu masz spokój".

5 dni temu po powrocie do domu zastałem swój pokój z rzeczami poukładanymi całkowicie inaczej niż były: moje listy matka rozłożyła na łóżku, faktury również zastałem podzielone (jedna partia miała naklejoną notatkę "faktury które nie wiem czy wyrzucić" i nie ja ją pisałem), książki na półce w zupełnie innej kolejności (kto kładzie najczęściej czytaną książkę na sam spód?).

- przeszukiwanie pokoju, półek, książek, segregatorów
- kontrola prywatnej korespondencji i dokumentów
- całkowity brak poszanowania prywatności

"a co, masz coś do ukrycia?" - klasyczne pytanie po moim, dlaczego grzebała w moich rzeczach. Ehh...
#toksycznamatka