Wpis z mikrobloga

Backup posta z pokazywarki:

Jak zwiększyć szansę na przeżycie w katastrofie lotniczej

Jakiś czas temu Amerykanie przeprowadzili badania, z których wynika, że aż 95 procent pasażerów… przeżywa wypadki lotnicze. Pozostałe pięć ma pecha i uczestniczy w katastrofach, czyli tych wypadkach, które kończą się całkowitym rozbiciem lub zniszczeniem maszyny.

Jeśli jednak jesteś w samolocie, któremu wysiadł jeden silnik, nie wysunęło się podwozie lub ma inną usterkę techniczną i musi lądować awaryjnie, masz bardzo dużą szansę, by wyjść z opresji cało. Fachowcy uważają jednak, że najważniejsze, by wiedzieć, jak w takiej sytuacji postępować. Dlatego przygotowali kilka wskazówek – od czysto psychologicznych, aż po ubraniowe.

Najważniejsza zasada – nie panikować i nie wpadać w histerię. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, gdy stajemy przed widmem katastrofy. Jednak jak pokazują badania oraz casusy z historii awiacji, samoloty, na pokładzie których pasażerowie zachowali spokój lądowały bezpiecznie. Nawet w tak ekstremalnej sytuacji jak Boeing zwodowany na rzece Hudson rok temu, czy JumboJet, który doleciał do celu, mimo że wysiadły wszystkie silniki. Pilot wykorzystał swoje doświadczenie z czasów, gdy latał na szybowcach i po kilku mrożących krew w żyłach godzinach, posadził bezpiecznie ogromną maszynę na pasie.

Po drugie, usiądź we właściwym miejscu. Choć wydaje się to kuriozalne, to czy siedzisz z tyłu, w środku, czy na dziobie może uratować ci życie. Osoby siedzące bliżej ogona mają 40 procent więcej szans, by wyjść cało z opresji. To dlatego, że przy awaryjnym lądowaniu, przednia część samolotu przyjmuje na siebie siłę wstrząsu. Dobrym miejscem jest także środek, w okolicach wyjść awaryjnych. 30-letnia Brytyjka jako jedyna przeżyła katastrofę Boeinga pod Madrytem w 2008 roku, ponieważ usiadła dokładnie w miejscu, gdzie samolot się przełamał. Została wyrzucona na zewnątrz i z niewielkimi obrażeniami trafiła do szpitala.

Po trzecie, to czy przeżyjesz może zależeć od tego, jak jesteś… ubrany. Klapki, sandały i buty na obcasie (w przypadku kobiet i Toma Cruise’a) odpadają – utrudniają ewakuację, szczególnie, gdy na pokładzie wybuchł pożar. Najlepiej więc być w wygodnych, długich spodniach, sznurowanych trampkach lub mokasynach. Preferowana jest bawełna, w przeciwieństwie do sztucznych materiałów, które błyskawicznie się zapalają. Kto chciałby się czuć bezpieczniej, może zabrać na pokład prywatną maskę tlenową, która izoluje od dymu na około kwadrans.

Po czwarte, słuchaj się załogi, bo to się opłaca. Przestudiuj instrukcję bezpieczeństwa, rozejrzyj się i sprawdź, gdzie są wyjścia awaryjne. Koniecznie przypnij się pasami i postępuj według wskazówek, gdy robi się niebezpiecznie. Jeśli załoga mówi, by nie krzyżować nóg, nie rób tego. Ze złamaną nogą trudniej wydostać się z uszkodzonej maszyny. Zdejmij także okulary i inne przedmioty, np. zegarek, które mogłyby cię poranić w trakcie twardego lądowania.

Po piąte, nie martw się o to, co nieistotne. Gdy samolot wyląduje i załoga zarządzi ewakuację, nie marnuj czasu na szukanie torebki i bagażu podręcznego. Ważniejsze jest, by jak najszybciej wydostać się na zewnątrz, nie blokując drogi współpasażerom.

Jeśli mimo wszystko uważasz, że te porady to stek bzdur i sam wiesz lepiej, potencjalnie stajesz się zagrożeniem dla tych, którzy będą postępowali zgodnie z zasadami bezpieczeństwa. Zrób więc wszystkim uprzejmość i nie wsiadaj więcej do samolotu.

Dziękujemy za uwagę i życzymy miłego lotu.

Źródło:

http://www.makbet.pl/artykul/2944/czy-leci-z-nami-pilot
  • 1
  • Odpowiedz