Wpis z mikrobloga

Ostatnio uświadomiłem sobie, że nawet gdybym jakimś cudem spotkał dziewczynę, która od pierwszego wejrzenia byłaby mną otwarcie zainteresowana i sama wychodziłaby do mnie z inicjatywą to koniec końców i tak nic by z tego nie wyszło. Lata #!$%@? i braku normalnego życia społecznego zryły mi mózg na tyle, że chyba nie byłbym w stanie w ogóle funkcjonować w sytuacji bliskości czy związku. Nawet nie widziałbym, o czym rozmawiać podczas jakiejś randki czy cholera wie czego, bo na co dzień praktycznie z nikim nie rozmawiam tak typowo "towarzysko", cały czas w jej towarzystwie bym się stresował, bo bycie blisko z kimkolwiek to dla mnie obca sytuacja, nie miałbym pojęcia, jak wspólnie spędzać czas, bo jestem przyzwyczajony do spędzania go tylko we własnym towarzystwie, miałbym duży problemy z okazywaniem sympatii czy uczuć, bo nigdy tego nie robiłem, nie umiałbym się poczuć swobodnie podczas jakichś spotkań z nią, bo jestem zupełnie nieprzyzwyczajony do spotykania się z kimś w wolnym czasie... nie mówiąc już o tym, że koniec końców i tak by wyszło moje bycie upośledzoną społecznie stuleją bez znajomych, a jakoś nie wyobrażam sobie, żeby ktoś, kogo relacje społeczne miałyby się sprawdzać prawie tylko i wyłącznie do relacji z partnerem mógł stworzyć zdrowy związek
#przegryw
  • 4
  • Odpowiedz