Wpis z mikrobloga

Kronika menedera, odcinek 2

Zwycięstwo nad M'Gladbach w ostatniej kolejce pozwoliło mi złapać trochę oddechu. Mecz z Wolfsburgiem wygrany gładko 4:1 wskazywał, że jesteśmy na dobrej drodze. Cieszą kolejne trafienia FOA, martwi kolejna poważna kontuzja. W trakcie meczu kapitan mojej drużyny i kluczowy stoper doznał urazu kolana, okazało się, że zerwał więzadła...

Było to tym ważniejsze, że następny mecz w Monachium z Bayernem. Zdziwiło mnie, że przegrali wysoko (1:4) z RB Lipsk. Oczywistym jest, że Bayern dominuje w lidze od lat, ale taka liczba straconych bramek nie przystoi drużynom Diego Simeone. Nie będę też ukrywał, od momentu powrotu do Bundesligi mecze z Bayernem są dla mnie męczarnią. W ostatnich latach co prawda udało mi się pokonać ich raz w lidze i drugi w Superpucharze, ale zdecydowanie częściej zgarniałem oklep.

Mecz jednak zaczął się pomyślnie. Józek Foldvari pięknym strzałem od poprzeczki wyprowadził nas na prowadzenie. Wydawało się, że uda się dowieść do końca, ale niestety - tuż przed końcem D'Amico pięknym strzałem z 25 metrów wyrównał. 1:1.

Kolejny mecz - Liga Mistrzów, mecz u siebie z FC Porto. Po rozczarowaniu w Moskwie liczyłem na odkucie się, ale niespecjalnie się udało. Już na samym początku meczu przypomniał mi się mój kat z Milanu, Olivier Giroud, który wyprowadził Portugalczyków na prowadzenie. Przed przerwą wyrównałem dzięki samobójowi Meuniera, a pod koniec meczu na prowadzenie wyprowadził nas FOA. Zwycięstwo? No nie, nie bylibyśmy Hansą, gdybyśmy czegoś nie odwalili. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Cristian Pavon wyrównał, a ja po dwóch kolejkach w grupie mam marne dwa punkty... Słabo.

Kolejny mecz ligowy to pewne 2:0 z Eintrachtem. Kolejne trafienie Owusu-Ansaha, młody wywalczył sobie pozycję na lewym skrzydle, gdzie ustawiam go jako schodzącego napastnika i przynosi to dobre rezultaty. Drugie trafienie zalicza Foldvari i w dobrych humorach rozjeżdżamy się na zgrupowania. W moim przypadku jadę przypilnować angielskich gagatków.

W odstępie kilku dni udało mi się zadowolić angielskich kibiców i media, odnosząc dwa pewne zwycięstwa. Prezentując ofensywny futbol pokonałem w Lidze Narodów Szwajcarów i Belgów. Ponieważ tym, co tygrysy lubią najbardziej są regeni, przedstawiam Wam trio, które wprowadzam do kadry: Jeremy, tfu, Glenn Renner zapowiada się na naturalnego następcę Kane'a. Mark Scott będzie zmiennikiem Sterlinga, a jego klubowy kolega - Spencer English rotował Reissa Nelsona. Chelsea wypada pogratulować skrzydłowych.

Będąc już w drodze na lotnisko zobaczyłem w telefonie kilkadziesiąt powiadomień. Gratulacje po pokonaniu Belgów? Gdzie tam, oczywiście wiadomość, która wyprowadziła mnie z równowagi. Foldvari odniósł kontuzję na zgrupowaniu kadry. Już chciałem przemienić się w brazylijskiego Hulka, kiedy mój klubowy asystent uspokoił mnie, że to tylko uraz wykluczający go na dwa-trzy tygodnie.

No i bardzo dobrze, bo mam serdecznie dość kontuzji w swojej drużynie.

#footballmanager #fm18
  • Odpowiedz