Wpis z mikrobloga

2/20

NADAL NIE WIEDŹMIN 3

STAR WARS: BATTLEFRONT 2 (2019)

Historia gry wspomnianej w tytule to historia piękna. Najpierw spektakularny upadek na głupi ryj (mnie, doktora nauk?!) a później wzlot hen wysoko wysoko. Najlepsze w tej całej historii jest to, że Battlefront na tym hen wysokim poziomie cały czas pozostaje, ba! On wciąż się wznosi! Coś jak gówno z którego wyrasta piękny słonecznik.

To będzie długi post. To jest czas gdy już możecie wyjąć to skitrane za szafę piwo i czytając moje nieporadne próby zainteresowania kogokolwiek popijać je w międzyczasie. Chyba, że ćwiczycie silną wolę, to postawcie je w widocznym miejscu i co jakiś czas groźnie zerkajcie w stronę butelki ażeby pokazać swoją dominację i wyższość nad jakimś głupim piwem (wcale tak nie myślę, ja bardzo lubię piwo).

Dobra, trochę historii.

Battlefrontów w historii gier mamy cztery. To znaczy mamy jeszcze poboczne, mniejsze części gry na PSP, ale skupmy się na głównych, dużych częściach. Dwa Battlefronty i dwa Battlefronty 2. Jako, że to gry spod szyldu Star Wars, to numeracja musi być nieco #!$%@?, tak nakazuje tradycja. Wiecie, chodzi mi o to, że trzy pierwsze filmy (1977, 1980, 1983) to tak naprawdę trzy filmy środkowe, trzy kolejne filmy (1999, 2002, 2005) to trzy filmy pierwsze a trzy filmy ostatnie (2015, 2017, 2019) to trzy filmy ostatnie. Ja wiem, że dla kogoś ogarniętego w temacie to dosyć proste, że mamy prequele, oryginalną trylogię i sequele, ale specjalnie trochę wam namieszałem, żeby pasowało do mojej koncepcji tego tekstu, JAK SIĘ NIE PODOBA TO PROSZĘ NAPISAĆ SWÓJ WŁASNY TEKST (nie no żartowałem, nie odchodźcie, proszę).
No ale wracając do gier.

Pierwsze dwa Battlefronty zostały stworzone przez Pandemic Studios oraz wydane przez LucasArts. Pierwszy Battlefront debiutuje w 2004, promowany jest hasłem "Battlefield w świecie Gwiezdnych Wojen" i z grubsza wszystko się zgadza. Duże mapy, sporo pojazdów, klasy postaci, no wszystko się zgadza. Bardzo sympatyczna gra, sprzedała się bardzo dobrze. Rok później wychodzi Battlefront 2 (ale nie ten o którym jest ten wpis) i robi wszystko jeszcze lepiej niż jego poprzednik, stając się najlepiej sprzedającą się grą z uniwersum w roku 2005. To gra legendarna przy której właściwie narodziła się moja (i z pewnością wielu innych osób) wielka miłość do świata Gwiezdnych Wojen, która zdecydowanie zasługuje na osobny wpis. No czyli w skrócie fantastyczna gra z ogromnym wsparciem moderskim (trwającym do dziś!). Warto jeszcze wspomnieć, że rok 2005 to rok absolutnego tryumfu gier z uniwersum sagi gwiezdnej. Ale i o tym innym razem.
Jakiś czas później nastały pogłoski o kolejnej części serii Battlefront. Niestety produkcja odbywała się w ogromnych bólach, zmieniło się studio odpowiadające za produkcję i tak wyszło, że gra nigdy nie wyszła. Ponoć była w dużym stopniu ukończona, z tego co wiem komuś nawet udało się odpalić grywalną wersję na xboxie 360. Gameplay jest na yt, można obejrzeć, wyglądało to całkiem obiecująco. Tak czy inaczej nastała susza w temacie gier z uniwersum Star Wars. W czasie suszy wody nie ma, Battlefronta też nie było. Dostaliśmy kilka (raczej średnich) gier, lecz nie Battlefronta na którego wszyscy czekali. I w 2012 dostaliśmy po ryju informacją, że Disney przejmuje markę Star Wars. Wiele osób zaczęło martwić się o stan i przyszłość uniwersum (trochę słusznie). Pierwszą ofiarą zostało zapowiadające się wręcz niesamowicie "Star Wars 1313", gra w której wcielaliśmy się w łowcę nagród (później okazało się, że w samego Bobę Fetta). Lecz jeszcze później dostaliśmy w pysk inną informacją. EA zyskuje prawa do tworzenia gier pod marką Star Wars. I jeszcze jedna informacja. Powstaje nowy Battlefront nazywający się po prostu "Star Wars: Battlefront" a odpowiadać ma za niego bardzo uznane studio Dice (twórcy serii Battlefield). No lepiej być nie mogło.

Więc 17 listopada 2015 roku wychodzi "Star Wars: Battlefront". Gra wręcz poraża przecudowną grafiką i wręcz zalewa grającego klimatem oryginalnej trylogii. Co więcej, według mnie miejscami gra wygląda znacznie lepiej niż jej kontynuacja którą chcę opisać w tym wpisie, ale jakoś nie mogę do niej dotrzeć.
Nie była to gra idealna ale też dorobi się własnego wpisu, nie będę teraz niepotrzebnie przedłużać.
Więc wychodzi, opinie są mieszane (oceny na poziomach 7/10, 65 - 75%), największy zarzut to skromna zawartość i dzielenie graczy na tych którzy kupili tylko grę i tych którzy zdecydowali się wydać jeszcze więcej kasy na przepustkę premium z dodatkową zawartością.

Więc kolejny Battlefront miał być pod tymi względami znacznie lepszy. Bez przepustki (wszyscy gracze dostają całą nową zawartość) i zacznie większy. Pierwszy Battlefront zawiera mapy i wyposażenie obejmujące czasy Oryginalnej Trylogii, Drugi Battlefront zawiera mapy, wyposażenie i bohaterów z całej sagi, wszystkich dziewięciu (teraz) epizodów. I Battlefront 2 miał mieć jeszcze jedną rzecz której część pierwsza nie miała. Kampanię fabularną. Przejdźmy wreszcie do premiery gry.

Dramat, tragedia

A nie chwila, trzeba jeszcze wspomnieć o tym co działo się przed premierą.
No tak jakoś się okazało, że Battlefront 2 jest świetną grą ale będzie posiadał mikropłatności. Ale nie takie zwykłe. LOOT-#!$%@?-BOXY JAK W #!$%@? GRACH MOBILNYCH. Kolejnym problemem okazał się fakt, iż kultowi bohaterowie uniwersum są bardzo drodzy. Żeby kupić takiego Dartha Vadera potrzebny był naprawdę niewiarygodny i długi grind żeby uciułać te 60 tysięcy kredytów (które zarabialiśmy bardzo powoli). Ktoś na reddicie (reddit w tej historii jest ważny) obliczył, że żeby odblokować Darth Vadera potrzeba 40 godzin grania, a jeśli chcemy odblokować absolutnie wszystko co w grze mamy do odblokowania potrzeba 4500 godzin lub ok. 2000 dolarów.

Ej a wiecie jaką odpowiedź od przedstawiciela z EA (wydawca gry) otrzymali gracze? Ekhm, cytuję:

"Naszym zamiarem jest pozwolić graczom doświadczyć poczucia chwały i sukcesu po odblokowaniu różnych postaci".

Rozumiecie? Te 40 lub 4500 godzin grindu to tak naprawdę super sprawa, żebyście się poczuli naprawdę super, że zapracowaliście na tego Vadera czy Luke'a. I wiecie co? Ludzie chyba nie poczuli się super, myślę, że raczej poczuli się bezczelnie ruchani w dupę, bo ten komentarz został najbardziej minusowanym wpisem w historii reddita (-683 000). Gracze zaczęli nawoływać do bojkotu gry, EA kompletnie przerażone nakazało obniżyć ceny bohaterów o 75% (ale równocześnie obniżono sumę zarabianych kredytów za które bohaterów kupowaliśmy, o tym nie wspomniano) i na Twitterze wystosowano przeprosiny. Było tak źle, że nad EA wisiało widmo utraty licencji na produkcję gier z uniwersum Wojen Gwiezdnych. Było tak #!$%@? źle, że przez Battlefronta rozpętała się lootboxowa burza którą interesować zaczęli się politycy. W dzień premiery (17 listopada 2017) wyłączono wszelkie możliwości wydawania pieniędzy w grze, co na niewiele się zdało. Dlaczego?

System progresji

Otóż system progresji został oparty na wspominanych LOOT-#!$%@?-BOXACH. Czyli jak to działało? Wyjaśnię to na zasadzie wspaniałego, przecudownego Battlefielda 4. Grając jakąś klasą postaci (np. Technik) odblokowywaliśmy wyposażenie i gadżety tylko dla tej klasy. Grając szturmowcem odblokowywaliśmy wyposażenie szturmowca, zwiadowcą wyposażenie zwiadowcy i tak dalej.
No całkiem logiczne i przyjemne, tak jest w większości gier. Ale nie w Battlefroncie 2, łooo panie, co to to nie. W BF2 mieliśmy broń i system kart. Każda klasa ma trzy sztuki broni do odblokowania. Zdobywaliśmy ją po prostu grając daną klasą, akurat to jest całkiem logiczne, jak w wspominanym Battlefieldzie. Za to karty, łooo #!$%@?, panie... Spróbuję jakoś to logiczne przedstawić, choć łatwo nie będzie

Karty to po prostu ulepszenia postaci. Każda karta ma cztery poziomy ulepszenia oznaczone kolorami. Z kolei każda klasa postaci ma trzy sloty do których możemy przypisać trzy karty.
Czyli każda klasa korzysta z trzech wybranych kart.

Mieliśmy jeszcze trzy waluty w grze. Zwykłe kredyty zarabiane przez rozgrywkę za które kupowaliśmy bohaterów i skrzynki, diamenty za które również można było kupić bohaterów i skrzynki, ale kupowaliśmy je za realne pieniądze (zostały wyłączone w dniu premiery) i surowce do ulepszania kart na wyższe poziomy. Ale ale.

Załóżmy, że Antoś bardzo lubi ciężkiego strzelca. Nie ma co się Antosiowi dziwić, ciężki strzelec ma ciężki karabin i możliwość użycia jebitnego miniguna (działo Z-6 konkretnie). Więc Antoś grinduje tą klasę, gra nią olewając inne klasy, skupia się tylko na tym ciężkim strzelcu. Antoś wreszcie uciułał małą sumkę kredytów. Więc żeby ulepszyć swojego ulubionego strzelca musi kupić skrzynkę z ulepszeniami, wspomnianego wcześniej lootboxa. Więc Antoś kupuje skrzynkę, a w skrzynce... Jedna karta dla oficera, jedna karta dla myśliwca X-Wing, dwie emotki postaci i jedna karta AT-ST wielkiego porządku. Czyli Antoś ciężko grindując ciężkiego strzelca nie odblokował dla niego nic.

Antoś wstał. Był zniesmaczony. #!$%@?ął klawiaturą o biurko, zdjął koszulkę, napisał markerem na klacie "#!$%@?Ć EA", rozpiął spodnie, zrzucił majty, przykucnął na środku dywanu i... Oj #!$%@?, wiecie o co chodzi. System kompletnie zawodził. Grą rządziła kompletna losowość. Na szczęście do czasu.

Nowy system progresji

21 marca 2018 roku pojawiła się aktualizacja kompletne zmieniająca system. Teraz grając poszczególnymi klasami wbijaliśmy im wyższe poziomy. Za każdy wbity poziom otrzymywaliśmy punkt progresji za który mogliśmy odblokować lub ulepszyć posiadaną kartę.
Czyli, Antoś po 6 próbach samobójczych i wielokrotnych spotkaniach z psychiatrą postanowił powrócić do Battlefronta 2. Zaczął grać swoim ulubionym ciężkim strzelcem. Grał i grał aż awansował ciężkiego strzelca na wyższy poziom. Pełny obaw wchodzi w system ulepszeń, a tam... 1 punkt ulepszenia, Antoś nareszcie może odblokować lub ulepszyć (surowce też wypadły z gry) kartę dla swojego ciężkiego strzelca i tylko dla niego. Antoś dużo grając ciężkim strzelcem odblokowuje ulepszenia tylko dla niego. Bez żadnych skrzynek i losowości. Antoś wybucha płaczem. Ale są to łzy radości. Właśnie to chciał zobaczyć. Antoś krzyczy i płacze na zmianę, wreszcie zrywa z siebie koszulkę, rozpina spodnie, zdejmuje majty, kuca na środku dywanu i...

Battlefront 2 obecnie

Obecnie, Battlefront jest grą absolutnie wspaniałą, nareszcie godną swojej nazwy. Ulepszono w nim dosłownie wszystko. Wspomnę jeszcze tylko, że jedyne mikropłatności w grze dotyczą skórek postaci które możemy kupić za prawdziwe pieniądze jak i za walutę zarabianą w grze. Fair enough. Dobra, do rzeczy. Może spróbuję jakoś to poukładać na poszczególne kategorie.

Tryb fabularny

Kampania prościej mówiąc. Większość recenzentów i graczy bardzo na nią narzeka, ja w sumie też. Krótka, dosyć monotonna ale przynajmniej nadaje się jako swojego rodzaju wprowadzenie do trybu multi, zapoznanie z systemem kart, podstawowymi mechanikami i tak dalej. Próbowano ją urozmaicić etapami gdzie wcielamy się w Luke'a Skywalkera, Księżniczkę (na zawsze w moim sercu) Leię czy Lando Calrissiana (akurat ta misja jest fajna). Kampania mocno promowana była hasłami, że wreszcie wcielimy się w tych złych, bo gramy imperialnym odziałem specjalnym. No i istotnie tak jest, ale...

UWAGA SPOJLER (taki malutki raczej, ale jednak)
.
.
.


.
.
.

To by było na tyle z grania tymi złymi. Mamy jeszcze mini-kampanię dodaną po premierze ukazującą wydarzenia po zakończeniu głównego wątku. I ta w mojej opinii jest lepsza, strzelanie do szturmowców zamieniamy na strzelanie do szturmowców najwyższego porządku. Ale na kampaniach się skupiać nie będziemy, po prostu są, można w nie zagrać i właściwe to tyle. Przejdźmy do mięsa.

Zawartość, mapy, tryb multi

Jeśli chodzi o tryby. Galactic Assault, czyli duże mapy (jednak ograniczone do konkretnego postępu rozgrywki) wieloetapowe i konkretne cele do zrealizowania, np. Na Hoth jako rebelianci mamy za zadanie zniszczenie AT-AT i obrona bazy a jako imperialni obrona machin oraz zdobycie bazy i zniszczenie generatorów. Początkowo flagowy tryb, obecne nieco zaniedbany na rzecz Supremacy.
Tu z kolei mamy mapy dostępne w całości i klasyczne przejmowanie punktów A, B, C i tak dalej. Mamy też dwa liczniki procentowe dla poszczególnych zespołów. Jeżeli dany zespół ma więcej przejętych punktów niż przeciwnik, szybciej zdobywa kolejne procenty i tak aż do 100. Gdy zespół osiągnie 100% walka przenosi się w kosmos na niszczyciel wroga (wielki statek kosmiczny? Nie wiem jak to nazwać) i próbujemy zniszczyć go od środka. Mamy na to określony limit czasowy, jeżeli nie zdołamy zniszczyć celów wracamy na planetę, zdobywamy punkty od nowa, próbujemy zniszczyć niszczyciel i tak do skutku. Rozgrywki potrafią trwać długo ale są naprawdę satysfakcjonujące, epickie bitwy na 64 graczy z setkami botów dla podkręcenia efektowności, które wbrew pozorom radzą sobie naprawdę nieźle. Mamy jeszcze klasyczny zespołowy deatchmatch, zespołowy deatchmatch w kosmosie gdzie zamiast żołnierzy walczymy myśliwcami, heroes vs villains na dwa zespoły 5 na 5 gdzie wcielamy się w ikoniczne postaci z sagi (Anakin Skywalker kontra Darth Vader, cakiem interesujące), heroes vs villains w kosmosie walcząc statkami bohaterów i na koniec perełka. Ewok Hunt, taka wariacja trybu infected z call of duty. Mamy dwa zespoły. Szturmowców i wspominane mordercze misiaczki. Jako szturmowcy na ciemnym jak #!$%@? Endorze próbujemy przetrwać do czasu ewakuacji. Widok blokuje się na pierwszoosobowym (w normalnych rozgrywkach mamy wybór pomiędzy trzecioosobowym a pierwszoosobowym), dostajemy blastery z latarkami (z limitowaną baterią) i próbujemy przeżyć. Druga drużyna to szybsze i dużo lepiej widzące, ale malutkie i dosyć wrażliwe na ostrzał Ewoki. Początkowo mamy kilku graczy jako szturmowcy i jeden jako Ewok. Każdy martwy szturmowiec staje się ewokiem. I oczywiście szturmowcy próbują przeżyć, ewoki wyeliminować wszystkich. Naprawdę fajna zabawa, emocje są konkretne szczególnie gdy zdasz sobie sprawę, że tak właściwe to szturmowcy są w kosmicznym Wietnamie a drzewa i wszystko dookoła zaczyna mówić w języku ewoków O BOŻE O #!$%@?.
Warto też wspomnieć o bitwach offline na które czekała masa osób. Po prostu walczymy i przejmujemy punkty na ogromnych mapach z (naprawdę cwanymi) botami. Taki klasyczny podbój offline jak w starym Battlefroncie 2 (2005).

Map jest naprawdę dużo. Mamy mapy z prequeli, między innymi Geonosis czy Kamino, mamy mapy z oryginalnej trylogii jak Endor czy Death Star II ale i mapy z (tfu) sequeli jak Crait czy Ajan Kloss z ostatniego Rise Of the Skywalker (TFU, TFU!). Większość map występuje w różnych wariacjach, np. Nocne Naboo, słoneczne Naboo, deszczowy Endor, poranny Endor i tak dalej.

Grafika/Dźwięk

Obłed. Gra wygląda wspaniale, choć miejscami nieco... Komiksowo? Battlefront (2015) miał grafikę bardzo realistyczną, istnieją mody podbijającą ją niemalże do fotorealizmu. Dwójka wygląda ślicznie, ale miejscami widać nadmierne wyostrzenie tekstur czy dosyć mocną pikselozę w wybuchach (obecnie wygląda to jednak sporo lepiej niż na początku). Zapewne poświęcono szczegółowość grafiki na rzecz większej efektowności. Mamy masę ładnych graficznych bajerów pokroju latających na wietrze liści na Naboo, uciekających przed walką cywili na Tatooine czy spore jednostki Tridient wyskakujące z wody, niszczące dachy i wbijające się w budynki na Kamino. Efektowność tego wszystkiego jest naprawdę zachwycająca, a jak jeszcze polejecie to filmową muzyką Johna Williamsa grającą w tle ("Temple March" grający podczas desperackiej obrony Kashyyyk jako wojska republiki po prostu urywa dupę), o Chrystusie, jakie to robi filmowe wrażenie. Jedynie Battlefield 1 (szczególnie gdy masa chłopa przy akompaniamencie podniosłej muzyki rzuca się z rykiem i bagnetami na pozycje wroga) podobnie mnie zaskoczył. Pamiętajmy jednak, że za Battlefielda też odpowiada Dice. Pod tym względem ciężko znaleźć jakkolwiek inną konkurencję.
Warto jeszcze wspomnieć o modelach postaci czy wszelkich maszyn jeżdżących, chodzących i latających. Najpierw animacje postaci. Są kapitalne, ociężały, powolny Vader z powiewającą peleryną, zgarbiony Palpatine (Go for Papa Palpatine) czy wielki mechaniczny #!$%@? Grevous. No i Kenobi. Kenobi mówi "Hello There". Nic więcej tu dodawać nie trzeba. Mnie osobiście jeszcze urzekają animacje biegających klonów i szturmowców. Są płynne, to oczywiste. Ale widać jak płyty pancerzy pracują nieco niezależnie od ciała. Jako, że oryginalni szturmowcy mają nieco bardziej odkryte pancerze, ten efekt lepiej widać właśnie u nich. Co interesujące, animacje szturmowców wyglądają jeszcze lepiej w pierwszym Battlefroncie ale dlaczego to opowiem wam innym razem.
Jeszcze o wyglądzie postaci. Nigdy wcześniej nie było lepiej wyglądających klonów, szturmowców czy droidów. Ale bohaterowie to klasa sama w sobie. Są postacie wyglądające nieco gorzej, jak Han Solo czy nieco zbyt mało szczegółowy z twarzy Palpatine (który jest zbyt potężny i nieco psuje balans gry), ale taki Lando Calrissian to po prostu dzieło sztuki. Zarówno jako wirtualny Billy Dee Williams ale i Donald Glover wyglądają niemal identycznie jak swoi prawdziwi odtwórcy. Kylo Ren (lub Technician Matt) też jak żywy przypomina Adama Drivera. Generalnie postacie wyglądają naprawdę świetnie.
Jeszcze krótko o udźwiękowieniu. Posłuchajcie biegających klonów, słychać jak płyty pancerza cicho się o siebie ocierają. Droidy świetnie i bardzo mechanicznie stukają i trzeszczą, a toczca się droideka (MASTER, DESTROYERS!) to poezja. Sound design to dzieło sztuki.

wsparcie gry/aktualizacje

Dice to firma o dwóch twarzach. Czy raczej o dwóch różnych zespołach. Gdy Battlefield V cierpi pod każdym możliwym względem, Battlefront 2 rządzi. Twórcy naprawdę biorą sobie do serca wszystkie uwagi graczy, gdy w Battlefieldzie V uwagi graczy mają kompletnie w dupie systematycznie tracąc fanów. Wracając do Battlefronta. Narzekano na niezbyt "koszerne", dosyć mocno przaśne i różnice się od filmowych skórki żołnierzy-klonów. Dwa miesiące i Dice przemodelowało wszystkie skiny żeby odpowiadały tym filmowym. Narzekano, że jedną z jednostek specjalnych jest Wookie. Na Kashyyyk spoko, ale co robi Wookie na Kamino? Pyk, wprowadzono na jego miejsce Komandosów Republiki i jednostki specjalne ARC Troopers (takie trochę DEVGRU wśród klonów). Naprawdę Dice robi co może żeby gra była spełnieniem marzeń fanów i jasny #!$%@?, naprawdę im to wychodzi!
Aktualizacje są stosunkowo częste, wprowadzają dużo zawartości nie dodając do gry masy błędów (BATTLEFIELD V). Battlefront 2 obecnie jest idealną grą usługą, zyskuje coraz więcej graczy. Do tego stopnia, że przynajmniej do 2022 nie ma planów na kontynuację. I ja się z tego bardzo cieszę. IGN postanowił, że sprawiedliwie byłoby zrobić nową, zaaktualizowaną recenzję gry po tych wszystkich zmianach. Dostał "8.8". Początkowo dostał chyba coś koło 4 albo 5

Historia Battlefronta 2 to naprawdę wspaniała historia spektakularnego #!$%@? się na pysk przy starcie, bolesnego wstania na nogi, początkowego kuśtykania i wreszcie biegu a nawet i sprintu. Kupiłem grę jakoś dwa tygodnie po premierze (za połowę ceny). Początkowo nie lubiłem tej gry, brakowało mi w niej klimatu jaki miał BF (2015) ale jakoś szkoda było mi usuwać ją z dysku. Z każdą aktualizacją przekonywałem się coraz bardziej aż jesteśmy teraz tu. Przy tej ścianie tekstu którą pisałem przez 3 godziny. Ale jeżeli ta ściana tekstu miałaby kogokolwiek przekonać do zagrania w Battlefronta 2, to jestem z siebie dumny. Tym bardziej, że BF2 można teraz kupić za naprawdę śmieszne pieniądze. Jest też edycja zawierająca odblokowane absolutnie wszystko co było do odblokowania przez dwa lata gry i uwaga, quiz.

A: Dice się oberwało za chciwość, hurr durr, wydali tą samą grę z masą skórek za cenę nowej gry.

B: Gracze zgodnie przyznali, że kupią (lub ulepszą posiadanego Battlefronta 2 do tej edycji za poł
Pobierz AnimalMotherPL0 - 2/20

NADAL NIE WIEDŹMIN 3

STAR WARS: BATTLEFRONT 2 (2019)

Histor...
źródło: comment_1581874670EK7uwoBtXdEWQx0vFzMuy7.jpg
  • 1