Wpis z mikrobloga

ĆWIERĆFINAŁY! Potężne emocje targają każdym, gdyż właśnie znajdujemy się na Arenie zwanej Areną morderczego wysiłku, gdzie wszystkie statystyki są powiększone dwukrotnie i wszystko jest odczuwane dwa razy bardziej.
W teorii na najgorszej pozycji jest niezmordowany, ale wciąż ranny Pakiet Ultraminus, który cierpi dwukrotnie bardziej. Ale walka pokaże jak sobie z tym poradzi.

1)
Pierwsza para to Keksimus Maximus i witany wrzawą na trybunach Boski Skarpettini, wśród kobiet uwidoczniły się większe dekolty i naszyjniki z makaronu, wszystko na cześć ich ulubieńca.
Ruszyli bezzwłocznie. Sami chyba zaskoczeni jak szybko potrafią się poruszać. Widownia ledwo nadąża za tym co się dzieje na arenie. Starcie dwóch dzid bojowych, jakiego wcześniej nie było! Skarpettini próbował sprytnym rzutem złapać Maximusa na swoje lasso, ale niestety dla niego ten rodzaj broni jest zupełnie bezużyteczny. Keksimus złapał je w locie i rozdarł na drobne kawałeczki (część przy okazji konsumując). Boski pozbawiony swojej tajnej jawnej broni! Co teraz będzie! Walka jest niezwykle wyrównana, chociaż widać, że coś przeszkadza Skarpettiniemu, najwyraźniej nie wsmak mu utrata lassa. ALE TO NIE KONIEC NIESZCZĘŚĆ. Przy kolejnym potężnym uderzeniu śróddzidzie dzidy bojowej Boskiego pękło i dzida rozpadła się na dwie części. TRAGEDIA! Keksimus zaśmiał się w głos, jak to miał w zwyczaju i jeszcze pewniej natarł na Skarpettiniego. W oczach ulubieńca kobiet pojawiła się panika, robił co mógł, żeby się wybronić, lecz szarża Keksimusa była miażdżąca. Wkrótce zabrakło miejsca żeby się cofać i Skarpettini został przyparty do ściany. To był jego koniec. Upadł pod gradem ciosów i musiał zostać zniesiony z areny. Zwycięzcą pierwszego pojedynku został Keksimus Maximus!

2)
Druga walka to walka dochodzącego do siebie po przejściach Ultraminusa i znanego Halabardnika A’Drabalaha!
Widać było, że oscypkowa przeszłość jest już za nim i została wyparta z głowy. Lekkie rany trochę bardziej dokuczały w tym dziwnym środowisku, ale korbacz chodził nadzwyczaj sprawnie. Naprzeciw niego halabarda w dłoniach przeciwnika była tylko mgłą, tak szybko nią obracał. Ktoś by mógł pomyśleć, że to śmigła helikoptera, ale nie, to śmiercionośna halabarda, odkryta jeszcze za czasów wikingów w pozostałościach stolicy starej Skandynawii Hjalbrece. O dziwo nadawała się jeszcze do walki, jakby miała jakiś kontakt z magią czy coś. Nie ważne, nie ma czasu, bo na siebie ruszyli.
A’Drabalah skutecznie utrzymywał Pakieta na dystans, a Ultraminus próbował przebić się przez zasłonę z ostrza. Przy jednez z prób pomylił się i został zraniony w lewe ramię, normalnie by się tym nie przejął, ale w tym dziwnym miejscu krew trysnęła z rany jak szalona. Musiał się wewnętrznie uspokoić by się nie wykrwawić. A’Drabalah widząc to przeszedł do ofensywy i zaczęło się to co już widzieliśmy. Ultraminus stopniowo był spychany w kierunku ściany areny. Wiedział, że jeśli nie znajdzie rozwiązania to wkrótce będzie po nim. Próbował flankować, lecz ostrze halabardy skutecznie mu w tym przeszkadzało. Próbował obiegać, ale A’Drabalah doskonale śledził jego ruchy i był przygotowany. Niagara myśli przepływała przez głowę Ultraminusa, gdyby tylko mógł jakoś się przebić przez tę zwariowaną osłonę. Nagle olśnienie! Okrutnie ryzykowny ruch, ale niewiele mu ich zostało, gdyż był spychany coraz bardziej i ramię coraz bardziej doskwierało. Musiał to zrobić. Złapał tarczę jak dysk odskoczył kilka kroków w tył i z całych sił rzucił ją w przeciwnika. Gdy A’Drabalah zobaczył, że Pakiet ściąga tarczę w dłoń już wiedział co się szykuje i przyjął odpowiednią postawę, skupił się na lecącym dysku. Tarcza leciała z przerażającą szybkością, ale wzmocnione zmysły pozwoliły ją odbić. „HA!” – zawołał i w tym momencie w jego otwarte usta trafiła gwiazda korbacza, zmiatając uzębienie i rozrywając policzki i nos. Tak skupiony był na tarczy, że nie zauważył kiedy Ultraminus rzucił korbaczem jak pociskiem. Okrzyk radości był jego ostatnim słowem podczas tej walki. Nie wiadomo czy będzie w stanie kiedyś jeszcze mówić, ale pewnie się wyliże. Wygrywa Pakiet Ultraminus!

3)
Połowa za nami. Teraz na morderczą arenę wkroczyła Babcia Jadzia i Andrzej. Babcia widać mocno skupiona i trzymająca swoją tarko-tarczę. Andrzej, tym razem bez wozu opancerzonego, zostawił go bo by go tylko spowalniał.
Zaczęło się typowo. Oboje zawodników próbowało swoich nowych umiejętności. Babcia czuła, że tarcza jest niesamowicie lekka, można wręcz nią rzucać, kabel od prodidża śmigał jak bat. Andrzej rzucał dwa razy większymi kulami ognia, a miesz wyciągany był jeszcze szybciej niż poprzednio. Oboje kiwnęli zadowoleni głowami i poszli. Na początku wszyscy razem, głównym holem. Z lewej jakby szybciej młodziesz, ale i emerycie nie wyglądali na wycieńczonych. Znaczy się Babcina tarcza postawiona pod odpowiednim kątem odbijała kule ognia, warto myć płynem Fairy, wtedy nawet kula nie siada. Krok po kroku zbliżała się do Andrzeja, ten widząc babcię porzucił kule ognia i sięgnął do kieszeni bo BFS. Polszli w zwarcie. Widać było, że Andrzej miał porządne szkolenie, gdyż kabel od prodidża nie robił na nim większego wrażenia, fakty bolało, ale widać należało się, trzeba zacisnąć zęby i iść dalej. Potężny zamach i babcia została pozbawiona broni pobocznej. Została jej tylko tarcza. Andrzej wiedział, że tarka jest niesamowicie ostra i niebezpieczna, więc nie szarżował. Szukał. Czekał. Patrzył. Babcia musi popełnić błąd. A Babcia, doświadczony wyjadacz walk arenowych wiedziała, na co Andrzej czeka. Walka zwolniła zdecydowanie. Powietrze stało się tak gęste, że można by je wycinać i się nim rzucać. Andrzejowi skończyła się cierpliwość i tym razem zaskoczył wszystkich znajomością sztuki walki mentalnej. Wytrzymał porażające spojrzenie babci, a nawet odbił to karcące, tak że wybiło to babcię z rytmu. Andrzej zauważył swoją szansę, rozpędzony zrobił wślizg i gdy był juz w odpowiedniej odległości to pchnął mieczem prosto w tarkę, ostrze wbiło się w ostre szczeliny i przeszło na wylot. Babcia wydała tylko jęk zawodu, „Et tu Andreas?” – rzekła i zemdlała. W tym sezonie więcej babci nie zobaczymy. Wygrywa Andrzej!

4)
Kolejna bratobójcza walka. Patrząc na to w jakim stylu walczą było niemalże pewnym, że w końcu trafią na siebie. Stało się to teraz. Ondus Nossimus i ulubieniec trenera Usunius Kontus.
Widać było, że nie raz się ze sobą scierali, widać to było w tym jak szybko się ustawili naprzeciw siebie. Ondus lekko ranny, Usunius jak nowo narodzony. Lanca kontra Usuwacz Kont i Zielonka za pazuchą. Jedyną różnicą w tym pojedynku miało być środowisko w jakim walczyli i stawka. Nie wiadomo kiedy zaczęli, Usuwacz Kont tylko śmignął obok głowy Nossimusa, ten w porę się uchylił i od razu odskoczył na dystans, żeby móc wykorzystać lancę. Widać było, że Ondus lepiej CZUJE się w tym środowisku, nabierał znacznej prędkości, koń już mu nie był potrzebny, sam był sobie kobyłą, ogierem i klaczą. Usunius spokojniej poruszał się po arenie i śledził ruchy towarzysza. ZNOWU NAGLE zwarcie i kilka uderzeń. Usunius wyszedł z tego z zakrwawionym bokiem, a Ondus z rozradrym ramieniem. Znowu kręcą się wokół siebie jak sęp wokół padliny. I pikowanie i atak! Tym razem Kontus wyszedł górą i Usuwaczem robił najpopularniejszy nos w tym turnieju! To musi być to, to musi być znak. Ale Ondus po rozbiciu nosa wpadł we wściekłość, taką wściekłość, że aż mógłby łamać kraty. I rzucił się na Usuniusa w ślepym szale, niezważająć na niebezpieczeństwo ze strony Usuwacza Kont. Jak się zwrali i odrzucili wszystkie bronie. Pierwsza walka na pięści. Ondus był na górze i ładował młot za młotem. Usunius bronił się jak mógł, ale nie był w stanie strącić siedzącego na nim Nossimusa. W pewnym momencie założył dźwignię na jego lewej ręcę. To było tak niespodziewane, że Ondus padł nieruchomo. Wygląda na to, że to już koniec! Nagle TRZASK! Ryk bólu i wściekłości przeszedł po arenie. Ondus wyrwał się z dźwigni, łamiąc sobie przy tym rękę i rzucił się całym ciałem na Usuniusa, kolanem wybił mu oddech z płuc, a sprawną pięścią tłukł po odsłoniętej twarzy. Tłukł tak długo, aż z przeciwnika została mokra krwawa plama. Rzeźnia. „Nie waż się więcej ruszać mojego nosa”. Powiedział i splunął na trupa. Arena zaniemówiła, by po chwili wybuchnąć potężną wrzawą. Wygrywa Ondus Nossimus!

Znamy już półfinalistów! Dla wszystkich gratulacje! Kartę postaci zatualizuję później.

#gladiatorzyautystycznie
Queltas - ĆWIERĆFINAŁY! Potężne emocje targają każdym, gdyż właśnie znajdujemy się na...

źródło: comment_iiS5xStdPGPXhhZ8M9zDu4ljgVTaR0Xz.jpg

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz
A mówiłem Usuniusowi żeby Nosa nie dotykał, a ten nie, musiał rozsierdzić bestię z Noch Less ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • Odpowiedz
Boski Skarpettini

Mamma mia! Gratuluję zasłużonej wygranej mojemu przeciwnikowi Keksimusowi ( @KrzemowyDuch ). Po wyjściu ze szpitala czekają mnie poszukiwania kucharza będącego w stanie stworzyć dla mnie makaronowe lasso, które będzie nieco mniej smakowite. W przyszłych zawodach pomszczę moją porażkę oraz śmierć Spaghetto!
  • Odpowiedz