Wpis z mikrobloga

83/100 #100perfum #perfumy

Ted Lapidus Pour Homme (1987, EdT)

Dziś opiszę wam jeden z tych zapachów, który równie dobrze mógłby być użytkowany jako broń chemiczna. To jeden z najlepszych przedstawicieli gatunku "love or hate", bo przejść koło niego obojętnie się zwyczajnie nie da. W jakich nowoczesnych perfumach siedzi 25 różnych składników? W perfumach od Roji na przykład, jednak to nieco inna półka cenowa...
Wiele osób porównuje go z Kourosem od YSL, który to z moją skórą się BARDZO nie polubił i wychodziły na mnie mydlano-fekalne nuty. Daruję sobie "obrazowanie" tegóż aromatu. Mimo to jednak bardzo chciałem mieć jakiś jeden dobry powerhouse z lat 80'. Mam Kourosa, mam Oscar de la Renta Pour Lui, mam również Antaeusa i żaden z nich jakoś wybitnie mnie do siebie nie przekonał. Na szczęście jakiś śmieszek na perfuforum zasugerował mi, abym zaopatrzył się w Lapidusa Pour Homme.

Dostałem wersję z 2001 roku za pomocą dziwnego zrządzenia losu. Zobaczyłem go na półce z kosmetykami mojego kolegi i spytałem, czy by mi go odsprzedał. Powiedział mi, że od wielu lat tam stoi i nikt go nie używa, więc odda mi go za darmo.

Lapidus Pour Homme to dziwny twór, jednak przywodzi mi na myśl Polskie blokowiska z lat 90'. Na podjazdach pod blokami stoją maluchy, warszawy i polonezy. Mieszkania ociekają boazerią, a meblościanki zasłaniają większość powierzchni użytkowej. Gdzieś w tle gra teleexpres na małym, kineskopowym telewizorze, a na ścianach wiszą doniczki z paprotkami i podobiznami papieża. Jeżeli nie umiecie sobie tego wyobrazić, puśćcie sobie teledysk utworu Planet Funk - The Switch. Pamiętam, jak się zawiesiłem, gdy pierwszy raz go użyłem. Zaczęło mi się od razu przypominać dzieciństwo, a w głowie miałem jedną, wielką retrospekcję. Po chwili dotarło do mnie, dlaczego. Używał ich mój dziadek, którego nie ma z nami już prawie 20 lat.
Pokazałem go kilku znajomym, jednak większości się nie spodobał i niemal zgodnie twierdzili, że pachnie jak Brutal czy inny Wars. Paskudni ignoranci.

Nieraz dostawałem za niego dissy typu "#!$%@? to straszliwie", "pachniesz jak cmentarz" i takie tam. Nie powstrzymało mnie to jednak przed jego namiętnym użytkowaniem. Jeden strzał na klatę po prysznicu robi robotę na cały dzień. Dostałem też kilka komplementów na przestrzeni lat, głównie od nieznajomych młodych kobiet.

Przejdźmy w końcu do samego zapachu. Otwiera się nutami aventusa z dymem tytoniowym. To tak, jakby Creed wydał wersję "gangsterską" Aventusa, która ma pokazywać wszystkim dookoła, że król jest tylko jeden. Po chwili staje się już balsamiczny, czuć, że nastały lata 80'. Panuje tutaj tak niesamowite bogactwo, że nie czuję się na tyle kompetentny, żeby próbować go "rozkładać" na czynniki pierwsze. Po dwóch, trzech godzinach dominują nuty kadzidła z miodem na barberskiej bazie. Po pięciu, sześciu godzinach czuję głównie jakieś balsamiczne nuty z ciepłym, słodkim miodem i kadzidłem. Ciężko powiedzieć, co się z nim dalej dzieje, bo z uwagi na super-złożony skład, raz wychodzi balsamiczny, ciężki i monolityczny aromat kadzidła z tytoniem, a raz taki lekki ananas z miodem i tytoniem.

Teraz najlepsza kwestia. W jego przypadku nie można mówić o trwałości i projekcji. To trzeba siłą ściągać z ubrań za pomocą mocnych chemikaliów, a proje... wróć, promień rażenia to tak daleko, jak to tylko możliwe. Dwa strzały wypełniają pomieszczenie, nozdrza nieświadomych zagrożenia ludzi i bardzo skutecznie odcinają dostawy tlenu do mózgu. To jest słynny poziom projekcji 10/10 - poziom Interlude.

Użytkowanie głównie dla własnej przyjemności, najlepiej zimą i zimną jesienią.

Ogólnie to oprócz tej delikatnej nutki Aventusa, nie przypomina mi on żadnego innego zapachu. Moja kolekcja klasyków nie byłaby bez niego kompletna. To coś, po co każdy fan perfumiarstwa musi kiedyś sięgnąć. Kosztuje śmieszne grosze w porównaniu do tego, co oferuje. Gdyby nawet jego flakon kosztowal 500zł... dałbym tyle i dalej się nim delektowal.

Jeżeli ktokolwiek z Was będzie go chciał kupić, zróbcie sobie jakąś rozbiórkę, bo 10ml starcza na lata. Jeżeli jesteście fanami Antaeusa i Kourosa - Lapidus jest w podobnym klimacie.

Typ: Oriental (?)
Zapach: 10/10
Trwałość: 10/10
Projekcja: 10/10
Oryginalność: 10/10
Komplementy: 2/10
Podobne zapachy: ?
Cena: 70zł za 100ml

tl;dr

KaraczenMasta - 83/100 #100perfum #perfumy

Ted Lapidus Pour Homme (1987, EdT)

D...

źródło: comment_PAwWXBDcvFcBs33eJtDGFOUHVP44C0p3.jpg

Pobierz
  • 13
@tagujto: Lapidus jest w klimacie Kourosa, tyle, że nie czuć w nim dworcowego kibla. Nie zgadzam się z opinią tego gościa. Kouros na mnie pachniał tak, jakbym po wyjściu z toalety umył ręcę jakimś tanim mydłem, ale mydło nie domyło do końca "owoców mojej pracy". Co śmieszniejsze - moja dziewczyna go raz użyła przez przypadek iiii... na niej pachniał 11/10.
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@KaraczenMasta: Mam odwrotnie. Kouros się mnie trzyma jak teściowa parapetu, a Lapidus pachnie jak jakieś owocowe mydło. O potężnych parametrach mogę tylko pomarzyć . Po przeczytaniu wielu recenzji liczyłem na powerhousową masakrę, a tu klops. Numer 1 na liście zapachowych zawodów. Mam na myśli współczesny wypust.