Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
39/100

Ouritsu Uchuugun: Honneamise no Tsubasa (1987), film, 121 min.
studio Gainax

Już pomijając to, jakim Wings of Honneamise jest w istocie, sama otoczka wokół powstania tego filmu jawi się nader fascynująco. Jest to bowiem pierwsze dzieło studia Gainax, celowo nakręcone przez grupę nowicjuszy – pp. Yamagę, Okadę, Sadamoto, Anno, oraz Sonodę. Studio powstało we współpracy z dopiero wchodzącym na rynek anime producentem, firmą Bandai, jako odpowiedź na niepokojącą piątkę założycieli tendencję wśród fanów anime, a mianowicie ich aspołeczną postawę, zamknięcie się na świat i ludzi, skłonność do zaszywania się w samotności ze słodkimi dziewczynkami i potężnymi robotami.

Twórcy postawili sobie za cel udowodnić światu, że anime nie musi i wręcz nie może ograniczać się do uzależniania otaku od eskapizmu, jaki niosły im ordynarne waifubaity tamtych lat. Anime musi inicjować dialog i pozostawić świat nieco lepszym, niż go zastało. W tym celu należy tworzyć produkcje nastawione na głęboką analizę społeczeństwa, narysowane do przesady drobiazgowo – tak, aby otaku wydawały się zbyt realistyczne, by chcieli w nich zamieszkać. Muszą traktować o tym, co faktycznie ludzi boli. I istotnie, taki film stworzyli, a efekt ich pracy imponuje.

Królewska Flota Kosmiczna to w Honneamise absolutna kpina, pośmiewisko i strata pieniędzy. Tak twierdzi każdy, a między innymi Lhadatt, niemłody już członek tej wielce elitarnej formacji, który nie dostał się do sił powietrznych królestwa, zatem zaciągnął się tu. Życie upływa mu na przepijaniu skromnego żołdu z kompanami równie sceptycznymi, co on, aż tu pewnego dnia poznaje ewangelizującą gdzieś w dzielnicy burdeli Riquinni, dziewczynę ze wszech miar szlachetną i natchnioną, która przekonuje go do kosmicznego przeznaczenia ludzkości. Znaczy, wpada mu w oko, jako że brzydka nie jest.

Lhadatt zgłasza przełożonym gotowość do wzięcia udziału w zaproponowanym już zupełnie bezwiednie programie wysłania człowieka na orbitę, ostatniej szansie formacji na dalsze finansowanie z budżetu królestwa. Królestwu samemu zupełnie nie w smak żadne misje kosmiczne, a chętniej wykorzystałoby atak sąsiedniej Republiki na pokojową przecież misję naukową, zupełnie przypadkowo składającą się z wystrzelenia gigantycznej rakiety tuż przy granicy państw. Miejsce wystrzału ustalono po żywych manifestacjach współwyznawców Riquinni, podobno odpowiedzialnych za wybuch na poligonie formacji. Lhadatt zostaje wplątany w walkę mocarstw jako kozioł ofiarny, którego Republika prędzej czy później sprzątnie, ku uciesze Królestwa.

O filmie głośno jest także ze względu na jedną kontrowersyjną scenę, w której Lhadatt, wydawać by się mogło, rzuca się bezmyślnie na Riquinni i próbuje ją zgwałcić, gdy ta ukrywa go przed wojskiem. Motywy bohatera można ważyć długo i rozpatrywać je w kontekście charakteru samej Riquinni, pozornie ze wszech miar dziewczyny świętej i zapatrzonej w swoją wiarę jak w obrazek. Nazajutrz Lhadatt brzydzi się swojego uczynku i ucieka, rozmyślając nad tym, czy nie jest aby czarnym charakterem własnego życia. Jak go usprawiedliwicie lub potępicie, Wasza sprawa, drodzy Czytelnicy – o ile sam akt potępia się łatwo, to jego przed i po są wybitnie rozmyte. Nie jest to film dla otaku, oj nie jest.

Bo Wings of Honneamise to, zgodnie z wytycznymi założycieli studio, obraz dołujący i sprawiający, że przyglądamy się krytycznie ludzkości jako takiej. Teza twórców brzmi – dla wojny ludzie chętni i gotowi byliby do porzucenia wszelkiej cywilizowanej myśli. Religia, do której należy Riquinni, głosi wprost, że przemoc jest przeznaczeniem ludzkości jako kara za kradzież ognia. Czy lot rakiety natchnie ludzkość do przemyślenia swojej roli i do rozejrzenia się za czymś ważniejszym, niż śmierć sąsiada? Pytania tego typu są serwowane wręcz nieco nachalnie w trakcie tego seansu, miejscami uroczo przerysowanego i umownego.

Dobrze się ogląda ten pierwszy Gainax. Dobrze się ogląda zalążek osobistej obsesji piątki założycieli: nawrócenie otaku z niesłusznej drogi zamykania się na drugiego człowieka z waifu, zmuszenie ich do podjęcia dialogu z drugim człowiekiem i krytyczne, odpowiedzialne spojrzenie na społeczeństwo informacyjne. Echa tych deklaracji można jak na dłoni obserwować w kolejnych dziełach tej piątki, nawet jeżeli sam Gainax jako taki skończył niechlubnie, a jego dzieci mało z wielkiej założycielskiej misji zapamiętały. Seans to nie najłatwiejszy, mimo iż śliczny jak obrazek. Polecam, jak najbardziej.
tobaccotobacco - #anime #bajeksto
39/100

Ouritsu Uchuugun: Honneamise no Tsubasa ...

źródło: comment_nx7zw0tkcQywp66AFqsf64u9izH8OJwI.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz