Wpis z mikrobloga

Widziały Mirki?

Tom Ford Lavender Extreme vs Molinard Lavande EDP

Po wysłuchaniu tej recenzji od razu wybrałam się na poszukiwania swojego flakonu, tylko szkoda, że nie mam materiału porównawczego.

Molinard Lavande Eau de Parfum otwarcie ma bardzo ostre – lawenda, lawenda i jeszcze raz lawenda, która przy głębszym zaciągnięciu gryzie w gardło. Dla fanów lawendy musi być to gratka, jednak mi wypełnia oczy łzami z rozpaczy i dopóki nie zniknie (trwa to na szczęście góra 3 minuty) zadaję sobie pytanie po co to kupiłam, skoro nie jestem amatorką lawendy. Następnie powoli dołącza beznzoes, który robi mi spore zamieszanie w głowie, nadaje słodyczy ostrej lawendzie i sprawia, że zapach staje się o wiele głębszy. Serce Lavande zdecydowanie należy do tych dwóch nut, które w nim występują osobno, by po około 30 minutach zaczęły się ze sobą łączyć, tworząc naprawdę udaną kompozycję, którą dopełniają szałwia muszkatołowa wraz ze smugami wanilii. Trzy psiknięcia na szyję są przeze mnie wyczuwane drugą godzinę bez szukania zapachu i tylko tyle na tę chwilę jestem w stanie powiedzieć o parametrach.

Ciężko mi całościowo ocenić dzieło Molinarda, z jednej strony je lubię, a z drugiej niezbyt. Faza nr I całkowicie mi się nie podoba, faza nr II już bardziej przypadła mi do gustu, więc mogę powiedzieć, że „średnio”, natomiast dry down jest przede wszystkim bardzo ciekawy i mogę powiedzieć, że go lubię.

Myślę, że gdyby wlać Molinarda do ślicznej butelki Toma Forda, szczególnie po Lavender Extreme, która swoją drogą uważana jest za jedną z najładniejszych od Forda, to śmiało mógłby się sprzedawać za horrendalne pieniądze. Pozycję Toma chętnie przetestuję, kiedy już będzie u nas dostępna, jednak zakładając, że zapach faktycznie jest bardzo podobny, nie sądzę, bym zakupiła choćby dekant. Dominantą tej decyzji zupełnie nie byłyby walory zapachowe i obiektywna ocena kompozycji, a cena, która oscyluje wokół 320 USD/50ml oraz 815 USD/100ml. Biorąc dodatkowo pod uwagę, że nie przepadam za lawendą, uważam Molinarda za wartego wydanych pieniędzy.

Całego flakonu na pewno sama nie wykorzystam, więc chętnie się podzielę mililitrami przede wszystkim z osobami z wczorajszej #rozbiorka, lecz osoby spoza również zapraszam, jednak od razu zaznaczam, że nie mam nic więcej do odlania niż to, co zostało z wczoraj. Koszt to 1,8zł/ml + szkło + ewentualna wysyłka.

#perfumy
  • 4
  • Odpowiedz