Wpis z mikrobloga

#zbocznienadzis

Na Waszą prośbę przyłożyłem ucho tu i tam, pogadałem z dziewczętami z różnym nastawieniem do tematu i dzisiaj możecie przeczytać o:

Kupowaniu Damskiej Bielizny

ale nie tylko, kupowaniu, będzie kilka innych czynności.

Rozmawiałem z kilkoma pannami, których bielizna jest w miejscach innych, niż miejsca w których można by się jej spodziewać i okazuje się, że szalenie je to kręci pod jednym warunkiem - zostawiły ją w tych miejscach same.
Jeśli w całym procederze biorą udział pieniądze to same dziewczyny przyznawały:

"Stary, wiesz jak czasami jest. Brak hajsu, bycie studentką, puszczać się nie zamierzałam, wydawało mi się to fajną opcją. Teraz mi trochę głupio".

No tak bywa w życiu, sorry panowie, tu nie ma nic co kręci dziewczyny i niczym to się nie różni od #divyzwykopem
Od jednej z nich usłyszałem

"mi jest głupio - trudno, byłam młoda, potrzebowałam kasy... ale najbardziej mi żal tych facetów, co muszą płacić za takie rzeczy".


Kilka dziewcząt nie miało skrupułów i otwarcie przyznawało, że jeśli ktoś chce zapłacić za coś co dla nich jest mało wartościowe to nie mają żadnych problemów ze sprzedażą swojej bielizny. I traktują to jak wyrzucenie bielizny do śmieci ze zwrotem kaucji. Zero uczuć, zero sentymentów.

Kolejną ciekawostką są reakcje na prośbę bezpośrednią o ten element garderoby. Szalenie zdziwiony byłem, że moje rozmówczynie jakoś traumatycznie nie wspominały tych spotkań. Raczej był śmiech i komentarze "jakiś świr chciał moje majtki". Należy tylko wziąć pod uwagę fakt, że dziewczyny są z klimatu i ciężko je zagiąć*. Okazuje się też, że takich dziewcząt jest niemało - to nie tak, że dwie z trzech spotkanych na ulicy sprzedały swoje rajstopy facetowi stojącemu obok nich na przystanku.

Z racji zamieszkania w Europie, nie mam pojęcia jak wygląda produkcja bielizny do japońskich automatów wendingowych. Czy są autentyczne czy "preparowane" - nie mam pojęcia.

Dobra skoro wiemy, że obrót używaną damską bielizną to po prostu bezduszny biznes i tylko jedna strona czerpie z tego przyjemność, a jako taki nie do końca to mieści się w ramach naszego cyklu ;)

Skoro obowiązki mamy za sobą, to co kręci panie "gubiące" swoją bieliznę?

Najczęściej słyszałem o uczuciu "jak nie mam majtek mam wrażenie, że wszyscy wiedzą, widzą, każdy się patrzy". Gdzieś tam jest nutka ekshibicjonizmu, bo ktoś na serio może coś zobaczyć. Jednak najczęściej chodzi o polecenie/zadowolenie osoby dominującej. Moja uległa wie, że w połowie imprezy (w klimacie, niekoniecznie na imieninach u cioci) lubię znaleźć w kieszeni swojej marynarki element jej bielizny. Są masterzy, których kręci sam moment ściągania bielizny przez swoją uległą czy to osobiście przez nie same czy tylko wydając polecenie. Sam wspominałem o publicznym pozbywaniu się bielizny przez początkujące uległe w tekście o kontraktach.

Jedna dziewczyna z którą rozmawiałem, napomknęła, że uwielbia mieć świadomość, że jej bielizna jest w mieszkaniu każdego z jej kochanków. Kręci ją myśl, że facet ma pamiątkę, a jeszcze bardziej jak rzeczony facet orientuje się, że wyszła bez bielizny i doskonale wie, że szła do pracy czy na uczelnie.

Z tych rozmów płyną dość oczywiste wnioski:
Ta sama czynność może sprawiać przyjemność i trochę żenować, wszystko zależy od tego czy bawimy się z własnej woli czy mamy jakiś przymus. I o tym moi drodzy pamiętajcie!
______________________________________
* Dobra był jeden koleś, który chciał mieć podczas stosunku rozsmarowywane surowe pierogi na klacie. Zaorał. Dziewczyna nie wiedziała jak zareagować, inaczej niż śmiechem. Ale, bielizna, serio, nic lepszego nie wymyślicie?

  • 1
  • Odpowiedz