Wpis z mikrobloga

#gownowpis

Śnił mi się dzisiaj koniec świata. Ale nie sam kataklizm tylko jego świadomość. Wiadomo było że będzie na pewno i że nie da się z tym nic zrobić.

Ze snu zapamiętałem tylko tą wszechobecną beznadzieje która wypełniała mnie całego. Taki ucisk w sercu, taki niepokój, który został stłamszony siłą woli. Czuć było że traci się zmysły. Najgorsze było oczekiwanie.

Oczekiwanie na nieuniknione i mały płomyk nadziei, że może jednak się coś zmieni, by potem stwierdzić że cała nadzieja zgasła i została nam tylko wszechobecna rzeczywistość.

Nic i nikt nie miał żadnego znaczenia. Rodziny upadały, więzi ludzkie gasły. W obliczu katastrofy staliśmy się marionetkami naszych instynktów z czasów zwierzęcych. Tylko przeżycie się liczyło.

Do teraz jestem w jakby letargu. Jak nic nie znaczymy.
  • Odpowiedz