Wpis z mikrobloga

Mieliście kiedyś uczucie że nie potraficie wykrzesać z siebie więcej niż jest to potrzebne żeby zatrzymać przy sobie kogoś dobrego?
Że wszystkie próby i tak kończą się fiaskiem, że wasz naturalny stan to bycie mniej niż człowiekiem i nieważne jak wiele z siebie dajecie, bycie z kimś dobrym nie jest czymś co się spełni, bo każda dobra osoba którą chcesz wpuścić do swojego życia wchodzi z uśmiechem, wyciągając rękę do ciebie mówiąc
"pomogę ci, wierzę w ciebie"
ale gdy przychodzi to pomocy, do znalezienia siły by uprzątnąć wnętrze widzi ilość przemocy, nienawiści, żalu i uszkodzeń która ją przeraża to takiego stopnia że odsuwa się od ciebie?

#pytanie
  • 5
@Wiedergaenger 1 myśl że za rok będzie lepiej 2 szukaj kogoś na kim możesz się oprzeć , staży znajomy no z gimnazjum , kumpel do którego się nie odzywasz od lat bo cię kiedyś zdenerwował, rodzina itp 3 modlitwa
Pozytywne myślenie traci cały blask jak masz niezbite dowody że zasoby na podorędziu się kurczą bez widocznych szans na uzupełnienie i nawet będąc oswojonym z faktem że wszystko się kiedyś kończy itepe itede nie widzę sensu w dawaniu z siebie wszystkiego bo doszło do momentu gdzie moje wszystko znaczy guano dla innych.
Szukałem oparcia u innych ale problem leży w tym że doprowadziłem to takiego stanu że żeby miało to jakikolwiek sens