Wpis z mikrobloga

Widzę, że trochę osób zaczęło obserwować ten tag, więc napiszę coś dla was (i dla siebie). Niestety jest gorzej niż myślałem, co jest sporym zaskoczeniem, bo zazwyczaj dopiero po 72 godzinach zaczynały się negatywne efekty uboczne.
Jest takie powiedzenie, że rutyna zabija powoli (chyba jakoś tak ( ͡° ͜ʖ ͡°), a ja dzisiaj tę rutynę złamałem wsiadając w autobus do domu zamiast iść jak od lat do apteki, chociaż po śmieszne jedno opakowanie.

Dla mnie to było coś zwyczajnego. Ktoś po pracy idzie po piwo, ja idę do apteki, opatulam się kocykiem i sprawdzam co tam w internecie słuchając Massive Attack i podobnych, wolnych, opiatowych piosenek. Zamiast tego czuję się teraz hiperaktywny, mimo tych śmiesznych tabletek uspokajających od lekarza (od benzodiazepin na razie trzymam się z dala), przypominając kłębek nerwów. Zero chęci nawet na przejrzenie gorących, o odpaleniu jakiegokolwiek serialu nie ma mowy, a zagranie w coś to jakaś abstrakcja.

Chciałem specjalnie wcześniej przyjść do pracy, żeby wrócić o tej 16 i spędzić resztę dnia z różowym, bo ona by mnie pilnowała, ale zgadnijcie - akurat wigilię ma w pracy i nie dała się przegadać, że nie musi tam iść, nawet mimo tego, że pracuje tam od niedawna.

Teraz dopiero widzę absurdalność mówienia "idź pobiegać, wyjdź do ludzi", to jest stan całkowitej apatii, po napisaniu tego posta (co już mi przychodzi z trudem) wiem, że będę tępo gapić się w monitor czytając nagłówki z głównej, bo w tym stanie NIC nie jest interesujące. I serio (tak wiem, zdania nie zaczyna się od "i" ( ͡° ͜ʖ ͡°) się siebie boję, bo jest dopiero 18:12. Palę resztki papierosów, które mi zostały jeden za drugim. Dzisiaj raczej nic ciekawego wam nie napiszę.
#rzucajopiozwykopem #narkotykiniezawszespoko
  • 1