Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Jestem kompletnie #!$%@? psychicznie, ale po kolei...

Z góry uprzedzam, że to będzie dość długie wyznanie.

Na początku studiów zaczął się mój związek, który trwał półtora roku. Zakończył się bez niczyjej winy, po prostu z jej strony coś się wypaliło, coś nie stykało, mówiła, że ten związek pod kilkoma względami nie wygląda tak, jakby ona chciała, a ja nie miałem w sobie pewnych cech, których ona szuka. Zero kłótni, zdrady czy negatywnych emocji. Po prostu koniec. Poza tym w tamtym okresie, miała jakieś swoje problemy psychiczne (stany lękowe) nie radziła sobie ze sobą, nie wiedziała czego chce, no totalnie rozbita psychicznie, co również wpłynęło na jej decyzje. Rozstaliśmy się, i nie mieliśmy ze sobą kontaktu.

Minęło prawie trzy lata od tego momentu. Zero kontaktu, nawet życzeń na święta czy urodziny. W tym czasie zdążyłem już o wszystkim zapomnieć, miałem wiele koleżanek, i jeden poważniejszy związek, który również się zakończył. Któregoś dnia na imprezie w mieście spotkałem ją. Kompletnie przypadkiem. Chwilkę pogadaliśmy, umówiliśmy się, z mojej strony było to totalnie neutralne. Podczas spotkania super się dogadywaliśmy, fajnie się gadało, mieliśmy super kontakt - taki jak dawno z nikim nie miałem. Okazało się, że w tym czasie ona również kogoś miała, jednak mówiła, że to był totalny niewypał i że praktycznie codziennie myślała o mnie. Powiedziała, że tak naprawdę z żadnym facetem nie dogadywała się tak jak ze mną, przed żadnym się nie mogła tak otworzyć i tak dalej. Twierdziła, że obwiniała się o to, że nasz związek się zakończył. Uczucia nadal nie zgasły, a wręcz po kilku spotkaniach się odrodziły, więc do siebie bardzo szybko wróciliśmy. I wszystko znowu było super. Bogatsi o nowe doświadczenia, obydwoje byliśmy gotowi starać się na 100%. I tak było. Wszystko między nami było super, lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.

Ten stan trwał pół roku. W poniedziałek jeszcze wszystko było super, okazywała mi uczucie(przytulanie, całowanie), mówiła, że mnie kocha, spaliśmy razem (nie mieszkamy razem) Ustalaliśmy nawet wspólne plany, mieliśmy jechać do Wrocławia, i spędzić razem sylwestra w górach. Jednak od środy była dla mnie dziwna. Niby wszystko okej, jakieś czułości były, ale widać, że coś ją męczyło. Na pytanie co takiego, odpowiadała, że nie chcę o tym rozmawiać. Myślałem, że chodzi o ostatnie wydarzenia, miała bowiem na głowie bardzo wiele zmartwień: dużo obowiązków związanych ze studiami, dodatkowo ciężką i wymagająca pracą. Dodatkowo na to wszystko naszły inne problemy prywatne o których nie będę tutaj pisać Ostatnio jednego wieczora miała kryzys, narzekała, że od lat tak naprawdę nie korzysta z życia, brakuje jej wrażeń i emocji, że wciąż tylko siedzi w domu i się uczy, bo nie ma kompletnie na nic czasu. .

Dziś byliśmy razem w mieście. Kino, spacer, jedzenie. Było normalnie, chociaż bez jakiegoś szału uczuciowego z jej strony. Całowaliśmy się, trzymaliśmy za rękę, mówiła, że mnie kocha a w kinie się do mnie przytulała. Na pożegnanie dała mi list, który dla mnie napisała. A w nim,że jestem super i wspaniałym facetem, ale ona nie czuje do mnie tego, co powinna czuć. Twierdzi, że zamiast euforii i chemii czuje się w tym związku jak stare małżeństwo, które pomimo tego, że zna się bardzo dobrze, to stoi w miejscu. Pisała też, że nachodziły ją myśli, że ten związek to jednak nie to, i że mimo starań te myśli nie minęły i nie miną (Ona jest pod tym względem dziwną osobą, bo często ma coś takiego, że nachodzą ja myśli, których ona nie chcę, i nie umie z nimi walczyć więc ostatecznie wygrywają) Ale mimo tego wszystkiego chce mieć ze mną kontakt, chce się przyjaźnić, spędzać ze mną czas i być dla mnie i mnie wspierać. Ma nadzieję, że to zaakceptuje i się na to zgodzę. Przeczytałem ten list i wryło mnie w ziemie. Przecież to chore, że mówisz komuś, że go kochasz, a potem dajesz mu taki list. Nawet gdy mi go wręczała, pocałowała mnie czule. Spytałem ją o co jej chodzi. Mówi, że ona nie kłamała, i naprawdę mnie kocha, ale to wszystko jest trudne i nienormalne i że jest jej z tym bardzo źle i że płakała. Znam ją, i widzę, że mówi szczerze i jest w tym wszystkim zagubiona. Jesteśmy umówieni na poniedziałek, żeby porozmawiać. Ale ja nawet nie wiem, co mam jej powiedzieć.

Nie chce się z nią tylko przyjaźnić. Nie dam rady po prostu. Ale nie chcę też jej zmuszać do tego, żeby tkwiła ze mną nawet pomimo tego, że mnie kocha. Nie chce jej robić wody z mózgu i przekonywać ją do tego, żeby kontynuować związek. Ale nie chcę też jej znowu stracić. Kompletnie nie wiem co mam zrobić. (,)

#zwiazki

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla maturzystów
  • 15
WybitnaDama:

Po prostu nie jestem w stanie pojąć, jak tak można robić, że mówi się komuś, że się go kocha, a kilka godzin później wręcza mu się list, w którym dosłownie się z nim zrywa. Dla mnie to jest jakas abstrakcja


moja była umawiała się na randki dwa tygodnie po tym jak mówiła, że mnie kocha. one takie już są ¯\(ツ)_/¯

Zaakceptował: Eugeniusz
Zua}
OP: @andrzejpralka: Problem polega na tym, że przez te trzy lata myślałem o niej praktycznie codziennie i każdą znajomość #!$%@?łem właśnie przez to, że wciąż ją wspominałem. Nawet będąc w związku z inna o niej myślałem, porównywałem, a momentami nawet tęskniłem. To nie chce wyjść z mojej głowy.

Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: Eugeniusz_Zua}
AnonimowaRóżowa: Niektórzy ludzie mylą zakochanie z miłością. Po pewnym czasie zakochanie przeradza się w miłość (czasem nie) a w miłości jest uczucie tylko nie ma tych wszystkich motylków i mega emocji jak na początku. I wtedy część ludzi myśli właśnie że "się wypaliło" że już nie kochają. Tyle że to nieprawda, brakuje im emocji, myślą że ciągle będzie tak jak na początku a nie będzie. Niektórzy ludzie są uzależnieni od tego
Po prostu nie jestem w stanie pojąć, jak tak można robić, że mówi się komuś, że się go kocha, a kilka godzin później wręcza mu się list, w którym dosłownie się z nim zrywa


@AnonimoweMirkoWyznania: to akurat dosyć częste i nie jesteś ani pierwszy, ani ostatni, który się o tym przekona

narzekała, że od lat tak naprawdę nie korzysta z życia, brakuje jej wrażeń i emocji, że wciąż tylko siedzi w
@AnonimoweMirkoWyznania: to się praktycznie nigdy nie udaje, takie wracanie do siebie, bo to najcześciej wlasnie tak wyglada. Ktoś Ci napisał bardzo trafnie, żebyś aż tak nie dramatyzował i że większość ludzi przechodzi przez coś takiego prędzej czy później. Nie wyszło, to nie koniec świata, tylko przekuj te doświadczenia na coś pozytywnego. Bądź tu osobą świadomą siebie i z trzeźwym osądem, powiedz jej: Słuchaj, nie wyszło, nie tak powinen wyglądać związek na