Wpis z mikrobloga

Dzień dobry! Tadeusz i Balbina już po pierwszej turze odrobaczania, katar i świerzb już niemal bez śladu. Wczoraj znalazłam za to jedną pchłę na Tadeuszu, najwyraźniej los podarowuje mi pełen pakiet szkoleń w kwestii odsyfiania kociąt. Zaraz idę z nimi do weterynarza, to zapytam o to i robimy rozszerzone badania krwi, ważenie i takie tam. Po interpretacji wyników zapisujemy się na USG.

Balbina wczoraj wyskoczyła z wysokiego pojemnika, który dotąd służył za miniinkubator. Nie no fajnie, że taka duża i samodzielna kicia, tyle że postanowiła spróbować swoich sił w samochodzie i zupełnie bezszelestnie przeszła pod fotelem na stopy kierowcy (!!!), ale całe szczęście niebieski zachował zimną krew i po prostu zjechał na pobocze, żeby zdjąć mu kota ze stóp. Tym oto sposobem Balbina zapewniła sobie przejażdżkę na moich kolanach i coś mi się zdaje, że taki był cel. Niemniej jednak ta sytuacja była dosyć niebezpieczna, także jeśli ktoś z okolic Warszawy ma od odsprzedania koci transporter ze sprawnym zamknięciem, to chętnie odkupię.

Tadeusz dalej nieco w tyle w stosunku do Balbiny, ale powala urokiem osobistym i właśnie tą swoją nieporadnością. Apetyt dopisuje, brzuchal rośnie, mam nadzieję, że ataku padaczki w wydaniu kocim już nie zaznam.

Dziś oba kitki pierwszy raz zjadły pełen posiłek bez dokarmiania (i bez odruchu ssania) z talerza, co dla mnie oznacza dużo mniej prania i mniejsze zużycie mokrych chusteczek i ręczników papierowych. Film z tego niesamowitego wydarzenia można zobaczyć na insta: tymczasemufrytusi.

Sushi śpi cały dzień zakopana w kocu, dla niej obecna pogoda oznacza rozpoczęcie czegoś na kształt zimowego snu z przerwami na jedzenie.

Kotka od rodziny ze wsi, o której wspominałam kilka wpisów wcześniej, wreszcie z powodzeniem wysterylizowana, jej trzy kocięta z dwóch miotów już zapisane w kolejce.

Z pomocą niebieskiego zadbałam też o psa, który tam żyje: miła psina, ale jako regularny uciekinier w dzień przebywa na łańcuchu lub w stodole, a puszczany jest tylko nocą, gdy brama jest zamknięta. Zajrzałam mu w zęby, w sierść, pomacałam po brzuchu - pies zdrowy, zaszczepiony i zadbany najlepiej jak się da (został podrzucony na podwórko bodaj po potrąceniu), właściciele też mają dobre chęci, robią dla niego co umieją. Zamierzam wyposażyć go w porządną szeroką obrożę, obrożę przeciwpchelną, zapas suchej karmy, ocieplić budę i tymi rękoma wraz z niebieskim wybudować mu ogrodzony szeroki wybieg na dzienną porę. A niech ma.

Wiem, że świata nie zbawię i jest mnóstwo zwierząt, dzieci, chorych, którym potrzebna jest pomoc, ale nie zawsze trzeba górnolotnych gestów i olbrzymich kosztów - czasem wystarczy rozejrzeć się wokół siebie, może do pomocy wystarczą dwie ręce i odrobina czasu. Jestem tylko randomową osobą z internetu, więc zamiast podziwu liczę na to, że tym, co opisuję, zachęcę choć jedną osobę do działania. Całuski dla wszystkich!

Dołączam zdjęcie najlepiej oddające charaktery kitków. #frytusiacontent
f.....a - Dzień dobry! Tadeusz i Balbina już po pierwszej turze odrobaczania, katar i...

źródło: comment_4AAkixmSc7QBZe4IdKVP22cZHhx9lrQ7.jpg

Pobierz
  • 18
  • Odpowiedz
@frytusia: Jesteś przecudowna. Chciałabym Cię kiedyś poznać.
A nasz Dante nie daje się zawieźć do weterynarza inaczej, niż leżąc rozwalony na desce jak księciunio i obserwując drogę.
  • Odpowiedz